[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Odpowiedz: Co najmniej sto metrów, najwyżej dwieście. Przez cały ranek dochodził z
oddali huk czołgów, który zbliżał się do nas coraz bardziej. Dość prędko przyzwyczailiśmy się
do niego. Próbowałem jeszcze prędko zorganizować parę pancerfaustów, to znaczy wyprosić
je u operującej również samodzielnie drużyny sąsiedniej. Na próżno. Nasze uzbrojenie było,
w przeciwieństwie do gotowości bojowej, niewystarczające.
Prawie zaraz po siódmej zjawił się Frammler. Zameldował mi, że pani Bogdański w
dalszym ciągu szaleje z powodu śmierci swojej córki. Podejrzenie paść może na Me-inersa 
on był ostatni, którego widziano z panną Bogdański. Powiedziałem, że mógł to być czysty
przypadek.
123
Frammler przyłączył się do tego zdania. Oświadczył, że pani Bogdański jest histeryczką.
Po przyjęciu tego meldunku  złożony mi został w obecności tej grupy, która budowała
zaporę przeciwpancerną  wysłałem Frammlera na stanowisko kaemu. Jeżeli o mnie
chodzi, to wróciłem do swej poprzedniej roboty, to znaczy do piłowania drzew. Była to
wówczas najcięższa praca fizyczna; rzecz oczywista, że jako kapral i dowódca drużyny nie
mogłem się od niej uchylić. I właśnie wtedy, gdy piłowałem te drzewa, nastąpiła pierwsza
potężna nawala ogniowa.
Pytanie: Jak to wyglądało w szczegółach?
Odpowiedz: Ogień przeciwnika był koncentryczny i pochodził z wielu luf; w ostrzale tym
brały udział nie tylko działa czołgowe, ale i mozdzierze oraz działa piechoty. Kierowany był
on wyłącznie  jak dzięki precyzyjnej obserwacji stwierdzono  na skraj lasu, akurat w to
miejsce, gdzie stał kaem. Równocześnie wzięty został pod ostrzał punkt, w którym zaczęliśmy
budować zaporę.
Pytanie: Czy uważał pan ten ostrzał za niebezpieczny?
Odpowiedz: Był niszczycielski. Eksplozje na skraju lasu wyglądały tak, jak to pokazują w
magazynach ilustrowanych: grzyby z ognia i żelaza! Usłyszałem straszliwy wrzask.
Frammler biegł przez las i wołał: ,,Kaem  zniszczony, Meiners nie żyje!"
Za Frammlerem biegł Bennicken. Niemal w tym samym momencie pociski zaczęły padać
bliżej nas. Ani się nie obejrzeliśmy, a już lasek trzysta siedem, w którym przebywaliśmy,
zamienił się w piekielny kocioł.
Dokładnie w tym samym momencie, tak mi się dziś przynajmniej wydaje, podbiegł do mnie
Cisenius. Ten niewątpliwie dobry żołnierz i kolega natknął się na gońca wysłanego do mnie
przez dowódcę kompanii, porucznika Kronshagena. Wedle słów Ciseniusa goniec ten został
przysłany z rozkazem ,,Odwrót!"
,,Odwrót w kierunku Steinwiesen!", krzyknąłem kolegom.  Punkt zborny  zagroda!"
Miałem na myśli zagro-
124
dę, w której nocowaliśmy. Ale miażdżący ogień wroga był szybszy od nas. Rzuciliśmy się na
ziemię; trudno określić, jak długo tak leżeliśmy. Dopiero po pewnym czasie udało nam się
przystąpić do nakazanego odwrotu, przy czym każdy był zdany tylko na samego siebie.
Pytanie: Kiedy i gdzie zakończył się ten nakazany odwrót?
Odpowiedz: Powiedziałbym, że między dziewiątą a dziesiątą. Dokładnego czasu podać
nie potrafię. W następnej, do pewnego stopnia dość wyraznej fazie walki siedzieliśmy w
każdym razie w ukryciu. Czołgi rosyjskie i towarzysząca im piechota przemknęły obok nas.
Dopiero potem wyszliśmy z ukrycia. I wówczas stwierdziłem, że drużyna nasza została
rozproszona. Więcej: praktycznie nie istniała. Przewaga przeciwnika była zbyt wielka.
Pytanie: Czy nikogo już nie było w pobliżu pana?
Odpowiedz: Owszem. Był Hirsch. Leżał tuż obok mnie.
Pytanie: A reszta ludzi z pańskiej drużyny?
Odpowiedz: Uważałem ich za straconych. Widok roztaczający się przed naszymi oczyma
przypominał miejscami krajobraz z księżyca. Przechodziłem pózniej razem z Hirs-chem koło
tej zagrody, w której spędziliśmy noc. Była kupą gruzów. Dalej szliśmy przez pola i łąki,
potem skrajem jakiegoś grzęzawiska, i tak dotarliśmy do najbliższej wsi. Tam natknęliśmy się
na resztki naszej kompanii. Był tam także porucznik Kronshagen i była również pani
Bogdański.
Dowódca kompanii zapytał mnie, co się stało z moją drużyną. Meldunek mój przyjął stojąc
przykładnie na baczność. Nie tę jedną grupę ludzi stracił owego ranka. Potem pan porucznik
Kronshagen zapytał mnie, co myślę o śmierci młodej Bogdańskiej. Powiedziałem mu, zresztą
zgodnie z prawdą, że nic o tym nie wiem, prócz tego, że na ostatku widziano ją z Meinersem.
Ale Meiners podobno zginÄ…Å‚.
Pytanie: Był pan pewien, że Meinersa już nie ma między żyjącymi?
125
Odpowiedz: Jak najbardziej!
Pytanie: Dlaczego?
Odpowiedz: Okoliczności! Dalej wiarygodne oświadczenie Frammlera. No i milczące
potwierdzenie tego faktu przez Hirscha. Zresztą atak przeciwnika był wprost straszny. Nie
zdziwiłbym się, gdyby cała drużyna została wybita do nogi.
To właściwie już koniec. Praktycznie drużyna Schulza przestała istnieć. Rozpadła się
również kompania Krons-hagena. Tym samym wojna była dla nas skończona. Wydaje mi się,
że prowadziliśmy ją wzorowo do ostatniego tchnienia.
9. I śmierć może nadać życiu sens
ziękuję ci  rzekł Gisenius po wysłuchaniu Bennickena, który mu zameldował, że
sprawa została załatwiona.  Dopiero teraz uświadomiłem sobie, w jakim stopniu
mogę na tobie polegać.
·ð ð W każdej chwili!  zawoÅ‚aÅ‚ Bennicken, ujmujÄ…c rÄ™kÄ™ przyjaciela.  A jeżeli zajdzie
potrzeba: aż do końca.
·ð ð Aż do koÅ„ca!  zapewniÅ‚ go również ze swej strony Gisenius. WyglÄ…daÅ‚ na
wzruszonego; nawet wtedy jeszcze, kiedy dodał:  Jeżeli zajdzie potrzeba.
Szukam pana od wczoraj  rzekł Gisenius, nie ukrywając niezadowolenia. 
Gdzie się pan właściwie włóczy?
 Wszędzie  odparł Tantau spokojnie.  Już taki ze mnie włóczęga.
Gisenius zorientował się, że popełnił błąd. Z tym większą uprzejmością podsuną swemu
gościowi krzesło.
·ð ð Panie Tantau  powiedziaÅ‚ po chwili uprzejmie.  WymieniÅ‚ pan wczoraj zajazd  Am
Alten Postamt". Ale Michel Meiners tam nie mieszka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl