[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przez cały ranek pracowałem nad pani portretem - rzekł Nick. - Obraz
jest gotowy. Jestem przekonany, że udał się dużo lepiej niż Portret
dziewczyny". PodarujÄ™ go Stevenowi Denisonowi.
- Stevenowi? - zdumiałam się. - Ale dlaczego...
- Francesca zniszczyła tamten obraz - przypomniał. - Zaproponuję mu ten
w zamian. Czuję, że bardziej mu się spodoba. - Chciałam zaprotestować,
lecz zignorował to i spiesznie ciągnął dalej: - Francesca chce, żebym mu
opowiedział, kto zniszczył obraz. Chce, żebym wyłożył kawę na ławę - o
Ilianie i o tym, jak szantażowałem Cathy. Uważa, że zarówno Steven, jak i
policja powinni poznać prawdę, bo jestem podejrzany o usiłowanie
zabójstwa Cathy. Kiedy się dowiedzą, że dawała mi pieniądze, zrozumieją,
że zabijanie jej nie leżało w moim interesie. Mogłem mieć pożytek tylko z
żywej.
- Pomyślał pan także o tym, co to będzie oznaczać dla Cathy? - zapytałam.
- Kiedy Steven się dowie, może to się skończyć rozpadem ich małżeństwa.
- Cathy i jej małżeństwo przestały mnie interesować - wyznał otwarcie. -
Teraz liczy się tylko moja skóra. %7łeby ochronić siebie i swoich bliskich,
gotów byłbym wpędzić Cathy do piekła.
Nie udało mi się odwieść Nicka od jego planu. Miał przyjść tego samego
dnia po południu. Po obiedzie przygotowałam Cathy na jego wizytę. Leżąc
w łóżku wysłuchała w milczeniu mego ostrzeżenia.
- A więc to będzie koniec - powiedziała cicho. - Steven będzie miai
powód, żeby mnie odprawić. Ty wyjedziesz, a pozostali pójdą wkrótce w
twoje ślady. Wtedy sam będzie mieszkał w swoim małym domku, zupełnie
sam, tak jak zawsze sobie życzył.
Wieczorem, kiedy siedzieliśmy wszyscy na tarasie, dołączył do nas
Steven.
- Odwiedził mnie dziś Nick Herder - - rzekł patrząc na Cathy.
Wstrzymała oddech, spuściła głowę i zaczęła mieszać łyżeczką wodę z
sokiem cytrynowym. Steven nie odrywał od niej oczu.
- Jeśli tak dalej będziesz mieszać, jeszcze przebijesz szklankę - zauważyła
oschle ciotka Polly.
- Betty dodała za dużo cukru - rzekła Cathy odwracając głowę, żeby uciec
przed przenikliwym wzrokiem Stevena.
- Ja lubię wszystko dobrze posłodzone - odparła starsza dama. - Dla mnie
nigdy nie może być dość słodkie. - Odłożyła robótkę i poleciła Stevenowi,
by przyniósł jej z barku sok cytrynowy. Następnie spojrzała z przyganą na
mojÄ… szklankÄ™. - Co pani pije?
- Koktajl.
- Powinna pani pić lemoniadę jak Cathy i ją. Pastorskie córki powinny się
wystrzegać koktajli.
- Nie wszystkie pastorskie córki ślubują abstynencję - uśmiechnął się
Barry, który był już ,przy trzeciej whisky.
Ciotka zamieszała swój napój podobną łyżeczką jak Cathy.
- Moja lemoniada wcale nie jest słodka - burknęła.
- Może się ze mną zamienisz? - spytała Cathy.
- W żadnym wypadku. Picie z cudzych szklanek to brzydki zwyczaj.
Można od tego dostać pryszczycy.
Steven był bardzo milczący, zastanawiałam się, dlaczego w ogóle
przyłączył się do towarzystwa.
- Czemu zawdzięczamy obecność naszego gospodarza? - spytał Barry,
który przypuszczalnie wypił już za dużo.
- Ponieważ jest to ostatni wieczór Tiny u nas, uznałem za stosowne
spędzić go razem z wami - odparł Steven. - Ona i jej brat będą
prawdopodobnie nocować we Florencji przed odlotem do Anglii.
Carlotta przyniosła wiadomość, że podano do stołu, więc opuściliśmy taras
i przeszliśmy do jadalni. Cathy chwyciła mnie za rękę i odciągnęła na bok.
- Nie zniosę tej wspólnej kolacji. Steven przez cały czas mnie obserwuje -
rzekła z rozpaczą. - Powiedz im, że zle się czuję i poszłam do swojego
pokoju.
- Przynieść ci coś na tacy?
- Nie, dziękuję. Rzeczywiście czuję się niezbyt dobrze. To
prawdopodobnie nerwy.
Spojrzałam jej w twarz, bladą i znękaną. Sama Cathy po raz pierwszy
wydała mi się starsza niż w rzeczywistości.
- Zaglądnij do mnie pózniej - szepnęła. - A teraz wytłumacz mnie przed
innymi.
Uczyniłam zadość jej prośbie.
- Już wcześniej zauważyłam jej wychudłą twarz - rzekła ciotka Polly. -
Ten bezsensowny upał działa fatalnie na żołądki.
Steven siedział u szczytu stołu. Wydawał się smutny i zmęczony, i
poczułam ciepłą falę współczucia dla niego. Do tej pory całą swoją sympatią
i troską otaczałam Cathy, lecz nagle uświadomiłam sobie, jak bardzo cierpi
Steven. Przypuszczałam, że Nick nie oszczędzał Cathy i że jego opowieść
nie była zbyt przyjemna.
Byliśmy mniej więcej w połowie posiłku, gdy usłyszeliśmy krzyk.
Dzwięk, od którego krew skrzepła nam w żyłach, a w następnej chwili
zerwaliśmy się na nogi. Z przerażeniem popatrzyliśmy po sobie. Krzyk
powtórzył się.
Popędziliśmy do drzwi, a następnie wzdłuż korytarza; z którego zdawały
się dobiegać krzyki.
Teraz rozróżnialiśmy wyraznie, że krzyczy nie jedna kobieta, tylko dwie.
Odgłosy dobiegały z pokoju Cathy. Zanim dotarliśmy do niego, krzyk
przeszedł w rozpaczliwy jęk. Steven znalazł się pierwszy przy drzwiach i
otworzył je. Zdyszani wpadliśmy do środka, nie przeczuwając nawet, co tam
na nas czeka.
Cathy jęcząc i stękając wiła się na podłodze. Betty pochylała się nad nią ze
zgrozą w oczach. Usta miała szeroko otwarte i wydawała przeciągły
przerazliwy dzwięk. Przez chwilę staliśmy bez ruchu, lecz zaraz skoczyłam
naprzód i przypadłam do Cathy. Serce podchodziło mi do gardła, a krzyk
Betty odbierał mi niemal rozum.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]