[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mowy. JeSli takie mia³y zadanie, to zawiod³y. Ich wdziêki nie dzia³a³y na niego.
W ci¹gu minionego roku jakiekolwiek erotyczne skojarzenie czy te¿ mySli
by³y zdolne rozbudziæ go tylko na chwilê. Niemal natychmiast pojawia³y siê
bolesne wspomnienia Michelle, jej cudownego cia³a i zdrowego g³odu roz-
koszy fizycznej. W takich chwilach niemal jednoczeSnie przypomina³ sobie
straszne, d³ugie spadanie z gwiazd wprost na ziemiê Colorado, dym, ogieñ,
w koñcu Smieræ. Po¿¹danie niknê³o w bezkresie straty.
Te dwie kobiety zwraca³y jego uwagê tylko dlatego, ¿e irytowa³o go, jak
nieumiejêtnie bior¹ siê do rzeczy. Zastanawia³ siê, czy nie podejSæ do nich i
nie powiedzieæ o pomy³ce, ¿eby siê ich pozbyæ. Jednak¿e po starciu w toale-
cie perspektywa kolejnej konfrontacji nie by³a zachêcaj¹ca. Gniew siê w nim
wypali³, ale nie ufa³ ju¿ samemu sobie.
Up³yn¹³ rok, co do dnia.
Wspomnienia i groby.
Wiedzia³, ¿e musi przez to przejSæ.
Kolejna fala za³ama³a siê, pozbiera³a swe spienione resztki i cofnê³a siê,
by znów rzuciæ je na brzeg. Patrz¹c cierpliwie na ten odwieczny rytua³, Joe
stopniowo siê uspokaja³.
Pó³ godziny póxniej, ju¿ bez pomocy piwa, by³ gotów udaæ siê na cmen-
tarz. Strzepn¹³ z rêcznika piach, z³o¿y³ go na pó³, i starannie zwin¹³, podniós³
lodówkê.
29
G³adkie jak morska bryza, leniwe jak blask s³oneczny, m³ode, gibkie
kobiety w sk¹pych bikini udawa³y, ¿e s¹ bez reszty pogr¹¿one w monosyla-
bicznym dialogu, jaki prowadzi³y z dwoma podrywaczami prezentuj¹cymi
napakowane sterydami cia³a.
Kryj¹c spojrzenie za ciemnymi szk³ami, dostrzeg³ jednak, ¿e zaintereso-
wanie kobiet tymi miêSniakami by³o udawane. Nie nosi³y przeciws³onecz-
nych okularów i gdy tak gawêdzi³y, Smia³y siê i zachêca³y swych wielbicieli,
mo¿na by³o zauwa¿yæ, ¿e ukradkiem zerkaj¹ na Joego.
Oddali³ siê, nie patrz¹c za siebie. Chcia³ zachowaæ obojêtnoSæ oceanu.
Mimo wszystko zastanawia³ siê, jaka agencja mo¿e pochwaliæ siê tak
olSniewaj¹co piêknymi kobietami w swych szeregach. Zna³ kilka policjan-
tek, które by³y równie urocze i sexy co gwiazdy filmowe, ale ta ruda i jej
przyjació³ka przewy¿sza³y nawet celuloidowy standard.
Kiedy dotar³ na parking, by³ niemal pewien, ¿e mê¿czyxni w hawajskich
koszulach bêd¹ obserwowaæ jego hondê. JeSli to robili, ich stanowisko by³o
doskonale zamaskowane.
Joe wyjecha³ z parkingu i skrêci³ w prawo, w Pacific Coast Highway.
Nikt za nim nie jecha³.
Byæ mo¿e uSwiadomili sobie swój b³¹d i teraz szukali gor¹czkowo w³a-
Sciwego cz³owieka.
***
Zjecha³ z Wilshire Boulevard na San Diego Freeway, nastêpnie skiero-
wa³ siê na pó³noc, ku Ventura Freeway, i na wschód. Wydosta³ siê spod ch³od-
nych powiewów morskiej bryzy i zag³êbi³ w ¿ar San Francisco Valley. W
blasku sierpniowego s³oñca przedmieScia przypomina³y ceramikê wypalan¹
w piecu, gor¹c¹ i tward¹.
Cmentarz obejmowa³ trzysta akrów ³agodnych pagórków, p³ytkich doli-
nek i rozleg³ych trawników miasto umar³ych, Los Angeles nie¿ywych. By³
podzielony na kwatery Scie¿kami, które wi³y siê z wdziêkiem. Tu¿ obok sie-
bie, w intymnej równoSci, jak¹ zapewnia tylko Smieræ, spoczywali tu s³awni
aktorzy i zwykli sprzedawcy, gwiazdy rocka i rodziny dziennikarzy.
Joe min¹³ po drodze dwa pogrzeby: samochody zaparkowane przy kra-
wê¿niku, rzêdy rozk³adanych krzese³ na trawie, wzgórki wykopanej ziemi
przykryte miêkkim, zielonym brezentem. Przy grobach siedzieli przygar-
bieni ¿a³obnicy, sztywni w swoich czarnych sukienkach i czarnych garnitu-
rach, osaczeni upa³em, ale te¿ przybici ¿alem i poczuciem w³asnej
SmiertelnoSci.
Na cmentarzu mo¿na by³o znalexæ kilka du¿ych, rozbudowanych gro-
bowców i otoczonych niskim murkiem rodzinnych poletek z mogi³ami, ale
nie by³o tu granitowych lasów pos¹gów czy nagrobków. Niektórzy chowali
swych bliskich w niszach wykutych w Scianie mauzoleum. Inni woleli ³ono
ziemi zaznaczali groby jedynie mosiê¿nymi tabliczkami na p³askich ka-
30
miennych p³ytach, równo z gruntem, by nic nie zak³Ã³ca³o otoczenia przypo-
minaj¹cego park miejski.
Joe z³o¿y³ szcz¹tki Michelle i dziewczynek na ³agodnym zboczu pagór-
ka, ocienionym przez pinie i indiañskie wawrzyny. W pogodne dni po trawie
skaka³y wiewiórki, zaS o zmroku zjawia³y siê tu dzikie króliki. Wierzy³, ¿e
[ Pobierz całość w formacie PDF ]