[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pogodzić się z ich zachciankami?
-To nie tak. Mężczyzni zawsze są. Oni nie łkają, nie wzdychają i nie robią wymówek.
-Douglasie, nie mam za wiele doświadczenia, ale to co mam wystarczy, żeby się
przekonać, że ten kij ma dwa końce. Trzydzieści funtów nie na długo by starczyło, ale
nie chciałabym, żeby ci mityczni mężczyzni poczuli się zlekceważeni. Może
powinnam kupić trochę drobiazgów i dawać co jakiś czas, jak myślisz?
-Myślę, że mnie prowokujesz i nie postępujesz zbyt mądrze. Myślę też, że
powinienem cię wybić, że powinnaś trochę się zastanowić i opamiętać. Nie pozwolę
na impertynencje. BÄ…dz cicho.
-Może łańcuszki do zegarków - zastanawiała się głośno. - I na każdym mogłabym
kazać wygrawerować moje inicjały obok jego. Wiesz, to by było bardzo osobiste.
-Jeżeli szybko dasz mi dziedzica, zwrócą mi się wszelkie koszty - oświadczył sucho.
Oho, pomyślała. Sprowokowała go, a zemsta była brutalna. - Jeżeli powiesz, że nie to
miałeś na myśli, będę cicho i nawet nie wspomnę o łańcuszkach.
- Nic nie powiem. O tej porze roku niewiele osób z towarzystwa bawi w Londynie, ale
to, co jest, i tak wystarczy.
Dziś wieczór jest bal u Ranleaghów, to będzie twój debiut.
Założysz suknię, którą miałaś na sobie w Northcliffe. Pani Goodgame pomoże ci się
ubrać.
Tego wieczoru, kilka minut po jedenastej, pod imponującą rezydencją Ranleaghów
przy Carlisle Street Alexandra twarzą w twarz zetknęła się z kobietą, która najwidoczniej
znała Douglasa i wciąż go pragnęła.
Podsłuchiwała - i wcale się tego nie wstydziła. Prawdę mówiąc, nie miała czego, bo
mówili po francusku i nie rozumiała ani słowa. Była wściekła.
Kobieta była jak na jej gust o wiele za ładna, wiotka, bardzo kobieca, o dużych
oczach. Miała jakieś dwadzieścia pięć lat. Widziała, że białą dłonią dotyka rękawa Douglasa.
Stała bardzo blisko, nachylała się do niego, musiał czuć jej oddech na swoim policzku, jak jej,
Alexandry, kiedy go całowała. Miała niski, wibrujący głos. Douglas klepał jej dłoń i mówił
bardzo spokojnie, z nienagannym francuskim akcentem.
Dlaczego ojciec upierał się, żeby się uczyła włoskiego? Cóż za bezużyteczny język!
Kobieta wyglądała tak poważnie i tak interesowała się Douglasem. Kim była? Czy kupował
jej ubrania? Czy mu się odwdzięczała?
Douglas odwrócił się nagle, ledwo zdążyła schować się za zasłoną, która tworzyła coś
w rodzaju maleńkiej alkowy. Jakaś para całowała się w niej bez pamięci. - Przepraszam! -
wykrzyknęła Alexandra i uciekła.
Choć tego wieczora poznała pewnie z pięćdziesiąt osób, nikogo nie zapamiętała.
Czuła się trochę opuszczona. Dostrzegła lady Ranleagh, ale dobrotliwa dama żywo konwer-
sowała z dżentelmenem wyglądającym na kogoś bardzo ważnego i nieco pijanego.
Nie miała wyboru, stanęła przy parkiecie i obserwowała tańczące menueta pary.
Poruszali się wspaniale, wszyscy tacy piękni, bogaci i wykwintni. Poczuła się jak natręt,
prowincjuszka w za małym dekolcie. Spodziewała się, że lada chwila ktoś wytknie ją palcem
i zawoła: - Ona do nas nie należy! Wyrzucić ją!
- Czy wolno mi mniemać, że napotkałem zagubioną owieczkę, poszukującą dobrego
pasterza?
Interesujący wstęp, pomyślała, odwracając się w stronę szarmanckiego dżentelmena.
Był wysoki, dobrze zbudowany i nienagannie odziany. Miał bardzo jasne włosy i pewnie nie
więcej niż dwadzieścia pięć lat, ale wyraz cynizmu i smutnej mądrości malujący się w
intensywnie niebieskich oczach nadawał mu wygląd znacznie starszego. Musiała przyznać, że
był bardzo przystojny i świetnie wyglądał w wieczorowym stroju, tylko te oczy... Czyżby
proponował, że zostanie jej dobrym pasterzem?
-Nie zagubiłam się, sir, ale miło, że pan pyta.
-Jest pani siostrzyczką Melisandy, nie mylę się? Jedna z dam pokazała mi panią.
-Tak. Zna pan mojÄ… siostrÄ™?
-O tak. Jest najczarowniejszą, najwspanialszą istotą. Czy to prawda, że poślubił ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl