[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Panie kapitanie, jestem ranny, lecę na opatrunek! Po pół godzinie powraca.
Już jestem, wracam na pozycję posłusznie się melduje.
W nocy z 3 na 4 września mjr Stanisław Zucha, szef Batalionów Obrony Narodowej,
decyduje wypad na OsowÄ™. Opancerzona lokomotywa pociÄ…gnie w tÄ™ stronÄ™ po dwa wagony
z przodu i z tyłu, podjedzie pod niemieckie pozycje, narobi hałasu i zawróci z drogi. Ten
,,pociÄ…g pancerny powiezie zaledwie pluton strzelecki.
O pierwszej w nocy pociąg naszykowany przez gdyńskich straceńców jest już
podstawiony. Por. Matuszak wsiada do parowozu.
Uważajcie, by wam granatu nie wrzucili! przestrzega żołnierzy na pożegnanie. Jadą
pod górę w stronę lasu. Daleko jest do stanowisk niemieckich. W powietrzu rozbłysła rakieta.
Zbliżają się do stacji Kack Wielki. Trzy karabiny maszynowe stanowią całą siłę ognia tego
dziwnego pociÄ…gu.
Panie poruczniku, ja w nogę ranny odzywa się z cicha jeden z jego żołnierzy. To kula
przebiła płytę. St. strzelec Jan Połudzień .dostrzega wpadający do środka granat. Chwyta go i
z miejsca odrzuca daleko. Ale w wagonie jest już siedmiu rannych, ppor. Janusz Drobczyński
także. Pociski przeciwpancerne raz za razem przebijają płytę. Widać za cienka jest na tę
wojnę. Czas .wydać rozkaz powrotu. Ataki- artylerii i lotnictwa niemieckiego nie ustają.
Polskie niebo nie jest już chronione. Rodzi się za to batalion marynarzy. Odegra niebawem
wcale poważną rolę w działaniach tych pierwszych wojennych dni. Marynarze może nie dość
48
wyszkoleni, za to niezwykle wprost waleczni będą postrachem w bitwie na Kępie
Oksywskiej.
Toczy się wojna w jej esencji. Pośród ustawicznej zmienności sytuacji. Pełna akcji
zaczepnych, zaskakujących manewrów obu stron, choć wojna zrazu nierówna. Po jednej
stronie linii frontu stanęły doborowe oddziaÅ‚y rzucone przez Führera na tÄ™ specjalnie okazjÄ™.
Owi nosiciele i wykonawcy Blitzkriegu. Namaszczeni tą ideą, przekonani o słabości
przeciwnika wyrażonej liczbowo, pomni, że jego broń pamiętaj zamierzchłe czasy, że nikłe
jest wyszkolenie bojowe przeciwnika. Prący do przodu w nadmiernym pośpiechu, nierzadko
popełniający błędy. Nade wszystko jednak nie gotowi na walkę wręcz, na kosy, pośrodku
ciemnej nocy, z zasadzki, z niespodziewanego wypału, w odwecie za niedawną klęskę i
wykrwawienie, pomsty po zabitym dowódcy. Obu walczącym stronom obca jest myśl o
porażce. Polacy bowiem, inaczej jak wykonawcy myślą o wojnie błyskawicznej, biją się w
desperacji, w przekonaniu, iż należy odbić utracone, nie oddać posiadanego i walczyć do
ostatka. I za każdą cenę, choćby i zginąć przyszło.
Noc z 3 na 4 września to kolejny wypad na tyły wojsk gen. Eberhardta. Marynarze
uderzyli na Osowę, morski pułk strzelców na Wysoką. Zdobyte zostało przez marynarzy
Chwaszczyno. Straty niemieckie wyniosły 40 zabitych, zginęło też 9 polskich żołnierzy.
(Takie proporcje utrzymają się już do końca boju Gdynię, co tylko odwlecze moment
przegranej). Tym sposobem odsunięte zostało niebezpieczeństwo zaatakowania Gdyni od
południowej strony. Noc :.6 na 7 znów. wypełniona była nękającymi atakami polskiej strony.
Taktyka walki z ukrycia, pod osłoną nocy. Z zasadzki, przez zbliżenie się do przeciwnika
niemal na wyciągnięcie ręki. Stale nękanego. Podrywanie ze snu okupowanej stodole.
Nieprzytomny wzrok oficerów pośpiesznie zapinających pas z przytroczoną do niego kaburą.
Napatrzyli się obrońcy Gdyni na sceny tego, rodzaju do woli. Oni byli, bo musieli, w stałej
gotowości bojowej, świadomi, że tą jedynie drogą zrównać mogą po części choćby swoje
szansę z wrogiem. Ten bowiem wpierw rozwinąć musiał szyki, starannie przygotować
natarcie, podobnie barbarzyńskie metody byty mu z gruntu obce. Pastwić się więc będzie
nad gdyńskimi kosynierami w chwili ostatecznej kapitulacji, wielu każe rozstrzelać, boć to
przecież bandyci z kosami ruszającymi na okopy pełne po zęby uzbrojonych...
Bój o Gdynię toczy się często o wiele kilometrów od niej samej. Pod Wejherowem, w
rejonie Jeziora %7łarnowieckiego, na wysokości Kartuz i %7łukowa. Walki w tych rejonach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]