[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miała blond włosy i miłą zrelaksowaną minę.
- To twój chłopak? - dopytywała się ostrożnie Holly.
- Były.
Ciara pociągnęła nosem, jedna łza upadła na zdjęcie.
- Dlatego wróciłaś?
Ciara westchnęła.
- Pokłóciliśmy się.
- Ale czy... On cię nie skrzywdził ani nic takiego?
- Nie - zaprzeczyła gwałtownie. - Pokłóciliśmy się naprawdę o błahostkę. Zagroziłam, że wyjadę,
na co on powiedział, że się cieszy. - Ponownie zaczęła pochlipywać. Holly przytuliła ją i czekała. -
Nie przyszedł nawet na lotnisko, żeby mnie pożegnać.
Holly głaskała siostrę po plecach.
- I dotąd nie zadzwonił?
- Nie. A jestem tu już dwa miesiące - łkała.
- Może to po prostu niewłaściwy chłopak dla ciebie.
- Ale ja go kocham! A to była tylko kretyńska sprzeczka. Zrobiłam rezerwację na samolot, bo się
wściekłam. Nie sądziłam, że Mathew naprawdę mnie puści...
Zapatrzyła się w zdjęcie.
Okna w pokoju były szeroko otwarte. Z dali dobiegał znajomy plusk fal. W dzieciństwie siostry
dzieliły ten pokój. Szum morza uspokajał i wyciszał.
Ciara przestała szlochać.
- Przepraszam, Hol. Wiem, że to drobiazg w porównaniu z twoim nieszczęściem. Głupio mi, że
płaczę z takiego powodu.
- Strata ukochanej osoby jest zawsze bolesna, niezależnie od tego, czy jest spowodowana śmiercią...
Holly urwała w pół zdania.
- Podziwiam twoją siłę. Ja wypłakuję oczy za głupim chłopakiem, z którym spotykałam się tylko
kilka miesięcy.
- Moją siłę? - Holly roześmiała się. - Przesadzasz.
- Wszyscy twierdzą, że jesteś dzielna. Na twoim miejscu dawno leżałabym gdzieś w rowie.
- Nie bądz moim złym duchem - poprosiła Holly z uśmiechem.
- Ale jakoś sobie radzisz, prawda? - upewniła się z troską w głosie Ciara.
Holly pokręciła obrączką, którą miała na palcu. Zastanowiła się nad pytaniem siostry.
- Raz lepiej, raz gorzej... Bywam samotna, zmęczona, smutna, szczęśliwa, nieszczęśliwa, miewam
sto nastrojów na godzinę. Czasami sobie radzę.
- Oj, jesteś dzielna - zapewniła ją Ciara. - I panujesz nad sytuacją.
- Nie, to ty zawsze byłaś dzielna. A ja po prostu żyję z dnia na dzień. Siostra spochmurniała.
- Teraz na pewno nie jestem dzielna.
- A właśnie że jesteś. Ciągle podejmujesz jakieś wyzwania, skaczesz ze spadochronem, zjeżdżasz
na desce po skałach...
- To tylko brawura. Każdy może skoczyć na linie z mostu. Ty byś też skoczyła, gdybyś musiała.
- Tak, a gdyby twój mąż umarł, też byś sobie poradziła. Nie trzeba wielkiej siły. Człowiek po prostu
nie ma wyboru.
Spoglądały na siebie, świadome wzajemnych zmagań z losem. Ciara odezwała się pierwsza.
- Chyba jesteśmy do siebie bardziej podobne, niż nam się wydawało.
- Uśmiechnęła się do starszej siostry, która mocno ją przytuliła. - Kto by pomyślał?
Dochodziła ósma, kiedy Holly w końcu wróciła do domu. Było jeszcze widno. Przegadała z Ciarą
kilka godzin o jej przygodach w Australii. W tym czasie siostra co najmniej dwadzieścia razy
zmieniła zdanie, czy powinna zadzwonić do swojego chłopaka. Tuż przed wyjściem Holly zaklinała
się, że nigdy więcej się do niego nie odezwie. Teraz zapewne właśnie do niego dzwoniła.
Idąc w stronę ganku, Holly spojrzała z niedowierzaniem na ogród. Czyżby wyobraznia płatała jej
figle? Wydał jej się dziwnie zadbany.
Zawsze ogrodem zajmował się Gerry. Nie był zapalonym ogrodnikiem, ale Holly wręcz nie znosiła
takich prac, więc ktoś musiał odwalić brudną robotę. Kawałek trawy obrośniętej krzewami i
kwiatami teraz wyglądał jak zachwaszczone pole. Wraz ze śmiercią Gerry ego umarł też ich ogród.
Nagle przypomniała sobie o storczyku od Richarda. Wbiegła do domu i podlała spragnioną
roślinkę. Potem włożyła kurczaka do mikrofalówki i zaczęła wspominać miniony dzień. Uznała, że
był całkiem udany, mimo przykrego incydentu z facetem w kiosku.
Spojrzała na obrączkę. Kiedy mężczyzna czmychnął spod sklepu, poczuła się fatalnie. Zmierzył ją
wzrokiem, jakby miała na twarzy wypisane, że jest poszukiwaczką romansów. Wstydziła się, że w
ogóle rozważała propozycję pójścia z nim na kawę.
Gerry umarł, kiedy oboje bardzo się kochali, i nie umiała tak po prostu odkochać się tylko dlatego,
że go zabrakło. Wciąż czuła się mężatką, a spotkanie z innym mężczyzną uznałaby za zdradę. I
choć Gerry nie żył już od pięciu miesięcy, sercem i duszą wciąż należała do niego.
Mikrofalówka zapiszczała, kolacja była gotowa. Holly wyjęła danie i od razu wyrzuciła je do
śmieci. Straciła apetyt.
Wieczorem zadzwoniła do niej rozgorączkowana Denise.
- Nastaw prędko Dublin FM! - Holly podbiegła do radia, włączyła.
- Tu rozgłośnia Dublin FM. Mówi Tom O Connor. Jeżeli ktoś dopiero teraz zaczął nas słuchać,
powtarzam, że rozmawiamy o ochroniarzach. Ponieważ wejście do klubu Boudoir wymagało nie
lada zabiegów ze strony bohaterek Dziewcząt w wielkim mieście , chcielibyśmy poznać państwa
zdanie na temat bramkarzy w lokalach. Czy macie o nich pochlebne zdanie? Czy sÄ… zbyt brutalni?
Nasz numer to... Holly znów podniosła słuchawkę.
- No i co? - spytała koleżanka.
- Denise, aleśmy narozrabiały!
- Wiem - roześmiała się. - Widziałaś dzisiaj gazety?
- Owszem. Trochę to wszystko głupie.
Słuchały dalej audycji. Jakiś słuchacz pomstował na ochroniarzy, a Tom próbował studzić jego
emocje.
- Słuchasz go? - zapytała Denise. - Prawda, że mój ukochany brzmi zmysłowo?
- Chyba tak. Rozumiem, że nadal jesteście razem?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]