[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mamy schwytać Broniaka...
- No tak! Tomasz Kardel. Zapamięta pan? Kardel. Ale on może coś tam zmieni w
paszporcie... Szukajcie go w Szczecinie, on musi tam być, ten przeklęty nożownik.
Znajdziecie go?
- Jest chyba przekonany, że zabił pana.
- No pewnie, bo inaczej nie dzgałby mnie nożem jak prosiaka... Nawet prostaka tak się
nie kłuje. On myśli, że mnie zabił, i na pewno zamelduje się w hotelu na nazwisko Kardel.
Ma także fałszywy dowód osobisty. Nie pamiętam tego nazwiska. Cholera, szkoda... Panie,
niech pan poprosi waszego lekarza... żeby mi zaaplikował jakiś narkotyk. %7łebym jeszcze
trochę pożył. Choćby dwie godziny. I żebym zobaczył, jak pan przywozi w kajdankach tego
Marczuka. Parszywego rzeznika... Boże, po co on mnie kłuł, po co? No niech pan sam powie,
po co?
Szydło poruszył się niespokojnie, jęknął. Dotknął dłonią mego przedramienia i
zacisnÄ…Å‚ na nim palce.
- Niech pan coś zrobi, żebym dożył...
- Dożyje pan - powiedziałem - nawet do rozprawy sądowej. Takiego człowieka jak
pan musimy ocalić. Koronny świadek.
- Niech pan nie mówi - westchnął Szydło - niech pan nie pociesza. Sam czuję, że
jestem coraz słabszy... Zawsze byłem ciekaw, jak to jest... kiedy się umiera. Teraz już wiem.
- Lekarz gwarantuje panu co najmniej dwadzieścia lat życia. Tylko musi pan na siebie
uważać. %7ładne takie wyczyny jak z Falkoniową.
Zwolnił uchwyt dłoni zaciśniętej na moim przedramieniu. Powoli docierało do jego
świadomości, co powiedziałem. Jednak jeszcze nie dowierzał.
- Ile? Dwadzieścia? Minut czy lat? Pan chyba nie odważył się...
- Lat, panie Szydło. Może nawet trzydzieści. Jest pan silnym mężczyzną i nie sprawi
nam pan zawodu.
- To świństwo - powiedział powoli. - Parszywe świństwo...
- Mniejsze - uzupełniłem - niż rozkaz, żeby udusić Ząbka w kasie, niż zamordowanie
Falkoniowej. Prawda? Niech pan będzie nadal szczery.
Odwrócił się, twarz wtulił w poduszkę.
Teraz mogłem zatrzymać magnetofon. Jeśli nawet nie starczyło taśmy na kilkanaście
ostatnich zdań, nie miało to większego znaczenia. Ale chyba wszystko było nagrane.
Otworzyłem drzwi i skinąłem na kaprala, którego zastałem przy łóżku Szydły. Kiedy
już usiadł na krześle, wyszedłem.
87
Lekarz i inspektor stali na półpiętrze. Zbliżyłem się do nich i powiedziałem
inspektorowi, żeby ani na sekundę nie zostawiać Szydły samego. Dalsze polecenia nadejdą
pózniej.
- Co pan powiedział rannemu? - zapytał doktor Zwiątek. Jeszcze wciąż był
zdenerwowany.
- Słuchałem, o czym on mówi. Miał więcej do powiedzenia niż ja.
- Ale czy powiedział mu pan, że umrze?
- Doktorze, pan mimo wszystko nie docenił wytrzymałości tego człowieka. Pan nie
zna takich ludzi jak on i nie wie pan, ile mogą wytrzymać. Są bardziej wytrzymali niż pan i ja.
- Ale czy pan mu powiedział...
- Powiedziałem mu, że pożyje co najmniej dwadzieścia lat, w więzieniu. Jeśli tylko
prokurator nie zażąda innego wyroku, który wniwecz obróci pańskie starania o jego zdrowie.
- Pan wie - odparł doktor - że nie mogłem inaczej zareagować.
- Rozumiem pana, doktorze. Niech mi pan wybaczy mojÄ… propozycjÄ™.
- Ale chyba nie chcecie go teraz zabrać?
- Wykluczone. Pan sam zadecyduje, kiedy będzie można przewiezć rannego. Nikt
inny.
Inspektor odprowadził mnie do samochodu; sierżant wyjechał o wiele wcześniej,
radiowozem zdążającym do Szczecina.
- Zostanę tutaj - powiedział inspektor. - Obawiam się, że istnieje możliwość... %7łe ktoś
zechce go dobić.
- Istnieje taka możliwość.
- Każę odsunąć łóżko Szydły od ściany i postawić na środku pokoju.
- Tak będzie lepiej.
- To to cześć, dziękuję.
Wsiadłem do samochodu. Kiedy włączyłem motor i przejechałem kilka kilometrów,
nadano nowy komunikat: że dwa posterunki przed Szczecinem zanotowały przejazd simki z
zagraniczną rejstracją i z końcówką numeru  11 . I że nadal obowiązuje cisza w eterze.
Już niepotrzebna cisza w eterze. Broniak wykorzystał ją do ostatniego ułamka
sekundy. Dojechał do Szczecina i tam zapewne wysiadł.
Przerwałem tę ciszę wywołując komendę. Powiedziałem, że  Bolek jest już w
Szczecinie. Wszystkim radiowozom trzeba przekazać komunikat, że odwołano ciszę w
eterze...
CZSC SZÓSTA
POJEDYNEK
88
W warszawskiej komendzie porucznik Witek zgłasza się u majora Ptaka.
- Nic nowego w sprawie Broniaka - melduje. - Nic nowego ze Szczecina. W ogóle nic
nowego. Jeśli mogę coś powiedzieć...
- ProszÄ™.
- Moim zdaniem Broniaka już nie ma w Szczecinie. Codziennie sprawdzamy
dokładnie wszystkie raporty, meldunki i informacje. Codziennie kontroluje się wszystkie
zameldowania w hotelach, sprawdza się niepewnych. To wykluczone, żeby Broniak ukrywał
się w Szczecinie, właśnie tam, gdzie...
- Gdzie co? - przerywa major. - Przecież Broniak nie ma pojęcia, że Szydło żyje i że
złożył zeznania.
- Ale sądzi, że znalezliśmy martwego Szydłę pod Gospodą, bo tam go zostawił. Może
się jednak czegoś domyśla, jeżeli nie melduje się na nazwisko właściciela paszportu, Tomasza
Kardela. Nie wiem, czego się jeszcze spodziewa kapitan Wójcik. Już od tygodnia krąży razem
z sierżantem po Szczecinie...
- Nie możemy mieć żadnych zastrzeżeń do działalności kapitana. Szef przesłuchał
taśmę z wyznaniami Szydły, którą Wójcik przesłał nam przez kuriera. To naprawdę
rewelacyjna historia.
- Tak - potwierdza porucznik. - Nigdy się tego nie spodziewałem, że sprawa jest tak
grozna i zagmatwana.
- Dobra - mówi major. - Jednak zawsze mamy do czynienia ze sprawami, których się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl