[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ja wybieram, z kim i kiedy wezmę ślub, a nie oni!
- Wciąż nie rozumiem, dlaczego po tym wszystkim, co powiedziałeś, chcesz się ze
mną ożenić.
- Nie? To proste. Małżeństwo od dawna figuruje w spisie rzeczy, które powinie-
nem kiedyś zrobić. Dotąd nie musiałem się spieszyć. Teraz to się zmieniło - jego czarne
oczy zalśniły. - Widzisz, Lauro, mój ojciec jest stary i schorowany. Jego największym
marzeniem jest, żebym dał mu wnuka, a jednocześnie spadkobiercę. Dzięki tobie zała-
twię małżeństwo i dziedzica za jednym zamachem.
Laura pokręciła głową.
- To takie wyrachowane.
- Tak uważasz? - roześmiał się cynicznie. - W przeciwieństwie do ciebie nie wy-
chowałem się na bajkach o miłości ze szczęśliwym zakończeniem. Spójrz na to od strony
praktycznej, a nie emocjonalnej. Uznam Aleksa za swojego syna i zapewniÄ™ wam bez-
pieczeństwo finansowe, jakiego nigdy wcześniej nie zaznaliście.
R
L
T
Laura pomyślała, że przede wszystkim da mu to nad nimi władzę. A jeśli będzie
chciał wykorzystać tę władzę przeciwko niej? Zepchnie ją na drugi plan i przeciągnie
Aleksa na swoją stronę. Cały wysiłek, który włożyła w wychowywanie syna, zostanie
zniweczony przez charyzmÄ™ i pieniÄ…dze Konstantinosa...
- Nie! Nie, nie, nie! - krzyknęła.
Zcisnęło jej się gardło od nadmiaru emocji i panującego w sali zaduchu. Nagle po-
czuła, że musi uciec jak najdalej od Konstantinosa i pułapki, którą na nią zastawiał.
Złapała torebkę i bez słowa wymaszerowała z baru, nie bacząc na ciekawskie spoj-
rzenia zakochanych par wokół niej. Na dworze powietrze było równie parne jak w środ-
ku. Przytłoczył ją ciężki, odurzający zapach róż. Już miała zdjąć swoje wysokie buty i
pobiec na przystanek autobusowy, gdy mocna dłoń ścisnęła jej ramię. Konstantinos ob-
rócił ją ku sobie.
Wpatrywał się w nią przez chwilę. W jego oczach lśniła furia, a w policzku drgał
mu nerwowo mięsień. %7ładna kobieta nigdy mu nie odmówiła. I żadna nigdy nie odwró-
ciła się na pięcie, by odejść bez słowa.
- Nigdy więcej tak nie rób! - przykazał.
- Jestem wolnym człowiekiem i mogę robić, co mi się podoba.
- Tak uważasz? W takim razie ja też mogę!
Bez żadnego ostrzeżenia przyciągnął ją do siebie. Laura chciała mu się oprzeć - tak
samo, jak opierała się jego namowom, by za niego wyszła. Ale jej ciało pragnęło czegoś
zupełnie przeciwnego. Z przerażeniem odkryła, że ma ogromną ochotę przysunąć się
jeszcze bliżej. Wtulić się w jego ramiona.
W bladym świetle latarni uniósł lekko jej twarz i spojrzał w oczy.
- Dopiero w tym kontekście słowo  chcieć" jest odpowiednie. Pragniesz mnie,
Lauro, a ja pragnę ciebie. Nie pytaj dlaczego. Po prostu tak jest - wyszeptał i ją pocało-
wał.
W pierwszej chwili chciała zaprotestować, ale cała wola oporu opuściła ją. Wcze-
piła się w jego ramię, czując pod palcami gładki jedwab jego koszuli i twarde mięśnie
pod nią. Czy to złość i frustracja napędzały jej pożądanie? Czy może coś nieporównanie
grozniejszego - to, że jej serce wciąż biło dla mężczyzny, który miał ją za nic?
R
L
T
- Och - jęknęła, czując, jak Konstantinos przesuwa dłonią w dół jej pleców.
Całe jej ciało przeszył dreszcz.
- Theos mou - wyszeptał.
Zaciągnął ją do ciemnego zakamarka z boku hotelu i zaczął obsypywać tysiącem
pocałunków. Była tak samo namiętna jak przed laty...
Nagle usłyszał warkot zbliżającego się samochodu i zobaczył silne światło reflek-
torów. Uświadomił sobie, co właśnie robił - on, Konstantinos Karantinos, całował się w
jakiejś ciemnej wnęce z kobietą. W dodatku tak podniecony był po raz ostatni chyba jako
nastolatek...
- Chodzmy na górę - wyszeptał, muskając ustami jej szyję.
W głowie Laury włączyła się syrena alarmowa. Otworzyła gwałtownie oczy.
- Na górę? - powtórzyła.
- Tak. Tam będzie wygodniej. Ogromne łóżko, ogromna przyjemność - wyszeptał,
całując ją w szyję.
- Wynająłeś pokój?
- Dokładniej apartament. Nie najlepszy, jaki widziałem, ale też nie najgorszy.
- Zaraz, zaraz... - serce Laury waliło jak szalone. - Myślałeś, że potulnie pójdę z
tobą do łóżka?
Uśmiechnął się.
- Potulnie to nie jest słowo, którego się spodziewałem. Przed chwilą pokazałaś, jak
bardzo potrafisz być namiętna. Zresztą z tego co pamiętam, zawsze taka byłaś.
Te ostatnie słowa stwarzały iluzję bliskości, jak gdyby łączyła ich jakaś wspólna,
pełna czułości przeszłość. A to przecież nieprawda, pomyślała Laura. Aączyło ich jedy-
nie pożądanie, które wymknęło się spod kontroli. I choć teraz to pożądanie było tak samo
silne jak wtedy, nie powinna mu ulegać. Jeśli to zrobi, Konstantinos znów da jej do zro-
zumienia, że jest nie lepsza niż byle ladacznica.
- Nie idę z tobą na górę - powiedziała stanowczo, wyrywając się z jego objęć.
Konstantinos nie posiadał się ze zdumienia. Przez chwilę studiował uważnie twarz
Laury w poszukiwaniu jakichś znaków, że zaraz zmieni zdanie. %7ładnych jednak nie zna-
lazł. Czy naprawdę spodziewał się, że ulegnie mu tak łatwo jak dawniej?
R
L
T
Dzięki żelaznej samokontroli, którą się szczycił, okiełznał swoje pożądanie, po-
zwalając, by wyparowało z jego ciała niczym krople wody z rozgrzanej greckiej ulicy.
Skupił się na sprawie, która przecież przywiodła go do Colinwood.
- Czy ten drobny przerywnik nie przekonał cię, że moglibyśmy z powodzeniem
spróbować życia w małżeństwie? - zapytał, zdążając za nią po żwirowej dróżce.
- Pięknie to ująłeś, ale nie.
Czując, że uginają się pod nią kolana, Laura opadła na drewnianą ławkę przed
głównym wejściem do hotelu. Niech tylko spróbuje jej tutaj dotknąć!
Konstantinos usiadł obok niej. Czy udawała upartą i stanowczą, by w końcu
zwiększyć swe żądania? Uśmiechnął się gorzko. Jeśli tak, szybko przekona się, że to on
rozdaje karty.
- Chciałbym wiedzieć, co twoim zdaniem stoi na przeszkodzie.
- Jak to co? Alex, oczywiście - wypaliła bez wahania. - Naprawdę uważasz, że mo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl