[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-Ona jest zwierzaczkiem, a w większości przypadków jest to pozycja którą
człowiek osiąga z własnej woli, ponieważ ona lub on jest zakochany w nocnym
wędrowcu. Jestem pewna że jest dobrze traktowana. Widzialam zle traktowane
zwierzaczki, a ona takim nie jest. W rzeczywistości, sądząc po ubraniach i biżuteri którą
miala na sobie, to traktujÄ… jÄ… bardzo dobrze.
-Nie wiesz tego!
Skrzywiłam się, podciągając nogi do normalnej pozycji i przesuwając się na
krawędz krzesła. Danaus położył dłonie na oparciu kanapy, która nas dzieliła i pochylił
się by spojrzeć mi w oczy.-Ona jest więzniem.-warknął.- On ogranicza jej ruchy. Karmi
siÄ™ niÄ…. Dzieli siÄ™ z kolegami. Jest dla niego tylko rzeczÄ….
-Dla mnie brzmi jak zwierzątko. Nie ma nic dziwnego w żadnym z tych
przykładów.-przerwałam, szukając jakiegoś sposobu, w jaki mógłby zaakceptować układ
Sofii.-Spójrz Danaus. Sama wpakowała się w tą sytuację. Po prostu będzie musiała sobie
z nią poradzić. Jeśli ona jest szczęśliwa, on się w końcu nią znudzi. Do diabła, jest
prawdopodobieństwo że po wszystim będziemy musieli zabić Veyrona, więc wtedy
będzie wolna. Nie możemy po prostu wejść i powiedzieć mu że ma ją uwolnić.
-Dlaczego nie możemy jej teraz uwolnić?
Potrząsnęłam głową i spojrzałam na moje ręce, splecione na kolanach.-Tak po
prostu nie można.
-Co to do cholery ma znaczyć?
-Ona jest zwierzaczkiem Veyrona.-pchnęłam się na nogi, co spowodowało że
Danaus również się wyprostował.- Nie kradnie się zwierzaczka innej istoty, chyba że
chcesz rozpocząć wojnę. Nie chcę jej. Nie chcę spędzić reszty mojego życia na
chronieniu jej. Wystarczające złe było to że uznałam Budapeszt za moją drugą domenę.
Nie ma potrzeby dodatkowo odbierać innemu nocnemu wędrowcowi zwierzaczka, kiedy
ten jest pod jego ochroną. Moja reputacja nie może być bardziej oczerniona.
-Nie mialaś problemu odbierając Tristana Sadirze, gdy byliśmy w Wenecji.-
stwierdził oskarżycielsko Danaus.
-Trybunał sabatu zamierzał go zabić a Sadira nie zamierzała zrobić nic by to
powstrzymać! Nie miałam wyboru. Nie mogłam stać i to oglądać. Obiecałam mu że
pomogę mu się od niej uwolnić.-argumentowałam, w końcu podnosząc głos.
-A Nicolai? Jaką masz przy nim wymówkę? Nie możesz mi powiedzieć że nie
było wielkiego ryzyka, przez konfrontację z Jabarim i resztą sabatu, zabierając im z rąk
wilkołaka. Wiedziałaś że będziesz musiała spędzić resztę życia chroniąc go przed
Jabarim.
-Cholera, Danaus! Byłeś tam. Mieli oddać Nicolai'a w ręce naturi. Była szansa że
byłby kolejną ofiarą, która miała złamać pieczęć. Nie mogliśmy podjąć takiego ryzyka.
Nikolai musiał zostać usunięty z sabatu. Nie było wyboru.
-Wygodne.- łowca uśmiechnął się ironicznie.- Do obojga masz pretekst.
-Czy Sofia jest w niebezpieczeństwie? Nie!
-Nie wiesz tego.
-Veyron lubi swojego małego zwierzaczka. Nie jest w żadnym niebezpieczeństwie
tak długo jak jest mu posłuszna. On będzie ją chronił i ona to wie. Sofia nie jest w żaden
sposób zagrożona, ze strony sabatu i naturi. Cholera, jest chyba najlepiej chronionym
stworzeniem w Budapeszcie.
-Ale nie jest wolna.
-To nie jest nasz problem.
-Ona jest człowiekiem i chce być wolna. A to sprawia że to jest mój problem.-
powiedział Danaus. Patrzył na mnie przez kilka sekund, jakby czekał aż się z nim
zgodzę, ale nie powiedziałam ani słowa.- Idę jej pomóc.-Odwrócił się i zaczął wychodzić
z hotelowego pokoju.
Z warknięciem położyłam jedną nogę na poduszkach z kanapy i przeskoczyłam
nad oparciem. Po kilku krokach byłam już przed nim, zanim zdążył dotrzeć do drzwi.
Położyłam dłoń na jego piersi, zatrzymując go.
-Nigdzie nie pójdziesz.- rozkazałam.- Próbując ją uwolnić, masz zamiar
rozpocząć wojnę. Musimy jeszcze pozbyć się naturi i odkryć czemu ważne dla Macaire
było to byśmy tu przyjechali. Uwolnienie Sofii nie jest cześcią tej umowy.
Gdy stałam tak blisko Danausa coś przykuło moją uwagę. Brałam głęboki wdech,
kiedy zauważyłam nowy zapach w powietrzu. Był wszędzie wokół nas. Wypełniał mały
korytarz, który prowadził do pokoju hotelowego, tak jak gdyby inna osoba stała
bezpośrednio między nami. Wypuściłam powietrze i zrobiłam drugi wdech, by upewnić
się że sobie tego nie wymyśliłam.
Poczułam Sofię. Albo raczej poczułam jej perfumy. Były wszędzie. Powoli
podniosłam rękę z klatki piersiowej Danausa obwąchałam ją i prawie natychmiast ją
odsunęłam. Zapach był jeszcze silniejszy. On pochodził od Danausa.
-Co ty robiłeś?-zapytałam. Wściekłość wypełniała mój głos, gdy wcisnęłam się
plecami w drzwi.
-O czym ty mówisz? Zmieniasz temat...
-Co ty robiłeś? Czuję ją. Ona jest wszędzie.-nagle odepchnęłam się od drzwi i
pochyliłam do Danausa, więc mój nos był zaledwie centymetr od jego piersi. Zapach
perfum Sofii uderzył mnie w twarz, ponownie odpychając mnie od łowcy.-Ona jest na
tobie!
-Mira jesteś śmieszna.
-Ja jestem? Przychodzisz do mnie, cuchnÄ…c drugÄ… kobietÄ… i domagasz siÄ™ bym
pomogła ci ją uwolnić. Co ja mam o tym myśleć? Przez moment myślałam że
interesujesz się mną, ale widocznie jakiś żałosny człowiek przechwycił twoją uwagę. Co
to ma być, Danaus? To dlatego że jest bezradną panienką w niebezpieczeństwie, czy po
prostu dlatego że jest człowiekiem?
-Nic się nie działo. Kiedy powiedziałem jej że pomogę jej uciec od Veyrona,
rzuciła się na mnie. Przytuliła mnie i pocałowała w policzek. Nic więcej.
Niskie warknięcie wypsnęło mi się, kiedy złapałam jego koszulę i rzuciłam nim o
jedną ze ścian.-Pozwoliłeś jej się dotknąć! Jesteś mój! Nie rozumiesz tego? Zrobiłam z
ciebie mojego męża przed sabatem i całym narodem nocnych wędrowców, a ty wybrałeś
człowieka zamiast mnie.
-Nie jestem twój! Nie jestem twoim zwierzątkiem!-ryknął Danaus, próbując mnie
odepchnąć od siebie, ale nawet nie drgnęłam.
-Nie nie zwierzątkiem. Dałam ci wyższą pozycję. Przed sabatem jesteś mi równy.
Jesteś chronionym i kochanym mężem.- po tym uwolniłam go, pozwalając mu się trochę
odsunąć, kiedy wróciłam do drzwi i pochyliłam się do niego.- A ty przychodzisz do mnie,
pachnÄ…c niÄ….
-Ona jest bezradnym człowiekiem wplontanym w nieodpowiednią sytuację.
Musimy jej pomóc.-odpowiedział Danaus, unikając tematu, a wyglądało to tak jakby już
znalazł zastępstwo dla mnie. Mój żołądek wykręcił się, a zęby miałam zaciśnięte. Nie
potrzebował tego teraz. Bardziej zaniepokojona byłam zagrożeniem naturi w
Budapeszcie, zabiciem Rowe, i unikania zabijania w tym procesie.
Włożyłam obie ręce pomiędzy włosy, odwróciłam się do niego plecami i
spojrzałam na drzwi które prowadziły do hotelowego przedpokoju. Potrzebowała więcej
czasu by przejrzeć sprawy naturi i dowiedzieć się czemu użytkownik magii chciał mnie
zabić. Byłam również pewna że Stefan wolałby żebyśmy zrobili coś z zaginięciem jego
asystentki, zanim narobię więcej problemów.
-Musimy zaczekać, Danaus.-powiedziałam, wymuszając słowa spokojnym tonem,
gdy odwracałam się z powrotem do niego. Starałam się być rozsądna. Próbowałam wbić
mu jakieś wątpliwości i pomóc mu po czasach, w jakich od pomógł mi. A jednak zapach
Sofii był fizyczną barierą pomiędzy Danausem a mną.
-A co jeśli ona nie ma czasu by czekać na nas?-dopytywał się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]