[ Pobierz całość w formacie PDF ]

byłoby o tym powątpiewać). Nie musiałem się martwić ani o pieniądze, ani o pracę, gdyż
miałem wystarczająco dużo złota, by przeżyć tu bezproblemowo kilka lat. Ale, rzecz jasna,
gdy tylko stwierdziłem, że jestem w niewłaściwym miejscu, już marzyłem, aby się stąd
wyrwać. Tylko że akurat to nie zależało ode mnie. Czy nie próbowałem wyjaśnić tego, co się
dzieje? Mój Boże, oczywiście że próbowałem, ale kto byłby w stanie udzielić odpowiedzi na
moje pytania? Kto, zważywszy całokształt sprawy, uwierzyłby, że nie jestem wariatem?
Miałem psychoterapeutkę i opowiedziałem jej wszystko o sobie.
 Sprawdziłam cię  usłyszałem od niej kiedyś  nigdy nie było morderstw, o których
opowiadasz. To  drugie życie istnieje jedynie w twojej wyobrazni.
 To o czym mówię, nie jest do sprawdzenia  odparłem zrezygnowany  przecież
wszystko działo się gdzie indziej.
 A więc chcesz, abym uwierzyła, że podróżujesz pomiędzy światami i zabijasz w nich
dziewczyny? Wybacz, ale wytłumaczenie jest o wiele prostsze...
Tak, rzecz jasna, miała teorię na mój temat i chciała, abyśmy oboje w nią uwierzyli. W
końcu była psychoterapeutą i nie mogła nic mieć żadnej teorii. Ale wiedziałem doskonale, że
w jej koncepcji nie ma ziarna prawdy. Nie pamiętałem swego dzieciństwa i cóż z tego? Ta
amnezja nie była postawieniem psychologicznej blokady. Nie była obroną przed
wspomnieniem o wydarzeniach, o których nie chciałem pamiętać. Które  jak powiedziała
 były może zbyt straszne, aby o nich pamiętać. Straszne było nie to, co było. Straszne było
to, co się działo. To, że musiałem zabijać, choć zabijać nie chciałem. To, że byłem kimś
innym, kimś obcym, a zabójstwo stanowiło jedynie środek umożliwiający poszukiwanie
Domu, za którym tęskniłem. Ale lekarka nie potrafiła tego zrozumieć ani nie potrafiła mi
pomóc. A ja nie mogłem zrezygnować z poszukiwania mojego świata. Dom jest
najważniejszy. Każdy człowiek musi znać swoje miejsce w czasie i przestrzeni, a ja ani go nie
znałem, ani nie potrafiłem do niego dotrzeć.
W miejscu, do którego trafiłem, spędzałem czas w zasadzie spokojnie. Dużo czytałem,
czasem wieczorami chodziłem do nocnych klubów lub do pubów. Poznałem parę osób i
kilkanaście razy wylądowałem w łóżku z miłymi kobietami. Kupiłem bardzo przyzwoicie
wyglądające polskie dokumenty, zdążyłem zrobić kurs doradztwa finansowego, co nie było
niczym trudnym, kiedy poznałem realia gospodarcze. W końcu jestem specjalistą od tych
spraw. W każdej chwili mogłem zacząć pracować, a propozycji było aż nadto.
Pewnego dnia, kiedy jadłem w kawiarni śniadanie, zobaczyłem, że przy stoliku obok siedzi
ta dziewczyna. Wstałem.
 Dzień dobry  powiedziałem  chciałbym pani podziękować.
Nie poznała mnie i spojrzała na mnie, nie rozumiejąc, a jej partner zesztywniał, jakby
uważał, że za chwilę nadejdzie czas, by dać mi w mordę.
 To było w marcu. Na Marszałkowskiej. Rano  wyjaśniłem  poczułem się wtedy
słabo, a pani spytała, czy nie potrzebuję pomocy.
 Ach tak  przypomniała sobie i uśmiechnęła się.
Odgarnęła znajomym już gestem kosmyk włosów z czoła.
 Cieszę się, że nic się panu nie stało.
 Chciałbym się jakoś zrewanżować  powiedziałem właściwie na złość temu facetowi,
który przyglądał mi się wściekłym wzrokiem  proszę, to moja wizytówka na wypadek,
gdyby potrzebowała pani pomocy specjalisty.
Podałem jej kartonik i uśmiechnąłem się na pożegnanie. Zapłaciłem rachunek i
wyszedłem. Zadzwoniła wieczorem następnego dnia. Telefon od niej nie zdziwił mnie. Czas i
doświadczenie pozwoliły mi się przyzwyczaić do powodzenia u kobiet. Zaskoczony byłem
raczej tym, że ani pierwsza, ani druga, ani nawet dziesiąta randka nie skończyły się w łóżku.
Ale nie nalegałem. Pozwoliłem wydarzeniom toczyć się łagodnie i wedle ich własnej woli.
Alicja, bo tak miała na imię, przyzwyczajała mnie do spotkań, do własnej obecności i
spowodowała, że czasem zapominałem o Domu. Na krótką chwilę, ale była to chwila pełna
ulgi, choć potem zmagałem się z wyrzutami sumienia.
Pewnego wieczoru siedzieliśmy z kieliszkami białego wina, już po dobrej kolacji, i
słuchaliśmy muzyki. Grał modny tu i teraz zespół, a piosenka nosiła tytuł  Biały pies .
Mały, biały pies bez łat wciąż przychodzi do mnie w snach
Mały, biały psie nie dręcz mnie!
Lecz ten pies wcale nie jest taki mały!
Ma dwa metry wzrostu, sześć długości
Przyszedł do mnie tutaj znów, gdyż się boi samotności!
 Czy miewasz senne koszmary?  spytała.
 O, tak  odparłem  kiedy śnię, że nigdy nie zdecydujesz się zaznać ze mną rozkoszy
seksu...
 Ale nie, pytam serio  uśmiechnęła się, a ja tak lubiłem ten uśmiech.
 Czasami  wzruszyłem ramionami, ale to była nieprawda.
Mam zawsze koszmary i nigdy rano ich nie pamiętam. Ale budzę, się czując strach i żal za
czymś utraconym. Są chwile, w których chciałbym nie żyć. Coraz częściej są takie chwile.
Może to byłoby lepiej? Potwór umarł...
 O czym one sÄ…?
 Jak każde koszmary. O strachu.
 A ja śnię o śmierci  powiedziała  śni mi się zawsze to samo. Leżę w łóżku, w
pokoju o cytrynowożółtych ścianach. Aóżko jest okrągłe i bardzo wygodne. I wtedy ktoś
podchodzi i kładzie dłoń na mojej szyi.
Słuchałem jej i mało nie zakrztusiłem się winem.
 Przytulam się do tej dłoni, bo to jest ktoś, kogo kocham, a wtedy on mnie zabija. Tak
szybko, że nie czuję ani bólu, ani strachu. I sen się kończy. Głupie, prawda?  spojrzała na
mnie z zakłopotaniem.
Zcisnąłem mocno oparcie fotela, bo nie mogłem powstrzymać drżenia ręki.
 Chryste Panie  pomyślałem  przecież to niemożliwe, aby śniła o mnie.
I to było niemożliwe! Kobietę, którą wybiera mi ten przeklęty los, zawsze widzę po raz
pierwszy w życiu i natychmiast czuję ból, i cholerny zapach melonów. Alicja była przy mnie
zupełnie bezpieczna.
 Zbladłeś  powiedziała.
 Ja...  przełknąłem ślinę  ja miałem też podobny sen. Ale tylko raz. Muszę już iść.
Wstałem i zacząłem się poważnie zastanawiać, czy nie wyjechać z Polski. Teraz, kiedy
miałem paszport, było to już możliwe. A sen Alicji za bardzo mnie zaniepokoił.
 Do widzenia, Alicjo  powiedziałem  zadzwonię jutro, dobrze?
Jednak wiedziałem, że nie zadzwonię i nie zobaczę się z nią już nigdy. Póki mogłem,
chciałem odsunąć od niej niebezpieczeństwo. Nawet, jeśli jedyną przesłanką miał być ten
głupi sen.
 Zostań ze mną dzisiaj  poprosiła, kiedy byłem już w progu.
I zostałem, Boże wybacz mi.
Następnego dnia przeprowadziłem się do Alicji, co nie było trudne zważywszy na fakt, że
cały mój majątek składał się z paru kompletów ubrań. Walizka ze złotem spoczywała
bezpiecznie w bankowym sejfie, choć właściwie powinienem mieć ją stale przy sobie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl