[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bowiem z podwójnymi rzędami wioseł i doborowymi przy nich niewolnikami, nawet pomimo
spowalniających go postawionych żagli, był w stanie rozwinąć większą prędkość niż pozostałe
jednostki. Tym sposobem Commodorus dosyć nieroztropnie wysforował się przed resztę flotylli.
Czując się odrobinę niepewnie, Conan spojrzał na nadciągający statek. Zbliżał się nieubłaganie i
teraz, gdy był już niedaleko, Cymmerianin ujrzał coś zdumiewającego. Na pokładzie wroga
znajdowali się skuci łańcuchem skazańcy i szumowiny z portowych tawern, wprawni żeglarze,
którzy radzili sobie chwacko, mimo iż ich łódz dysponowała tylko pojedynczymi rzędami wioseł.
Nigdzie jednak nie było widać gotowych do walki piratów. Conan dostrzegł tylko dwóch zabijaków
w łachmanach, którzy gorliwie wymachiwali batami i pilnowali, by zachowany został rytm
dyktowany przez bęben. Może oddział przygotowany do abordażu szykowały się do walki na
pokładach innych jednostek floty pirackiej? Ale dlaczego? Czy samotny statek skazano na zagładę?
Czyżby miał za zadanie wybić dziurę w burcie okrętu flagowego albo zgruchotać część jego
dziobowych wioseł i samemu dać się staranować?
Podobna akcja z pewnością unieruchomiłaby okręt Commodorusa na krótki czas, lecz szkodę
niebawem by naprawiono, a załoga większej jednostki i tak zajęłaby mniejszą, zyskując tym
samym jeden statek więcej, co z pewnością przypieczętowałoby zgubę piratów.
I nagle w umyśle Conana pojawiło się dużo prostsze i bardziej złowrogie rozwiązanie. Aż jęknął ze
zgrozy i chciał właśnie ostrzec Commodorusa&
Spóznił się jednak. W tej samej chwili wydano kolejny rozkaz. Bosman zadął w gwizdek. Tempo
wiosłowania zwiększyło się jeszcze bardziej. Skrzypienie drewna i przekleństwa wioślarzy wzmogły
atmosferę napięcia, na trybunach. Masy widzów jęły szemrać i pokrzykiwać w pełnym emocji
wyczekiwaniu.
Mknąc z zapierającą dech w piersiach szybkością, okręt flagowy zbliżył się do pirackiej galioty.
Nadeszła pora, by wytrawny dowódca umiejętnie pokierował jednostką, czy to przekazując
sygnały gestami, czy też wydając zwięzłe rozkazy sternikowi i wioślarzom siedzącym na rufie.
Admirał Commodorus znajdował się ciągle na dziobie, toteż odpowiedzialność za dalsze manewry
spadła na pierwszego oficera. Ponieważ jednak statek, który atakowano, nie miał nawet
sterników, rezultat łatwy był do przewidzenia. Okręt flagowy pomknął ku dziobnicy jednostki
pirackiej i niechybnej zgubie. Zwycięstwo bowiem równało się w tym wypadku porażce. Conan
przewidywał, że galiota uszkodzi taran flagowca i unieruchomi okręt.
Znużeni wioślarze, mimo iż wprawni i zgrani, będą musieli się namęczyć, by uwolnić go od
staranowanego wraku. W tym czasie inne jednostki pirackie podpłyną i zaatakują z flanek.
Następnie piraci przejdą do abordażu i wedrą się na pokład okrętu flagowego. Jedyną szansą było
wzięcie flagowca szturmem, sześć mniejszych jednostek przeciwko jednej dużej. Zahartowani w
bojach morscy bandyci, walczący rozpaczliwie o życie, zaatakują z pewnością gladiatorów i
oficerów, lekceważąc nie uzbrojonych wioślarzy. Osłonę z wieżyczek bojowych uniemożliwią
trzepoczące, zle postawione żagle.
Walka będzie zażarta, szybka i rozstrzygająca. Płynące z tyłu okręty floty cesarskiej pojawią się
zbyt pózno, a może nawet nie zdecydują się przybliżyć i zetrzeć z piratami.
Conan przesunÄ…Å‚ wzrok ze zwartego klina uformowanego przez jednostki pirackie na luzny,
nieporadny szyk flotylli Commodorusa. Nie będzie trzeba chronić tyrana przed zabójczym
uściskiem Xothara; Commodorus zostanie zabity lub, co gorsza, poniżony i upokorzony przez
wybranych przez siebie przeciwników. Mimo to Cymmerianin odwrócił się, by władcę ostrzec&
I wtedy właśnie dwa okręty zderzyły się ze sobą. Wśród trzasku rozłupywanego i miażdżonego
drewna, który towarzyszył potężnemu wstrząsowi, przy wtórze przerazliwych przeszywających
powietrze wrzasków, spiżowy taran przebił kadłub pirackiej galioty i miast wybić gładki otwór,
wrył się pod kątem niczym ostroga, rozrąbując deski i otwierając długą postrzępioną dziurę w
części dziobowej.
Do wnętrza statku pirackiego natychmiast poczęła wlewać się woda. Tonący wrak pociągnął
sczepiony z nim taranem okręt flagowy, którego dziób niepokojąco się zanurzył. Impet zderzenia
sprawił, że oficerowie i gladiatorzy, kręcący się po pokładzie, stracili równowagę, a wioślarze
pozlatywali z ławek. Równocześnie na galiotę spadł grad strzał z wieżyczek bojowych, chybiając
nadzorców i uśmiercając jedynie kilku wioślarzy. Conan ujrzał wyraz śniadych, nieogolonych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl