[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sam
spiął wodze Abelarda i zeskoczył z siodła. Upadł na kolana, jakby szukał na ziemi jakichś
śladów.
Teraz Will wyraznie słyszał stukot kopyt konia podążającego ich śladem. Spojrzał w tamtą
stronę, ale poprzedni zakręt wciąż skrywał jezdzca i jego wierzchowca.
A potem dzwięk kopyt umilkł.
Willowi zaschło w ustach, a serce biło wciąż mu mocniej i mocniej. Gotów byłby się założyć,
że
taki łomot musi być słyszalny w promieniu pięćdziesięciu metrów. Jednak szkolenie nie
poszło
na marne, toteż stał bez ruchu na gałęzi drzewa, w cieniu liści... i spoglądał na drogę.
Dostrzegł ruch!
Dostrzegł go właściwie kątem oka, jakby to było tylko złudzenie. Spoglądał w to miejsce
przez
sekundę czy dwie, nim przypomniał sobie nauki Halta:  Nie skupiaj uwagi na jednym
punkcie.
Przez cały czas obserwuj tak szeroki zakres przestrzeni, na ile to możliwe. Twoja uwaga nie
może ani przez chwilę pozostać bezczynna. Dostrzeżesz go jako ruch, nie jako postać.
Pamiętaj, on także jest zwiadowcą i doskonale opanował sztukę pozostawania
niewidzialnym".
Will wyostrzył wzrok, by dostrzegać jak najwięcej i patrolować leśny gąszcz. Nie minęło
kilka
sekund, a jego umysł zarejestrował kolejny ruch. Oto gałąz wróciła na swoje miejsce, gdy
niewidzialna sylwetka zmierzała swemu celowi.
potem dziesięć metrów dalej lekko zakołysał się krzak. Za chwilę znów spostrzegł kępę
wysokiej trawy, której zdzbła rozprostowywały się - przed chwilą ktoś postawił tam stopę.
Will stał w bezruchu. Nie mógł nadziwić się, że śledzący ich osobnik potrafił przemieszczać
siÄ™
przez las tak sprawnie, że wciąż jeszcze nie zdołał go zobaczyć. Najwyrazniej ten drugi
zwiadowca pozostawił konia w tyle i skradał się w stronę Halta pieszo. Will rzucił okiem w
stronę swojego mistrza. Nauczyciel nadal zdawał się skupiony na jakichś śladach,
dostrzeżonych w pyle drogi.
Kolejne poruszenie w lesie. Niewidoczny zwiadowca minął kryjówkę Willa i kierował się w
stronę drogi, zamierzając zaskoczyć Halta od tyłu.
Nagle, jakby znikąd, pośrodku drogi wyrosła postać w szarozielonym płaszczu - jakieś
dwadzieścia metrów od przycupniętego Halta. Will zamrugał oczami. Przed chwilą go tam
nie
było, a teraz jakby się zmaterializował - no właśnie, pojawił się jakby znikąd. Dłoń Willa
powędrowała
z wolna ku kołczanowi i znieruchomiała. Poprzedniej nocy Halt pouczył go:
 Zaczekaj, aż zacznie rozmowę. Dopóki będzie milczał, dosłyszy twoje najlżejsze
poruszenie".
Will skarcił się w duchu za pochopny odruch. Miał nadzieję, że... ale nie, najwyrazniej
powstrzymał się na czas. Usłyszał młodzieńczy, radosny głos:
- Halt! Halt!
Halt odwrócił się i powoli wyprostował, otrzepując przy tym kurz z kolan. Przechylił głowę
na
bok, przyglądając się postaci wyrosłej pośrodku drogi; mężczyzna opierał się niedbale o długi
Å‚uk, taki sam jak Å‚uk Halta
- O, Gilan - odpowiedział. - Widzę, że nadal trzymają się ciebie psie figle.
Wysoki zwiadowca wzruszył ramionami i uśmiechnął się:
- Zapewne, a ty właśnie padłeś ofiarą jednego z nich drogi mistrzu.
Gdy Gilan wypowiadał te słowa, ręka Willa zdążała w żółwim tempie, lecz nieuchronnie, ku
kołczanowi. Dobył strzały i umieścił ją na cięciwie.
Teraz znów przemówił Halt:
- Doprawdy? - zdziwił się. - Jakiegoż to znów żartu padłem ofiarą?
Gdy Gilan odpowiadał swemu dawnemu mistrzowi, w jego głosie wyraznie słychać było
rozbawienie:
- Daj spokój, Halt. Przyznaj się. Raz wreszcie udało mi się wywieść cię w pole. A
próbowałem
już od tylu lat!
Halt w zamyśleniu podrapał się po brodzie.
- Prawdę mówiąc, nie jestem w stanie pojąć, co cię skłania, żeby wciąż podejmować te próby.
Gilan roześmiał się.
- Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, ile radości doznaje uczeń, jeśli uda mu się przechytrzyć
swojego mistrza? Przyznaj się, nie zwlekaj. Tego roku ja jestem górą-
Podczas gdy rosły mężczyzna przemawiał, Will naciągnął łuk, mierząc precyzyjnie w pień
drzewa odległy o jakieś dwa metry od Gilana. Gorączkowo powtarzał w myśli polecenia
swego
mistrza:  Podejdz do przeciwnika na tyle blisko, żeby przestraszyć go, kiedy strzelisz. le na
litość boską, nie za blisko. Może wykonać jakiś niespodziewany ruch, a nie chciałbym, żeby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl