[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Oj, d³ugom ja p³aka³a, gdy mnie siostra wygna³a, gdy ja, biedna sierota, dr¿¹ca sta³am u p³ota .
Lecz oto radosne rozwi¹zanie, jedynie istniej¹ce w tym ¿yciu, nie znaj¹cym odmiany:-
 A¿ raz w nocy niedzielnej,
Przy dzwonnicy koScielnej,
Mróz wszelakie czucie Sci¹³
I pan Jezus duszê wzi¹³ .
Zupe³nie tak mówi¹ ch³opi. Siek¹ce akcenty, w wêze³ wspomnieniowy zwi¹zane, skupione
w jeden obraz, jak gdyby Swistem kosy. Kilkoma kreseczkami, ni to nieomylnym rylcem Ja-
kuba Callota narysowany jest ten niezapomniany krajobraz: zagony, pole, gaj i te dwie posta-
ci. Jedyny na widnokrêgu przedmiot, rzucaj¹cy siê w oczy, który w tych polach widaæ, - to
dzwonnica koScielna, - a nad wszystkim zatoczone wysokie niebo, - jedyna radoSæ, - gdzie
ju¿ nic z tych straszliwych koniecznoSci - jad³a, przyodziewku, legowiska, - o które ludzie
w walce dzikiej na Smieræ siê zabijaj¹, a siostra siostrê  wygania -  nie trzeba ... Wszystkie
strzeliste ekstazy Swiêtej Teresy, wszystka niez³omna potêga wiary Swiêtego Alexego i wszyst-
ka radosna ufnoSæ Swiêtego Franciszka, co wiêcej, wszystka treSæ wszystkich religii zawarta
jest w tym najcudniejszym polskim westchnieniu: -  idê sobie do nieba . Ta przeczysta arty-
stycznie, wytworna i m¹drze sformu³owana sprawa, ta uriañska per³a poezji polskiej, wyrwa-
na jest z surowizny, podjêta z piachu dróg miêdzyleSnych, wydobyta z samej istoty bytu,
z mowy tutejszego ludu, o krok od Warszawy. Ka¿de dziecko umie ten poemat na pamiêæ, -
o, hañbo literatury! - dziady pod koScio³em Spiewaj¹ go ludkowi na odpustach, król musia³by
siê nad nim g³êboko zadumaæ, jaSnie pan ³zy gorzkie roniæ... Jest to bowiem si³a, rola i zada-
nie prawdziwej i wielkiej poezji, i¿ ludzi, których na ziemi wszystko rozdziela, ró¿ni i od sie-
bie odtr¹ca, samym widokiem okropnoSci i skutków ró¿nic, na nowo ³¹czy w jedno, i samo
tylko ludzkie serce w nich ods³ania.
Teofil Lenartowicz jest poet¹ Mazowsza, jak Juliusz S³owacki poet¹ Ukrainy, Mickiewicz
Litwy, Kraszewski Wo³ynia, Sienkiewicz Podlasia, Adolf Dygasiñski Stopnickiego Ponidzia,
Tetmajer Podhala, Reymont Ziemi £owickiej, Kasprowicz Kujaw. Nam, którzy przecie ro-
Sniemy w dumê i nadymamy siê, niczym Malvolio w  Wieczorze Trzech Króli , gdy nas kto
nazwie  Francuzami Pó³nocy , wcale nawet nie chodzi o oryginalnoSæ. Chodzi o to, ¿eby byæ
do kogoS  na zachodzie zupe³nie podobnymi. OryginalnoSci¹ u nas nazywa siê to, gdy ktoS
po kryjomu przemyci na targ warszawski, czy krakowski jakow¹S nowostkê z zachodu, czy
tam ze wschodu, wytworzy dooko³a tego towaru rumor, czyli  pr¹d , to jest ogonek naSla-
dowców, kopistów i plagiatorów. Skoro zaS zjawia siê tutaj na miejscu utwór prawdziwie
oryginalny, samoswój, nowy i kapitalny, - to przechodzi w krainê niepamiêci bez wra¿enia.
Niedawno zjawi³ siê na naszym literackim  rynku taki utwór. Jest to  Historia jednego po-
dwórza Zygmunta Bartkiewicza. Rzecz zupe³nie w³asna tego pisarza, pisana jêzykiem i sty-
lem jedynym, nie posiadaj¹cym nigdzie wzoru, ani poprzednika, specjalnie stworzonym dla
wydania ze siebie tego dzie³a. Jêzyk ten wyp³yn¹³ z duszy autora, lecz jest mow¹ dworów
mazowieckich i stanowi ich, ¿e tak powiem, gwarê. Nie bêdzie to wcale przesad¹, gdy po-
wiem, ¿e utwór ów jest epopej¹ pewnej formy ¿ycia zanikaj¹cej, schn¹cej w oczach, gin¹cej.
Dla tych zaS, których szczêSliwe dzieciñstwo up³ynê³o na wsi, pod dachem starego dworu,
wSród starej s³u¿by, w rozmowach i g³êbokich przyjaxniach z ró¿nymi Frankami, czy Wawrz-
kami, w ponocnych harcach tajemnych na ukochanym xrebcu, - ta ksi¹¿ka jest wyrazem
szczêScia dzieciñstwa i gorzkiego za nim ¿alu. Utwór ten przeszed³ bez wra¿enia, ledwie za-
uwa¿ony, a twórca poklepany, ¿e tak powiem, po ramieniu. Autor stoi gdzieS z boku, czy
w k¹cie, nie nale¿y do ¿adnej literackiej parafii...
Podobny los spotka³ kilka utworów m³odego pisarza Jaros³awa Iwaszkiewicza. Jest to Swietny
prozaik i pisarz najzupe³niej oryginalny. Nie umiem inaczej okreSliæ wra¿enia pewnych opisów,
rzucanych tu i tam w utworach tego poety, jak przyrównuj¹c je do b³êkitu oddalenia. Ten to b³ê-
kit nadaje barwê ca³ej ziemi ukraiñskiej, gdzie siê przydarzaj¹ najpospolitsze historie m³odoSci,
opowiadane ze szczeroSci¹ wyznañ Jana Jakuba Rousseau, z niewymown¹ prostot¹ poufnych
zwierzeñ do ucha ukochanej kobiety. Dwa szczeroz³ote przymioty, zapowiadaj¹ce Swietnego
pisarza, - najzupe³niejsza oryginalnoSæ pomys³Ã³w i najbezwzglêdniejsza szczeroSæ wynurzeñ, -
Sci¹gnê³y na Jaros³awa Iwaszkiewicza nie tylko napaSci ordynarnych dziennikarskich felietoni-
stów, zwanych krytykami w sto³ecznym mieScie Warszawie, ale równie¿ rozmaite szarpaniny [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl