[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podniosła ręce, wyjęła z włosów spinki i potrząsnęła głową. Kątem
oka dostrzegła aprobujące spojrzenie Dylana i roześmiała się w głos.
Rozkoszując się świeżym, rozwiewającym jej włosy powietrzem, uwol-
niona, przynajmniej na chwilę, od trosk i poczucia odpowiedzialności,
pędziła oto w teksańską noc u boku mężczyzny, o którym wiedziała tylko
tyle, że kiedyś był zbuntowanym nastolatkiem.
Chyba jeszcze nigdy nie czuła się tak wolna, tak pełna
nieokiełznanej radości życia i oczekiwania!
ROZDZIAA CZWARTY
Dylanowi trudno było patrzeć na drogę, po której jechali. W ciągu
całego życia nie spotkał kobiety mogącej się równać z Maddie Delarue.
Była nie tylko wyjątkowo piękna, ale i niezwykle pociągająca.
Zdawał sobie sprawę, iż jego zafascynowanie bierze się częściowo stąd,
że była bohaterką jego grzesznych młodzieńczych snów, przedmiotem
nieosiągalnych marzeń. Co jednak wiedział o kobiecie, jaką Maddie jest
dzisiaj? Kompletnie nic, prócz tego, że miała więcej pieniędzy niż całe
Mission Creek razem wzięte, nie wyłączając Wainwrightów oraz
Carsonów. I jeszcze jedno - że nadal na sam jej widok dostaje kręćka.
Od pierwszej chwili wiedział, że to ona, gdy tylko ujrzał ją stojącą w
holu klubu, wyglądającą jak księżniczka z bajki. A kiedy potem w sali
balowej szła w jego stronę, musiał wysiłkiem woli opanować ogarniające
go podniecenie.
Odkąd ukończył dwadzieścia lat, nie zdarzyło mu się coś
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
podobnego.
- Dokąd jedziemy? - zapytała Maddie.
- Czy to nie wszystko jedno? - Niezupełnie. Chyba pamiętasz, że
za pół godziny mamy być z powrotem w klubie.
- No to daleko nie zajedziemy. Jeśli mnie pamięć nie myli, gdzieś
w pobliżu była kiedyś wyboista polna droga.
- Chyba żartujesz - roześmiała się Maddie. - Chcesz mnie znowu
tam zawiezć?
- Dlaczego nie? Nie chcesz się przekonać, do czego mogło dojść
siedemnaście lat temu, gdyby nie interwencja policji?
- Nie bardzo - odparła spokojnie. - Ale kto wie, czy wtedy nie
poszłabym na całość. Byłam taka niedoświadczona, że pewnie nie
umiałabym ci się oprzeć. Kiedy zacząłeś mnie całować, kompletnie
straciłam głowę. Pierwszy raz w życiu przeżywałam coś podobnego.
- No, moja droga, widzę, że wiesz, jak człowieka podkręcić -
zauważył z udaną wesołością. - Zdajesz sobie chyba sprawę, że mówiąc
takie rzeczy, niesłychanie pobudzasz moje męskie ego... nie mówiąc już o
innej części mojej anatomii.
- Masz na myśli zadzieranie nosa?
- Jesteś bezwstydna. Doskonale wiesz, o czym mówię.
Zachwycił go jej śmiech. Był cudownie naturalny. Dylan często
miewał do czynienia ze strojącymi sztuczne miny, pretensjonalnymi
kochankami, toteż otwarta, autentyczna reakcja Maddie podziałała na
niego jeszcze bardziej podniecająco. Miał wrażenie, że się przed nim
odsłania, składa broń, odkłada obronną tar - czę, pozwala mu pod
wytworną powierzchownością dostrzec prawdziwą kobietę.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Z tamtego wzgórza rozciąga się piękny widok - oznajmiła. - W
dziesięć minut będziemy na miejscu, a widok jest naprawdę wart
zobaczenia. Skręć w Goldenrod Road, a jak ujedziesz trzy kilometry,
powiem ci, co dalej.
- Czy to miejsce spotkań zakochanych?
- Nie sądzę. Znajduje się na prywatnym terenie, na który obcy nie
mają wstępu.
- Czy znowu chcesz mi napytać kłopotów z organami porządku? -
spytał żartobliwie Dylan.
- Nie bój się, to moja własność.
- No jasne, powinienem był się domyślić. Skręcił w Goldenrod
Road, sprawdzajÄ…c stan licznika.
- Dlaczego po śmierci ojca nie zdecydowałaś się na zarządzanie
konsorcjum? - zapytał po krótkiej chwili.
- Z początku próbowałam. Jednakże szybko doszłam do wniosku,
że brak mi bezwzględności i innych cech potrzebnych do kierowania tak
ogromnym imperium. - Maddie patrzyła przed siebie, chłonąc rozta-
czajÄ…cy siÄ™ przed nimi krajobraz. - Nadal uczestniczÄ™ w podejmowaniu
wszystkich ważnych decyzji, lecz nadzór nad prowadzeniem interesów
zostawiam fachowcom.
- Dziwię się, że nie znalazłaś męża, który chętnie wziąłby na siebie
kierowanie konsorcjum.
- Na najbliższym skrzyżowaniu skręć w lewo! - podpowiedziała
mu. - Czy powinnam to rozumieć jako ofertę?
Zatrzymał samochód na skrzyżowaniu, a upewniwszy się, że znikąd
nie zbliża się żaden pojazd, wrzucił wolny bieg i zwrócił się do swej
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
towarzyszki:
- Myślisz, że o to mi chodzi? %7łe chciałbym zawładnąć wielkim
majÄ…tkiem pani Delarue?
- Sam mi to wyjaśnij - odparła, spoglądając mu prosto w twarz. -
Słyszałam, jak mówiłeś, że prowadzisz w Dallas firmę maklerską. A
sądząc po tym, że stać cię na porsche i smokingi od Armaniego, musi ci
się dobrze wieść w interesach.
Wyciągnął rękę i delikatnie musnął palcami jej policzek.
- Nie potrzebujÄ™ twojego majÄ…tku, ani b niego nie zabiegam.
Pieniędzy, jakie do tej pory zdobyłem, nie wydam do końca życia,
choćbym nie wiem, jak się starał.
- Więc jesteś człowiekiem bogatym?
- Tak, chociaż rzecz jasna, nie tak bogatym jak ty. - Musnął
opuszkiem kciuka jej rozchylone wargi. - Ale jestem multimilionerem i
stale pomnażam swój majątek. Jestem jak Midas: czego się dotknę,
zamienia się w złoto.
Ujął z powrotem kierownicę i po włączeniu lewego migacza skręcił
w wiejską drogę. Milczeli oboje, podczas gdy auto krętą aleją wspinało
się na wznoszące się nad doliną wzgórze. Dotarłszy na skraj skarpy,
Dylan zaparkował samochód, nie wyłączając silnika. Włączył natomiast
odtwarzacz płyt kompaktowych i w ciszę nocy wdarły się słodkie dzwięki
tęsknej muzyki.
- Czego wobec tego szukasz, skoro nie chodzi ci o mój majątek? -
spytała Maddie, patrząc wprost przed siebie.
- Czy naprawdę musisz mnie o to pytać?
- Boję się, że tak.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Wolisz dmuchać na zimne? Zbyt wiele razy się sparzyłaś?
- Coś w tym rodzaju. Pamiętasz Jimmy'ego Dona Newmana?
Byłam z nim zaręczona, kiedy miałam dziewiętnaście lat. Nie trwało to
długo. Po dwóch tygodniach przyłapałam go w łóżku z moją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl