[ Pobierz całość w formacie PDF ]
posiadał co najmniej trzy rodzaje broni. Wszyscy obwieszeni byli zdobyczną biżuterią, taką
jak: kółka do nosa, kolczyki, bransolety, naszyjniki, pierścienie na palce u rąk i nóg, wisiory,
zapinki do płaszczy i tym podobne.
- Bogowie! -mruknął Smiorgan. -Takiej hołoty jeszcze nie widziałem, chociaż w trakcie
moich podróży dostatecznie przecież napatrzyłem się na rozmaitych przedstawicieli rodzaju
ludzkiego. Jak to możliwe, że taki człowiek może znieść podobne towarzystwo?
- Być może jest to zgodne z jego zamiłowaniem do ironii - podsunął Elryk.
Lord Saxif D Aan wszedł na pokład statku Smiorgana i skierował wzrok na rufę, gdzie
nadal stała trójka przyjaciół. Skłonił się lekko. Panował całkowicie nad swą mimiką i jedynie
oczy zdradzały, jak silne emocje kłębią się w jego duszy. Widać to było szczególnie wyraznie,
gdy jego wzrok spoczÄ…Å‚ na dziewczynie trzymanej przez Elryka w ramionach.
- Jestem lord Saxif D Aan z Melniboné, a obecnie z Wysp poza Purpurowymi Wrotami.
Macie coś, co należy do mnie. Przyszedłem, by się o to upomnieć.
- Czy masz na myśli panią Vassliss z Jharkor? - Ton Elryka był równie zdecydowany.
Zdawało się, że Saxif D Aan dopiero teraz zwrócił uwagę na albinosa. Na moment
zmarszczył brew, lecz zaraz się opanował.
- Ona jest moja - powiedział. - Możecie być pewni, że z moich rąk nie spotka jej żadna
krzywda.
Elryk, chcÄ…c uzyskać pewnÄ… przewagÄ™, przeszedÅ‚ na WysokÄ… MowÄ™ Melniboné, jÄ™zyk
używany pomiędzy osobami królewskiej krwi. Wiedział jednak, że w ten sposób wiele
ryzykuje.
- Znajomość twej historii sprawia, że trudno mi jest mieć tę pewność, Saxifie D Aanie.
Niemal niedostrzegalnie złoty mężczyzna zesztywniał, a w jego szarobłękitnych oczach
rozbłysły płomienie.
- Kimże jesteś, że przemawiasz Językiem Królów i przypisujesz sobie wiedzę na temat
mej przeszłości?
- Jestem Elryk, syn Sadryka, czterysta dwudziesty ósmy Cesarz ludu R lin K ren A a,
który dziesięć tysięcy lat temu osiadł na Smoczej Wyspie. Jestem Elrykiem, twoim Cesarzem,
lordzie Saxifie D Aanie i żądam, byś był mi posłuszny. - Albinos wzniósł prawą rękę, na której
nadal błyszczał Pierścień Królów z osadzonym w nim kamieniem Aktoriosa.
Lord Saxif D Aan już całkowicie odzyskał panowanie nad sobą. Niczym nie zdradził,
że przemowa Elryka zrobiła na nim wrażenie.
- Twoje zwierzchnictwo nie rozciąga się poza granice świata, z którego pochodzisz,
szlachetny Cesarzu. Witam cię jednak jako równego mi monarchę. - Rozpostarł ręce, a długie
rękawy jego szaty zaszeleściły. - Ten świat należy do mnie. Wszystko, co istnieje pod
błękitnym słońcem znajduje się pod panowaniem Saxifa D Aana. Bez pozwolenia
wkroczyliście na moją posiadłość. Mam wszelkie prawo, by postąpić według własnej woli.
- Piracka pompa - mruknął hrabia Smiorgan, który nie zrozumiał z rozmowy ani słowa,
lecz z samego tonu domyślał się, co było jej przedmiotem. - Zuchwałe przechwałki. Co on
mówi, Elryku?
- Przekonuje mnie, że nie jest piratem, w twoim rozumieniu tego słowa, lecz władcą tej
płaszczyzny. A ponieważ nie ma tu nikogo innego, musimy uznać prawdziwość jego słów.
- Bogowie! A więc niech okaże królewską łaskę i pozwoli nam bezpiecznie opuścić
swoje wody!
- Możemy to zrobić - o ile oddamy mu dziewczynę.
Hrabia Smiorgan pokręcił przecząco głową.
- To niemożliwe. Ona jest moją pasażerką, więc ja odpowiadam za jej bezpieczeństwo.
Raczej umrę, niż mu ją oddam. Tu chodzi o Kodeks Władców Mórz z Purpurowych Miast.
- Jesteście sławni z tego, że ściśle przestrzegacie reguł owego Kodeksu - powiedział
Elryk. - Jeżeli chodzi o mnie, wziąłem tę dziewczynę pod swoją opiekę. Jestem dziedzicznym
Cesarzem Melniboné, nie wypada, bym daÅ‚ siÄ™ komuÅ› zastraszyć.
Rozmawiali szeptem, lecz mimo to Saxif D Aan usłyszał, o czym mówią.
- Wiedzcie - powiedział stanowczo - że dziewczyna należy do mnie. Ukradliście moją
własność. Czy w ten sposób postępuje Cesarz?
- Ona nie jest niewolnicą - odparł Elryk - lecz córką wolnego kupca z Jharkor. Nie masz
do niej żadnych praw.
- A więc nie mogę otworzyć przed wami Purpurowych Wrót - rzekł lord Saxif D Aan. -
Musicie pozostać w moim świecie na zawsze.
- Zamknąłeś wrota? Czy to możliwe?
- Dla mnie, owszem.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że ta dziewczyna wolałaby umrzeć, niż dostać się w twoje
ręce, lordzie Saxifie? Czy fakt, że wzbudzasz taki przestrach sprawia ci przyjemność?
Złoty mężczyzna spojrzał Elrykowi prosto w oczy. W jego wzroku zdawało się tkwić
ukryte wyzwanie.
- Nasz lud ma przecież wybitny talent do zadawania bólu, czyż nie? Jednak ja
chciałbym ofiarować jej coś innego. Ta dziewczyna twierdzi, że zowie się Vassliss z Jharkor,
ale naprawdę nie wie, kim jest. Ja ją znam. To Gratyesha, księżniczka Fwem-Omeyo, którą
uczyniÄ™ swÄ… oblubienicÄ….
- Jak to możliwe, by nie znała własnego imienia?
- Przeszła reinkarnację. Dusza i ciało są identyczne, stąd mam pewność. Czekałem na
niÄ…, Cesarzu Melniboné, przez wiele dziesiÄ…tków lat. Nie pozwolÄ™, by ktoÅ› mnie teraz oszukaÅ‚.
- Tak jak ty sam siebie dwieÅ›cie lat temu w Melniboné?
- Wiele ryzykujesz, przemawiając tak otwarcie, bracie monarcho! - W głosie Saxifa
D Aana pobrzmiewała nuta ostrzeżenia, grozby o wiele okrutniejszej, niżby to sugerowały
słowa.
- No cóż - Elryk wzruszył ramionami. - Posiadasz dużo większą moc. Moja magia słabo
działa w twym świecie. Twoi piraci przeważają nad nami liczebnie. Odebranie nam
dziewczyny nie powinno sprawić ci trudności.
- Musicie ją sami oddać. Wtedy będziecie mogli odjechać wolno, z powrotem do
znanego wam świata i do własnych czasów.
Elryk uśmiechnął się.
- A wiec o to chodzi. Ta dziewczyna nie jest wcieleniem Gratyeshy. Chcesz przywołać
ducha swej ukochanej z podziemi i sprawić, by wszedł w ciało Vassliss. Czyż nie mam racji?
To dlatego musimy ci oddać dziewczynę z własnej woli. W przeciwnym wypadku twoja magia
obróciłaby się przeciwko tobie, a przynajmniej istniałaby taka możliwość, ty zaś nie chcesz
ryzykować.
Lord Saxif D Aan odwrócił głowę, tak by Elryk nie mógł dostrzec jego oczu.
- To ta dziewczyna - powiedział Językiem Królów. -Wiem, że to ona. Nie zamierzam
skrzywdzić jej duszy. Chcę tylko przywrócić jej pamięć.
- Zdaje się, że utknęliśmy w martwym punkcie - odparł Elryk.
- Czy nie czujesz wiÄ™zi ze mnÄ… - lordem, w którym pÅ‚ynie królewska krew Melniboné? -
szepnÄ…Å‚ Saxif D Aan, nadal unikajÄ…c wzroku Elryka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]