[ Pobierz całość w formacie PDF ]
narzeczony mnie nie chciał. Domyślam się, że ktoś z obsługi karuzeli
zadzwonił do dziadka, bo w końcu przyszedł. Wtedy zobaczyłem go
pierwszy raz.
- To okropne, Nick.
- Dziadek nie miał wyjścia; wziął mnie, bo jego współwyznawcy
dowiedzieliby się, że oddał swego wnuka do przytułku.
- Wyobrażam sobie, jak musiałeś nienawidzić matki.
- To dziadka nienawidziłem. Przecież to on ją wygonił. Modliłem
się o to, żeby umarła, bo to usprawiedliwiałoby fakt, że się mną nie
zajmuje. A potem doszedłem do wniosku, że to wszystko moja wina.
- Twoja? Jaka mogła być w tym twoja wina?
- Gdyby nie zaszła w ciążę, nie musiałaby opuszczać domu.
Dziadek nieustannie powtarzał mi, że zostałem poczęty w grzechu".
Taylor przyklękła obok jego krzesła i położyła mu głowę na
piersi.
- To chyba cud, że wyrosłeś na takiego człowieka, jakim jesteś.
Okręcił sobie wokół palca kosmyk jej włosów.
- Myślę, że babcia dała mi tyle miłości, że wystarczyło, żebym
się nie wykoleił. A dziadek, chociaż miał okropny charakter, nauczył
mnie robić meble i rzezbić. Sam pracował po dwanaście, czternaście
godzin dziennie. W pewnym sensie był geniuszem.
Taylor miała oczy pełne łez.
- Wiesz, Nick, gdyby mnie matka porzuciła w taki sposób, to nie
rzezbiłabym koni na karuzelę, tylko podkładałabym bomby w
wesołych miasteczkach.
- Ja też nienawidziłem karuzeli, ale kiedy skończyłem szkołę
średnią, babcia dała mi pudełko po butach. W środku były kartki od
mamy. Co roku, aż do moich szesnastych urodzin, wysyłała mi
życzenia i konika z karuzeli - czasami to był obrazek, a czasami
ozdoba na choinkę. W każdym razie chciała pokazać w ten sposób, że
mnie kocha i pamięta. Dziadek kazał babci je niszczyć, ale ona w
tajemnicy chowała wszystko dla mnie. No i zapłaciła za to...
- Dziadek się dowiedział?
- Tak. Kiedy dostałem to pudełko, wyszedłem z domu i się
upiłem. Nie wróciłem na noc. Chyba z tysiąc razy przeczytałem wtedy
każdą kartkę. Rano wstąpiłem do swojego najlepszego kolegi, żeby
schować u niego to pudełko. Wiedziałem, że kiedy wrócę, dziadek
będzie chciał spuścić mi lanie, ale byłem w takim stanie, że mogłem
go zabić.
- Powiedziałeś mu o tym, co dostałeś od babci?
- Sama mu się przyznała. Wtedy, rano, wszedłem do domu
tylnym wejściem i od razu usłyszałem, jak na nią wrzeszczy. Miałem
jeszcze trochę w czubie. Dziadek był dobrze zbudowany i bardzo
silny. Akurat podawała mu śniadanie w kuchni. Nawet nie spojrzał,
tylko się zamachnął i babcia poleciała na lodówkę. Talerz wypadł jej z
ręki. Do dzisiaj pamiętam ten szczęk, gdy spadł i się rozbił.
Taylor patrzyła na niego z boku. Mówił bardzo cicho, prawie
szeptem.
- Miałem osiemnaście lat, potężnego kaca i byłem prawie
zupełnie zamroczony. - Zamrugał i spojrzał jej prosto w oczy. -
Wyrwałem spod dziadka krzesło, zacząłem go wlec po podłodze, a
potem dusić i walić głową o ścianę. Czułem, jak babcia chwyta mnie
za koszulę i błaga, żebym przestał. Zagroziłem wtedy dziadkowi, że
jeżeli jeszcze raz podniesie rękę na nią albo na mnie, to go zabiję.
- A co on zrobił?
- Nazwał mnie diabelskim pomiotem, żałował, że mnie nie udusił
wcześniej i nie rzucił psom, obiecał, że będzie darł ze mnie pasy,
zamknie na kłódkę, a w ogóle to wezwie policję.
- No i co, wezwał?
- Oczywiście, że nie. Powiedziałem, że to raczej ja zadzwonię w
pierwszej kolejności na policję, a zaraz potem do jego pastora. Niech
wreszcie cała kongregacja się dowie, jak to bije żonę i podrabia
antyki. Chyba wtedy trochę się przestraszył, a już zupełnie wystraszył
go mój śmiech - dostałem ataku śmiechu. Myślał, że zwariowałem.
- Jak to się skończyło?
- Wyszedłem z domu, zaciągnąłem się do wojska i nie wróciłem
przez cztery lata. Nawet mnie nie zawiadomił o pogrzebie babci, gdy
umarła dwa lata pózniej. Do dzisiaj mi jej brakuje.
- Widziałeś go jeszcze kiedyś?
- Skończyło się na tym, że się nim opiekowałem do czasu, gdy
poszedł do domu starców, a potem opłacałem jego pobyt. Przejąłem
też po nim interes, z tą różnicą, że prowadziłem go uczciwie.
- Przebaczyłeś mu?
- Obydwaj sobie przebaczyliśmy. Chyba na swój sposób mnie
kochał, przynajmniej w takim zakresie, w jakim był zdolny do
miłości. Nienawiść zżera człowieka. Tę prawdę zawsze starała mi się
przekazać babcia.
- Odnalazłeś kiedyś swoją matkę?
- Babcia powiedziała, że umarła, gdy miałem szesnaście lat. To
dlatego kartki przestały przychodzić.
Taylor nie miała siły się podnieść.
- Jak możesz opowiadać o tym wszystkim tak spokojnie?
- Dla mnie to nic nowego, skarbie. Jeśli człowiek powtarza wiele
razy jakąś historię, to nabiera do niej dystansu, a także z czasem
potrafi lepiej ocenić różne rzeczy. Większość ludzi stara się
postępować najlepiej, jak umie. Nawet moja biedna matka.
- Wiesz coÅ› o jej losach?
- Wyszła za mąż. Nie urodziła więcej dzieci. Mam nadzieję, że
zaznała przynajmniej trochę ukojenia, bo jeśli chodzi o mnie, w końcu
odnalazłem spokój, i mój dziadek też. Potrafiłem nawet zakochać się
w karuzelach.
Ujął Taylor pod pachami i wstał razem z nią.
- Hop hop, uspokój się - powiedział, czując, że ma policzek
mokry od jej łez. - Teraz już rozumiesz, skąd się wzięło moje
zamiłowanie do karuzeli. Na karuzeli nie można się zgubić; człowiek
kręci się, znika na chwilę z pola widzenia, a za chwilę wraca z
muzyką i światłem.
- Dlaczego mi o tym wszystkim powiedziałeś?
- Dlatego, że to, co zaszło między nami, nie jest przygodą na
jedną noc, przynajmniej nie dla mnie. Chciałem, żebyś mnie poznała i
zrozumiała, skąd się biorą różne moje zachowania, co mnie
uformowało. Być może nawet chciałem cię ostrzec.
Zaskoczona, odsunęła się o krok.
- Ostrzec? Przed czym?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]