[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnieniami?
- Nie zasnę w łóżku, w którym kochałeś się z żoną.
- Przepraszam. ByÅ‚em bezmyÅ›lny. SÄ…dziÅ‚em, że poczu­
jesz siÄ™ tam wygodniej.
- Nie mów tak. Po prostu wolę ten pokój.
Przez bardzo dÅ‚ugi czas stal bez ruchu przy jej posÅ‚a­
niu, a kiedy wreszcie wyszedł, Georgina zapragnęła, by
nie odchodził.
21
Zledzenie zawiłości ksiąg rachunkowych było dla De-
vona znacznie mniej przyjemne od przypatrywania siÄ™ żo­
nie, siedzÄ…cej w fotelu przy oknie. Z pochylonÄ… gÅ‚owÄ… czy­
tała Jane Eyre.
Niechętnie przyjęła zaproszenie do jego królestwa.
W końcu Devon przekonał ją, że w gabinecie jest lepsze
Å›wiatÅ‚o. Lecz wkrótce niebo zasnuÅ‚o siÄ™ ciemnymi chmura­
mi i Giną częściej wpatrywała się w okno niż w książkę.
Devon dałby wiele, by dowiedzieć się, o czym myślała.
Zeszłej nocy poszedł do jej sypialni po to tylko, by móc
na niÄ… popatrzeć. Co za niezwykÅ‚a kobieta! Choć nie po­
trafiÅ‚a w peÅ‚ni zrozumieć jego poglÄ…du na Å›wiat, jej wÅ‚as­
ny wydawał mu się zdumiewająco rozsądny.
Uważnie wysÅ‚uchaÅ‚, jak tÅ‚umaczyÅ‚a dzieciom, że poko­
je we wschodnim skrzydle muszÄ… siÄ™ czuć trochÄ™ samot­
ne, więc Giną na razie tam zamieszka, lecz zawsze będzie
do dyspozycji dzieci, zwłaszcza w czasie burzy.
Noel i Millicent uwierzyli w jej słowa. Lecz on znał
prawdę. To jego zmarła ukochana żona budziła w Ginie
niepokój.
- Devonie?
- Tak, pani.
Przesunęła palcami po grzbiecie książki. Pomyślał, jak
dobrze by byÅ‚o, gdyby na miejscu książki znalazÅ‚a siÄ™ je­
go twarz. Jeszcze nigdy nikogo tak nie pragnÄ…Å‚.
- Wspominałeś, że chciałbyś polepszyć życie tutejszych
wieśniaków, a zwłaszcza ich dzieci. Masz jakiś plan?
- Powinienem zapewnić im inne możliwości niż tylko
praca w polu. Więcej zarobią, przenosząc się do miast. -
Pokręcił głową. - Nie stać mnie na rozdawanie pieniędzy.
CaÅ‚y czas próbujÄ™ znalezć sposób, by Å›ciÄ…gnąć tu prze­
mysł. Ale muszę robić to tak, by pomagając mieszkańcom
wsi, pomóc również sobie.
Georgina uniosła wzrok znad książki.
- Masz zmysł do interesów.
- NaprawdÄ™?
Zaczerwieniła się, lecz nie spuściła oczu.
- Czy myÅ›laÅ‚eÅ› kiedyÅ›, by kupić ziemiÄ™ w Teksasie i za­
jąć siÄ™ hodowlÄ… bydÅ‚a? MógÅ‚byÅ› wysÅ‚ać tam kilku mÅ‚o­
dych wieÅ›niaków. Znam ludzi, którzy chÄ™tnie ich wszyst­
kiego nauczÄ….
- Pamiętam, opowiadałaś mi kiedyś o jednym z nich.
Georgina uśmiechnęła się smutno.
- Pomysł nie jest najgorszy. Jeśli wierzyć plotkom, to
Kit niezle tam sobie radzi.
Rozległo się dyskretne pukanie do drzwi.
Był to Winston.
- Milordzie, przyszedł list do jaśnie pani.
Giną zerwała się z fotela, chwyciła list i błyskawicznie
go rozerwała. Devon przyglądał się jej twarzy i widział,
jak z każdym przeczytanym sÅ‚owem radość coraz moc­
niej rozpromienia jej oczy.
Roześmiała się i przycisnęła list do piersi.
Jej spontaniczna reakcja pobudziła ciekawość Devona.
- Jakieś nowiny? - spytał.
Spojrzała na męża oczami pełnymi szczęścia. Devon
był jak zahipnotyzowany. Pragnął jej, tu i teraz. Powoli
uniósł się zza stołu.
- Jake przyjeżdża! - Mocniej Å›cisnęła list. - Ojciec pew­
nie jeszcze przed śmiercią zdążył wszystko zorganizować.
Och, mój Boże, tak za nim tęskniłam.
Devon poczuł ból, jak po uderzeniu. Jego palce same
wpiły się w blat biurka. Wyraznie darzyła Jake'a uczuciem.
- Kim, u diabła, jest Jake?
- To mój najlepszy przyjaciel.
- Jake... i co dalej?
- Po prostu Jake.
- Jeden z tych ludzi bez nazwiska?
- Można tak powiedzieć. - Zmiała się z całego serca. -
Lauren go przywiezie. Zaraz to powiem dzieciom.
Wyleciała z pokoju jak na skrzydłach, a Devon mógł
się tylko zastanawiać, co wzbudziło w niej aż taką radość.
- Ojcze, wiesz, że Jake umie robić różne sztuczki? -
spytał Noel.
SiedzÄ…c wygodnie na ziemi, z plecami opartymi o drze­
wo, Devon bacznie przyglądał się żonie, która kilka kroków
dalej rozmawiaÅ‚a z jego córkÄ…. Na jej twarzy widniaÅ‚ rado­
sny uśmiech. Z uwagą wysłuchiwała opowieści Millicent.
Czy jego własna córka też zachwycała się Jake'em?
- To ciekawe. Czyżby był magikiem?
- Giną mówiła, że szczególnie dobrze udają mu się
sztuczki ze znikajÄ…cymi przedmiotami. Ma do tego praw­
dziwy talent. Mówiła też, że Jake lada dzień przyjedzie.
- Nie mogę się doczekać - mruknął sucho Devon.
- My też. Jestem taki szczęśliwy, że przywiozÅ‚eÅ› tu Gi­
nÄ™. Uważam, że jest niezwykle piÄ™kna. A co ty o tym my­
ślisz, ojcze?
Piękna? Na pierwszy rzut oka raczej nie. Może w tym krył
się powód pomyłki, którą popełnił na samym początku. Po
prostu nie zadał sobie tyle trudu, by częściej się jej przyglądać.
Jej piÄ™kno byÅ‚o dobrze ukryte. PrzypominaÅ‚o mu bijÄ…­
ce gÅ‚Ä™boko na dnie jeziora zródÅ‚o krystalicznie czystej wo­
dy, dostrzegalne tylko dla tego, kto zada sobie trud, by je
odszukać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl