[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ekstradycji. Może zatem Sindona rzeczywiście został porwany w celu dokończenia istotnych i
niezbyt czystych interesów, o których w trakcie procesu nie mówił. Być może powziął
potajemnie decyzję o ujawnieniu pewnych znanych tylko sobie faktów, które wstrząsnęłyby
światem, skoro rankiem 20 III 1986 roku po prawie 7 latach przebywania w więzieniu
znaleziono Michele Sindona zwanego Krezusem z Watykanu" martwego w swojej celi.
Został otruty cyjankiem potasu znajdującym się w podanej mu filiżance kawy.
Komuś musiało rzeczywiście bardzo zależeć na jego śmierci.
5
Gdy wiesz zbyt wiele, śmierć zamknie ci usta cz. II
Wczesnym rankiem 18 czerwca 1982 roku łysy, ogolony mężczyzna, ubrany w
jasnopopielaty garnitur w kratę, białą koszulę w paski bez krawata, czarne buty i skarpetki,
zwisał powieszony za szyję na północnym przęśle mostu Blackfrair, a jego stopy znajdowały
się tuż nad powierzchnią zimnych wód Tamizy.
Przy zwłokach znaleziono pieniądze w różnych walutach o łącznej wartości 20 tys.
dolarów, fałszywy paszport wystawiony na nazwisko Gian Roberto Calvini, w kieszeniach 6
kg cementowego gruzu, cegłę oraz dwa zegarki zegarek na rękę zatrzymał się na godzinie
1:54, zegarek kieszonkowy wskazywał 5:48. Policja rozpoznała w zmarłym Roberto Calvi,
znanego we Włoszech jako Bankiera Pana Boga". Signor Calvi był prezesem Banco
Ambrosiano, największego włoskiego zespołu banków, prowadzących interesy w 15 krajach.
Jego śmierć rzuciła nieco światła na najbardziej niezwykłe wydarzenia w najnowszej historii
Watykanu, które na całym świecie znalazły się na pierwszych stronach gazet, nawet tych,
które w ramach autocenzury nie publikowały negatywnych wiadomości" o stolicy
apostolskiej i/lub jej działaniach w sferze finansów. Po upadku banku Calvi'ego fakt ten
zaczęto łączyć z bankiem watykańskim i jego prezesem biskupem Paulem Marcinkusem.
Biskup opuścił swoje dotychczasowe mieszkanie, Villa Stritch, na północnych krańcach
Rzymu i przeniósł się na stałą kwaterę w obrębie murów państwa watykańskiego. Włoski
sędzia śledczy powiadomił go, że może być w każdej chwili wezwany na przesłuchanie w
sprawie skandalu Amb-rosiano. Ponieważ Marcinkus pozostawał za murami Watykanu, nie
stawiając stopy na terytorium Włoch, nie można go było ani aresztować, ani prawnie
przesłuchać, ani postawić przed sądem. Od tego momentu dla Marcinkusa stało się jasne, że
nie będzie już mógł towarzyszyć papieżowi w jego podróżach zagranicznych (odbył już z
papieżem 22 podróże), jeżeli nie chce wpaść w ręce władz włoskich, które wprawdzie nie
wniosły jeszcze przeciw niemu formalnego oskarżenia, ale sędzia Luigi D'Osso oświadczył,
że trwa śledztwo w sprawie biskupa.
Chcąc zrozumieć w jaki sposób Marcinkus zaplątał się w aferę Calvi'ego, trzeba zacząć
od początku, to znaczy od roku 1895, kiedy pewien porządny monsignore założył Banco
Ambrosiano (nazwany tak na cześć św. Ambrożego, patrona Mediolanu) z zamiarem
stworzenia dobrego katolickiego banku". Były to czasy, kiedy finanse prawie w całości
znajdowały się w rękach antyklerykałów. Nowy bank prosperował od samego początku
całkiem dobrze i w połowie XX wieku stał się jednym z najważniejszych włoskich banków,
przy znacznym udziale Watykanu, który przy pomocy swoich mężów zaufania" w zarządzie
delikatnie kontrolował poczynania banku. (Do lat 70 Ambrosiano podkreślał swoje
przywiązanie do religii, obligując akcjonariuszy do okazania świadectwa chrztu na dowód
tego, że są oni naprawdę wyznania rzymsko-katolickiego).
W 1967 roku Roberto Calvi, wówczas szeregowy urzędnik w Ambrosiano, poznał
sycylijskiego bankiera Michele Sindonę, który stworzywszy światowe imperium banków i
sieć spółek holdingowych, stał się jednym z najbogatszych ludzi we Włoszech. Ogólnie
jednak nie było wiadomo, że Sindona (oprócz własnych interesów zajmował się jeszcze inną
działką: potajemnie sprawował funkcję finansowego przedstawiciela Watykanu zarówno we
Włoszech jak i w USA. Calvi i Sindona zostali bliskimi przyjaciółmi, a potem obaj mężczyzni
przysięgli sobie nawzajem, wcześniej czy pózniej, zdobyć Banco Ambrosiano, i to lepiej
wcześniej niż pózniej- Przez Sindonę Calvi poznał na początku lat 70. biskupa Marcinkusa.
Wtedy Calvi był już prezesem Ambrosiano i zdobył sobie przydomek bankiera Pana Boga".
Dlatego też nikogo nie dziwiło, że w oplatającej świat sieci Ambosiano ważną pozycję
zajmował Marcinkus. Zdarzyło się to w 1980 roku, kiedy amerykański prałat został
członkiem rady nadzorczej w Cisalpinen Bank w Nassau na Bahamach. Znany ze swej
powagi, i wiedząc, jakie wrażenie robiło nazwisko Marcinkusa na radzie nadzorczej banku w
Nassau, Calvi zyskał tym sposobem okazję do nadzwyczajnego rozwinięcia swoich
interesów, po części dlatego, że to właśnie on przemienił średni regionalny bank Ambrosiano
w jednÄ… z przodujÄ…cych instytucji finansowych. Bankier rozpoczÄ…Å‚ szeroko zakrojony
program kredytowy w filiach banku w Peru, Nikaragui i Nassau, inwestujÄ…c w to eurodolary o
wartości około 1,2 mld. Znaczna część tej sumy została natychmiast przekazana w formie
kredytów do dwunastu firm w Panamie, z których kilka istniało tylko na papierze. Czy
Watykan inwestował w takich firmach, w których Calvi był albo współwłaścicielem albo
dyrektorem, pozostaje do dzisiaj kwestią nie wyjaśnioną, ale jedno jest pewne, że Calvi
wykorzystywał te fikcyjne firmy, kupując dla siebie akcje Banco Ambrosiano za pieniądze,
które firmy podejmowały w formie kredytów z filii w Ameryce Południowej, Zrodkowej i na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]