[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siÄ™ w tobie od pierwszego wejrzenia.
Mali popatrzyła na nią. Obawiała się, że Jenny przyjmie ją niechętnie, wyglądało jednak na
to, że jest odwrotnie. Jest szczerze przyjazna i troskliwa, myślała Mali. Ale żeby używać
takich słów jak  zakochają się w tobie"?
W uszach Mali brzmiało to bardzo dziwnie.
Jenny Bakken miała czterdzieści lat, była więc dwa lata młodsza od Martina i sześć lat
młodsza od Mali. Była to wysoka, szczupła pani, z figury trochę podobna do Mali. Włosy
miała ciemniejsze niż brat, przystrzyżone krótko, tak jak to Mali widziała u wielu kobiet na
statku. Nie jest może piękna, myślała Mali, ale sprawia bardzo dobre wrażenie: pewna siebie,
elegancka i kulturalna. To musi zależeć od pieniędzy, ta pewność siebie, która wypływa z
przekonania, że jest się kimś uprzywilejowanym, że człowiek nie musi się martwić
codziennymi problemami. Mali dziwiła się, że Jenny wciąż pozostaje niezamężna. Chyba nie
byłoby jej trudno znalezć nowego mężczyznę po śmierci małżonka? Musi zresztą być bardzo
atrakcyjną partią dla wielu, bogata, elegancka i miła. Zresztą wszystko jeszcze może się
wydarzyć, myślała Mali, zerkając na Jenny. Może ma jakiegoś wyjątkowego przyjaciela.
Kiedy Mali rozłożyła swoje prace, w salonie zaległa cisza. Mali spoglądała nerwowo to na
brata, to na siostrę. Oni zaś chodzili po pokoju tam i z powrotem bez słowa. Poczuła, że
żołądek jej się kurczy. Nie podoba im się, pomyślała, wyłamując desperacko palce. Przebyła
całą tę długą drogę z czymś, co się nikomu nie będzie podobało! No a co z tymi pieniędzmi,
które Martin na nią wydał? - przemknęło jej przez głowę.
Drgnęła, kiedy Bakken zwrócił się do niej.
- To jest fantastyczne - powiedział cicho. - Nigdy nie widziałem niczego piękniejszego,
Mali.
- Niewiarygodne! - przytakiwała Jenny, unosząc barwną narzutę. - Absolutnie
niewiarygodne.
Mali powoli wypuszczała powietrze z płuc.
- A ja myślałam, że może wy nie...
Bakken uniósł gobelin, który Mali utkała po śmierci Ruth. Przez dłuższą chwilę stał w
milczeniu i przyglądał się tkaninie.
- To nie jest na sprzedaż - powiedział cicho i spojrzał na Mali. - Oczywiście powiesimy to
w sklepie, żeby wszyscy mogli sobie obejrzeć, ale ja przyczepię czerwoną karteczkę z
informacją, że praca została już sprzedana. Ona zostanie w tym domu.
Spojrzał Mali w oczy.
- Ruth - powiedział cicho. To nie było pytanie. Po prostu to stwierdził.
Mali wolno skinęła głową.
- Czy pozwolisz mi, żebym kupił ten gobelin?
Mali bez słowa skinęła głową. Będzie się lepiej czuła, wiedząc, że to on jest właścicielem
tkaniny, on, który zna mniej więcej historię jej powstania, niż ktoś całkiem obcy. Poza tym on
zawsze był bardzo przyjaznie usposobiony do Ruth, kiedy ją spotykał. Mali podniosła wzrok,
kiedy ujął obie jej ręce w swoje i mocno uścisnął. Jego wzrok pełen był szczerego
współczucia, które ogrzewało jej duszę.
- Ja też zwróciłam uwagę na tę tkaninę - powiedziała Jenny. - Jest w niej coś
wyjÄ…tkowego.
Jej spojrzenie szukało odpowiedzi we wzroku Mali.
- To bardzo osobista praca - wyjaśnił Bakken. - Zresztą jak wszystko, co Mali tworzy.
Zostawmy to teraz - dodał.
Jenny nie powiedziała nic, przesuwała tylko spojrzenie z Martina na Mali i z powrotem.
Mali spuściła wzrok. W oczach miała łzy. Była wdzięczna Martinowi, że nie chciał dłużej
rozmawiać o tym gobelinie. Nie chciała, żeby teraz wspominano Ruth, nawet wobec Jenny.
Wolno cofnęła ręce i usiadła w głębokim fotelu.
- Więc jesteście zadowoleni?
Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, znowu odezwał się telefon. Bakken podniósł
słuchawkę, przez chwilę stał i słuchał.
- Thankyou - powiedział i wyciągnął słuchawkę do Mali. - To rozmowa ze Stornes.
Mali głęboko wciągnęła powietrze. Ręka, w którą ujęła słuchawkę, drżała.
- My tymczasem pójdziemy do biblioteki - poinformował Bakken i objął ramieniem plecy
siostry. - Rozmawiaj, jak długo chcesz, Mali - dodał przyjaznie.
- Halo?
Kolana się pod nią ugięły, kiedy usłyszała w słuchawce głos Havarda.
- Havard, to ja - zawołała niepotrzebnie wysokim głosem, w obawie, że on jej nie słyszy.
Musiała odchrząknąć kilka razy, a ręka zaciskała się twardo na słuchawce. - No i co tam w
domu?
- Wszystko w porządku - odparł Havard. - Ale odczuwamy, że ciebie nie ma - dodał. - A
jak ty siÄ™ miewasz?
- Dobrze - odparła Mali. - Bez problemów dotarłam na miejsce, okazuje się, że moje prace
im się podobają, ale ja... ja myślę wiele o was wszystkich - dodała ochrypłym głosem. -
Najwięcej o tobie, Havardzie.
On nie od razu odpowiedział, więc przez krótką chwilę Mali bała się, że połączenie zostało
przerwane.
- Halo, jesteÅ› tam, Havardzie?
- Tak, jestem tutaj - odparł.
Coś się dzieje z jego głosem, pomyślała Mali. Jest w nim coś nieznajomego. Przeniknął ją
lodowaty strach. - Mam nadzieję, że nic złego się nie dzieje?
- Nie, nie - odparł pośpiesznie. - Tylko ja tak strasznie za tobą tęsknię. Liczę dni do
twojego powrotu.
- Ja wrócę - zapewniła Mali cicho. - Nie musisz się tym martwić, Havardzie. Dopiero
kiedy człowiek wyjedzie daleko od domu, potrafi zdać sobie sprawę z tego, co posiada. I co
ma znaczenie - dodała. - %7łebyś wiedział, jak ja tęsknię...
Havard znowu nic nie mówił.
- Teraz muszę już kończyć - powiedziała Mali. - Telefony stąd bardzo drogo kosztują. Ale
chciałam usłyszeć twój głos.
- Ja też jestem szczęśliwy, że słyszałem twój - zapewnił Havard. - Dziękuję za telegram,
przy okazji.
Odchrząknął, jakby chciał oczyścić głos.
- Ja... ja tak bardzo cię kocham, Mali - powiedział nieoczekiwanie gwałtownie. - Kocham
tylko ciebie.
- I ja ciebie kocham - szepnęła, czując dławienie w gardle. - Kocham tylko ciebie,
Havardzie. %7łebyś nigdy w to nie wątpił.
Przełożyła słuchawkę do drugiej ręki. Słuchawka była śliska od potu, tak mocno Mali ją
ściskała.
- Pozdrów wszystkich w domu - powiedziała. - I dzwoń, gdyby coś się działo, Havardzie.
Obiecaj mi, że będziesz dzwonił.
Nagle wszystko się skończyło. Został tylko szum w słuchawce. Włączył się jakiś damski
głos, który powiedział coś, czego Mali nie rozumiała. Odłożyła więc słuchawkę na miejsce i
siedziała bez ruchu z rękami splecionymi na kolanach. Ręce były nadal lodowate i mokre od
potu. Serce tłukło się w piersi.
Rzeczywiście coś dziwnego słyszała w głosie Havarda... Wciągnęła głęboko powietrze i
wstała. Ale to chyba tylko przywidzenie. Połączenie było złe, więc to pewnie dlatego. Zresztą
co by mu miało być?
ROZDZIAA 7.
Havard stał, zaciskając kurczowo rękę na słuchawce. Przepełniały go różne gwałtowne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl