[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poselskim. Mogę pana do niego odesłać i&
Tak, oczywiście, oczywiście inspektor, podnosząc rękę, przerwał wartką
wypowiedz pana Lee. Co do tego nie mamy wątpliwości. Chodzi natomiast o czas.
Zadzwonił pan dokładnie na dwie minuty przed dziewiątą.
Może& tak dokładnie co do minuty nie potrafię powiedzieć.
Ale mv potrafimy! Te rzeczy zawsze bardzo uważnie sprawdzamy. Z
wielką dokładnością. Rozmowa rozpoczęła się dwie minuty przed dziewiątą, a
zakończyła cztery minuty po dziewiątej. Pański ojciec został zabity o dziewiątej
piętnaście. Muszę więc jeszcze raz zadać panu pytanie, co pan robił w tym momencie.
Powiedziałem panu przecież, że rozmawiałem przez telefon.
Nie, panie Lee, nie rozmawiał pan.
Nonsens, musiało się panu pomylić! No dobrze, może wtedy już
zakończyłem rozmowę. Pewnie zastanawiałem się, czy nie zadzwonić jeszcze w inne
miejsce, czy warto wydawać na to pieniądze, kiedy rozległ się ten hałas na piętrze.
No chyba nie zastanawiał się pan przez dziesięć minut nad tym, czy warto
zadzwonić?
George spurpurowiał i spienił się.
Co to ma wszystko znaczyć? Czego, do diabła, pan chce? Co za
bezczelność! Pan śmie kwestionować moje słowa? Pan wie, kim ja jestem? Dlaczego
miałbym się panu wyliczać z każdej minuty?
To normalna rzecz odpowiedział inspektor Sugden z flegmą, która
wzbudziła uznanie Poirota.
George zwrócił się ze złością ku szefowi policji.
Pułkowniku Johnson, pan coś takiego toleruje?
To sprawa o morderstwo odpowiedział szorstko pułkownik. Musimy
postawić pewne pytania i musimy otrzymać na nie odpowiedzi.
Już odpowiedziałem! Skończyłem jedną rozmowę i zastanawiałem się nad
drugÄ….
Czy był pan tu, w tym pokoju, gdy na piętrze rozległ się hałas?
Byłem& tak, byłem tutaj.
Johnson zwrócił się ku Magdalenie.
Wydaje mi się, że pani powiedziała nam, iż telefonowała stąd w momencie,
kiedy na górze rozpoczęły się hałasy. Mówiła pani, że była w tym pokoju sama.
Magdalena zupełnie straciła głowę. Przez chwilę z zapartym tchem patrzyła to
na George a, to na Sugdena, a w końcu utkwiła przerażony wzrok w twarzy
pułkownika.
Och, naprawdę& ja nie wiem& nie pamiętam, co powiedziałam& byłam
taka wstrząśnięta&
Pani zeznania mamy na piśmie przypomniał Sugden.
Robiła co mogła, rzucała mu powłóczyste spojrzenia wielkich, wilgotnych
oczu, rozchylała drżące wargi. Na darmo: chyba po prostu zupełnie nie była w typie
pełnego chłodu i rezerwy surowego funkcjonariusza.
Ja& ja& oczywiście telefonowałam. Nie jestem całkiem pewna kiedy&
Co to ma znaczyć? krzyknął na nią George. Skąd dzwoniłaś? Bo na
pewno nie stÄ…d!
Według mnie pani wcale nie dzwoniła. Wobec tego proszę powiedzieć,
gdzie pani była i co pani robiła?
Magdalena omiotła wszystkich mężczyzn rozpaczliwym spojrzeniem i zalała
siÄ™ Å‚zami.
George, nie pozwól im szlochała znęcać się nade mną! Wiesz dobrze,
że kiedy ktoś na mnie krzyczy i mnie straszy, to wszystko zapominam. Ja& ja nic nie
pamiętam, co mówiłam tamtej nocy. To wszystko było takie straszne, ja byłam
przerażona, a oni się teraz pastwią nade mną&
Zerwała się i szlochając wybiegła z pokoju.
George Lee również się poderwał i zadudnił:
Co to wszystko ma znaczyć? Nikomu nie pozwolę poniżać mojej żony!
Ona jest taka wrażliwa! To jest podłe! Złożę interpelację w Izbie Gmin w związku ze
skandalicznymi praktykami policji!
Wymaszerował z pokoju i trzasnął drzwiami.
Inspektor Sugden odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się.
Ale się zaplątali! Zobaczymy, co będzie dalej!
Nadzwyczajne! Johnson uniósł brwi. %7łałosne widowisko. Musimy
wydostać od niej następne zeznania.
Och! Ona tu wróci za minutę albo dwie. Kiedy tylko obmyśli jakąś
historyjkÄ™. Prawda, panie Poirot?
Poirot, gwałtownie wyrwany z zamyślenia, aż drgnął.
Pardon?
Powiedziałem, że ona wróci.
Prawdopodobnie& tak, możliwe& tak!
Co się dzieje, panie Poirot? Zobaczył pan ducha?
Wie pan& nie jestem pewien, czy to mi się właśnie nie zdarzyło.
No, Sugden, coś jeszcze? spytał niecierpliwie pułkownik.
Próbowałem ustalić, w jakiej kolejności domownicy pojawili się na miejscu
zbrodni. Kiedy rozległ się krzyk ofiary, morderca wybiegł z pokoju i przekręcił klucz
w zamku pincetą albo czymś podobnym. Już po chwili musiał dołączyć do
wszystkich, którzy pędzili na górę, za alarmowani potwornym krzykiem. Niestety,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]