[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miałaby coś przeciwko pójściu z nim do łóżka, tylko że wczoraj absolutnie nie zamierzała iść
na całego. Chciała tylko ratować swoje drzewo. Kiedy się z kimś kochała, to dlatego, że był
to dla niej ktoś szczególny.
Chcąc ukryć swe prawdziwe uczucia, zdobyła się na pokaz brawury.
 Burmistrzu, ja nigdy nie powtarzam tej samej oferty. Brzmiało to tak przekonywująco,
że nawet jej babcia by uwierzyła.
 A teraz, jeśli pozwolisz.  Wstając, oparła się o poręcz kanapy.  Muszę się przykuć do
mojej magnolii.
 Nie musisz, chyba że dla samej przyjemności.  Ben także wstał.  Przyszedłem, żeby
ci powiedzieć, że zmieniłem decyzję w sprawie drzewa. Wczoraj po południu spotkałem się z
architektem. Opracowaliśmy plan rozbudowy wydziału wodociągów i energetyki przez
nadbudowanie jednego piętra. Twoje drzewo jest bezpieczne.
Kate wydała okrzyk zwycięstwa i zaraz tego pożałowała. Dzwonek wolności w jej głowie
umilkł. Wydała jeszcze jeden, bardziej powściągliwy okrzyk pochwalny i przestała.
 Wiedziałeś o tym wczoraj po południu?
 Tak.
 To wobec tego dlaczego mi o tym nie powiedziałeś, zamiast zwabiać mnie do siebie
propozycją obiadu?
 Ja cię nie zwabiłem, Kate. Zaprosiłem cię, a ty przyjęłaś to zaproszenie.
 Tylko dlatego, że byłam bardzo głodna.
 Będę musiał pamiętać, żeby łapać cię w momentach, kiedy jesteś głodna.
Ruszył w stronę drzwi.
 Ciągle nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Z ręką na klamce odwrócił się i uśmiechnął do niej.
 I nie zamierzam. Idę do biura, muszę zająć się sprawami Saltillo. Dobrego dnia, panno
Katie.
Kate niepewnym krokiem poszła do kuchni i przyłożyła sobie na głowę okład z lodu.
 Cały wieczór po prostu mi gdzieś wyparował  pomyślała. To był stanowczo i absolutnie
ostatni raz, kiedy wypiła więcej niż jeden kieliszek wina.
 Wyglądasz jak śmierć na chorągwi  powiedziała Myrtle, pojawiając się
nieoczekiwanie. Zaczęła właśnie robić kawę.  Jane jest na dworze, przedstawia kotom
nowego psa, a ja włączyłam klimatyzację w salonie kosmetycznym.
Kiedy kawa zaczęła bulgotać, Myrtle odwróciła się i spojrzała na Kate z zaciekawieniem.
 Opowiedz, co się wydarzyło.
 Próbowałam uwieść burmistrza.  Kate poprawiła sobie okład na głowie.  Czy możesz
mi podać aspirynę? Przy każdym ruchu czuję ból.
Nie skwitowała nawet słowem pojawienia się nowego psa. Jane urządzała w domu
nieprzerwaną paradę różnych bezdomnych zwierząt, które zbierała, tak jak inni zbierają
znaczki.
Myrtle podała Kate dwie tabletki.
 No i co, udało ci się?
 On twierdzi, że nie, ale przypominam sobie jak przez mgłę, że bawiłam się jego
nogami.
 Sama bym się chętnie tak pobawiła.
 Co cię powstrzymuje?
 Sumienie metodystki i moralność Południowych Baptystów. %7łe nie wspomnę już Willy
Boba.
Nalała dwie filiżanki kawy.
 Idę do pracy. O dziewiątej mamy robić trwałą.
Idąc do drzwi, zatrzymała się. Odwracając się przez ramię, powiedziała:
 Wiem, kto wypił większość szampana przeznaczonego do oblewania zwycięstwa. Czy
to ma znaczyć, że wygrałaś?
 Myrtle, czy ty kiedykolwiek widziałaś, jak przegrywam? Myrtle roześmiała się.
 Nie przechwalałabym się tym razem zbyt wcześnie. Wydaje mi się, że trafiłaś na
równego sobie przeciwnika.
Kate nie chciała już o tym myśleć. Kiedyś myślała, że Joe jej dorównuje, a teraz tak wiele
już ich dzieliło. Zdjęła okład z głowy i zrobiła sobie śniadanie jak dla drwala. Kiedy już
zjadła, wzięła prysznic i przebrała się w czerwoną, bawełnianą, leciutką sukienkę, wróciła jej
prawie cała dawna brawura.
 Zaczynamy nowy dzień, Kate Midland  powiedziała do siebie na głos.  Na pewno
przydarzy ci się coś wspaniałego.
Kate zdarzało się mówić do siebie, kiedy chciała dodać sobie otuchy. Robiła to tak często,
że jej córka myślała, że wszystkie matki mówią same do siebie.
 Cześć, mamo!  zawołała Jane z głębi podwórza, gdy Kate przechodziła, idąc do salonu
piękności.  Czy chcesz poznać Dżeka?
 Pewnie, że chcę.
Kate podeszła i spojrzała na skrofulicznego białobrązowego psa. Jego matka była
prawdopodobnie seterem angielskim, a ojcem mógł być jakikolwiek pies.
 Jak się masz, Dżek?
 On będzie naszym nowym strażnikiem. Zobaczyłyśmy go wczoraj z Myrtle koło
śmietnika.
Ciemnobrązowe oczy jak guziczki, zupełnie takie jak u Kate, wypełniły się łzami, gdy
podniosła wzrok na matkę.
 Mamo, czemu ludzie wyrzucają psy?
Kate przytuliła ją i pocałowała w czubek głowy.
 Wiesz, kochanie, niektórzy zapominają, że zwierzęta to żywe stworzenia, które tak
samo, jak my, odczuwają głód, pragnienie, zimno i ból.
Rozluzniła uścisk i uśmiechnęła się.
 Wiesz co, idz do kuchni i przynieś dla Dżeka którąś z tych plastikowych misek. Może
na początek zje trochę kociego jedzenia.
 Mamo, nie mów tego tak głośno. Mógłby usłyszeć, a wiesz, on też ma swoją dumę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl