[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pozostawiła w lewym przedramieniu zaskoczonego przeciwnika płytką ranę, ale już w następnej
sekundzie uczeń odparł atak dziwnej istoty. Odszczepieńczy mistrz Jedi, składający się z ciała i
części maszyn, potrafił władać Mocą i był zdumiewająco szybki. Każdy cios, jaki uczeń próbował
mu zadać, był natychmiast blokowany jednym z końców wirującej piki Mocy. Obojętne jak szybko
Starkiller atakował albo się bronił, mechaniczne nogi zapewniały Paratusowi jeszcze większą
zwinność. Mistrz Jedi skakał po zniszczonej komnacie obrad Rady niczym ogromny pająk.
Pozbawiony ochronnego pancerza zautomatyzowanego golenia, Paratus był jednak bardziej
wrażliwy na błyskawice Sithów. Te, których nie dały rady pochłonąć jego odzyskane ze złomu
metalowe członki, raziły go i sprawiały ból. Uczeń posyłał w drobnego przeciwnika błyskawicę za
błyskawicą. Miał nadzieję, że walka się skończy, zanim się na dobre zaczęła.
Nagle coś uderzyło go od tyłu, zakłóciło jego koncentrację i wytrąciło rękojeść świetlnego
miecza z dłoni. Uczeń odwrócił się i ledwo zdążył uniknąć chwytu zrobotyzowanych kończyn i
niespodziewanego ciosu pilą Mocy. Okazało się, że został zaatakowany przez manekina Plo Koona,
który wstał ze swojego krzesła. Manekin trzymał wibroostrze podobne do słynnego miecza
świetlnego, jakim się posługiwał dawno zabity mistrz Jedi. Mówiono wtedy, że walczył w stylu
Smoka Krayt. W tej chwili broń w rękach skleconego z odpadków metalu manekina wyglądała po
prostu absurdalnie.
Mimo to zaskoczyła ucznia Vadera. Starkiller musiał przyznać, że to sprytna sztuczka.
Szybko posiekał manekin na kawałki i wyciągnął rękę w kierunku miejsca, w którym upuścił swój
świetlny miecz. Rękojeść trafiła do jego dłoni w samą porę, żeby mógł odbić następny cios
Paratusa, który już ochłonął po bólu, jaki zadały mu błyskawice Sithów.
Tym razem uczeń był przygotowany na kolejny atak od tyłu. Jeden po drugim, a czasami po
dwa naraz, manekiny mistrzów Jedi wstawały ze swoich miejsc, żeby odwrócić jego uwagę.
Starkiller pozbawił kończyn Mace a Windu i Colemana Kcaja, a Kita Fista po prostu stopił.
Manekiny Anakina Skywalkera i Obi-Wana Kenobiego zderzył ze sobą i wyrzucił za okno, a Ki-
Adi-Mundiego poraził błyskawicą Sithów. W podobny sposób rozprawił się z manekinami Saesee
Tiina, Agena Kolara i Shaak Ti. Jednym zamaszystym ciosem klingi świetlnego miecza pozbawił
manekina Mistrzyni Jedi Stass Allie głowy, a Yodę uniósł dzięki energii Mocy i posłużył się nim
jak pociskiem, który posłał w Paratusa między jego wymachujące kończyny.
Po wyeliminowaniu każdego manekina obłąkany konstruktor Jedi wydawał jęk, jakby
rozpaczał po stracie żywej osoby, a kiedy uczeń zlikwidował ostatniego, Paratus się rozpłakał.
Starkiller wyciągnął rękę i schwytał Aleena Mocą. Niezdolny do przeciwstawienia się jego
potędze Paratus zrezygnował ze stawiania oporu. Przestał nawet poruszać sztucznymi kończynami.
Starkiller utrzymał małą obcą istotę w powietrzu i zaczął nią rzucać w różne strony - trafiał we
framugi okien i sufit, dopóki nie zaczął się na nich sypać grad szczątków. Odbił na boki największe
i pozwolił, żeby inne poleciały na Paratusa. W końcu podstarzały mistrz Jedi stał się zbyt słaby,
żeby walczyć dalej. Mimo to uczeń nie przestał go bombardować, bo przypomniał sobie, co się
stało w ostatniej chwili walki z Rahmem Kotą. Nie zamierzał dopuścić, żeby coś takiego się
powtórzyło.
W końcu mistrz Jedi stracił resztkę sił. Dopiero wówczas Starkiller pozwolił mu opaść na
podłogę i przysypał go lawiną metalowych szczątków, które spadały cały czas z sufitu. Umierający
mistrz, leżąc na wznak, w pewnej chwili zamknął oczy.
- Przykro mi, moi mistrzowie - załkał cicho. - Sprawiłem wam zawód.
Wypowiadając te słowa, wyzionął ducha.
Uczeń poczuł coś w rodzaju litości, ale szybko się zreflektował. Paratus, chociaż
niewątpliwie szalony, cały czas był mistrzem Jedi. Teraz jego życie dobiegło końca.
Po chwili z ciała zabitego Jedi Wydobyła się aureola Mocy, uniosła się i otoczyła ucznia
Vadera. Skrząc się i mieniąc, przepłynęła przez niego, po czym z cichym skwierczeniem wtopiła się
w ściany oraz elementy dziwnej konstrukcji i zniknęła.
Zdenerwowany, ale cały czas gotów na różne niespodzianki uczeń odszedł od ciała Paratusa.
Cóż, okazało się, że to naprawdę koniec.
Starkiller uniósł do ust komunikator.
- Juno, skończyłem - powiedział.
- Namierzyłam miejsce, gdzie w tej chwili się znajdujesz, Starkiller - usłyszał głos pilotki. -
Już tam lecę.
Przeszedł przez przedsionek, a kiedy zeskoczył na powierzchnię planety, usłyszał głośny
skowyt silników statku.  Cień Aotra spłynął łagodnie z nieba. Uczeń wszedł pewnie po
opuszczonej rampie i zniknął w środku.
Z orbity uczeń przyglądał się, jak absurdalna Zwiątynia maleje. W końcu przestał odróżniać
jej kształt od otaczających ją gór odpadów. Mógłby jednym pchnięciem Mocy zburzyć wszystko i
zwalić na głowę Kazdana Paratusa. Jaka szkoda, że jego mistrz nie mógł równie łatwo pozabijać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl