[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nas.
Po raz kolejny zachorowałam na zapalenie płuc. Leżałam w malignie i traciłam świadomość.
Mama co chwilę zmieniała mi okłady Gorączka nie chciała spadać. Dwa razy dziennie przychodziła
siostra zakonna i robiła mi zastrzyki. Po dwóch tygodniach zaczęłam powoli wracać do zdrowia. Do
dzisiaj zadaję sobie pytanie, dlaczego mama nie zrobiła nic, żeby ukrócić poczynania brata.
Znęcał się też nad zwierzętami.
Pewnego dnia weszłam do domu i poczułam intensywny zapach lakieru do włosów. Bardzo się
44
zdziwiłam, ponieważ dochodził z jego pokoju. Cicho weszłam i to, co zobaczyłam, przeraziło mnie. Do
tekturowej planszy była przybita ogromna ważka. Nigdy w życiu nie widziałam tak wielkiej ważki.
Jeszcze żyła i próbowała się bronić. Szpila, którą była przekłuta na wylot, była zakończona kolorowym
łebkiem. Brat z uwielbieniem przyglądał się swojemu dziełu, jednocześnie pryskając ją lakierem. Owad
przestał w końcu wierzgać nóżkami. Zrobiło mi się słabo. Od dziecka przejawiałam zbyt wielką
empatię. Teraz było podobnie. Miałam wrażenie, że to mnie przebił tą szpilą. Nie mogłam tego znieść.
Natychmiast pobiegłam z płaczem na skargę do ojca. Kiedy brat się nade mną znęcał, na skargę
wolałam chodzić do taty. Może się to wydawać dziwne, ale on przynajmniej reagował. Nakrzyczał na
brata, nazywając go sadystą. Przez wiele kolejnych dni myślałam o tej nieszczęsnej ważce. Kiedyś
w ogrodzie zbierałam agrest i zobaczyłam, jak Sławek stoi przed krzakiem i wpatruje się intensywnie
w jeden punkt. Kiedy podeszłam, żeby sprawdzić, co go tak zainteresowało, zobaczyłam, że na jednym
z kolców tkwi włochata gąsienica, a on przysmaża ją zapałką.
Zawsze przejmowałam się losem zwierząt, a szczególnie bezpańskich psów i kotów.
Przyprowadzałam je do domu ukradkiem, żeby nikt nie zauważył, otwierałam lodówkę i wynosiłam co
lepsze smakołyki. Psy mnie lubiły i okazywały wdzięczność, wesoło merdając ogonami. Pózniej już
same odnajdywały drogę i chętnie mnie odwiedzały. Bawiłam się z nimi, głaskałam je i czułam ich
ciepło i miłość, której nigdy nie zaznałam od ludzi. Niestety często psuł wszystko mój brat. Jak tylko
zobaczył jakiegoś psa, bezlitośnie przeganiał go kamieniami. Robił to z widoczną przyjemnością, nie
zważając na moje protesty i płacz. Psy uciekały z podkulonymi ogonami i tyle je było widać. Byłam
wściekła i bezsilna. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli zaprotestuję, dostanę od niego lanie, a ponieważ
bardzo bałam się bicia, mogłam tylko sobie popłakać.
CZARUZ
Pewnego słonecznego dnia poszłyśmy z siostrą na targ. Jakiś pan miał do sprzedania szczeniaki.
Nie zastanawiając się długo, kupiłyśmy jednego. Wydawał się nam najbardziej smutny. Rodzice nie byli
tym pomysłem uszczęśliwieni, ale w końcu zgodzili się, żeby piesek został w domu. Nawet bratu się
spodobał - może dlatego, że był taki słodki i malutki. Nazwałyśmy go Czaruś. Problem pojawił się,
kiedy się okazało, że nasz przyjaciel ma robaki. My też mieliśmy robaki, ale jakoś nikt się tym nie
przejmował, a rodzice złościli się, że przyprowadziliśmy do domu chorego psa. Nagle pies zaczął im
przeszkadzać. Robiliśmy wszystko, żeby nie rzucał im się w oczy Niestety robaki same nie chciały się od
niego wyprowadzić. Wtedy rodzice wpadli na pomysł, żeby pozbyć się pieska. Kazali mojej siostrze
wyprowadzić go za miasto, podrzucić do jakiegoś gospodarstwa i uciec. Siostra nie chciała tego zrobić,
płakała, a ja razem z nią. Niestety rodzice pozostali niewzruszeni. Aneta z ciężkim sercem wzięła
szczeniaka na ręce i poszła. Było już ciemno, kiedy wróciła do domu. Opowiedziała, że poszła z nim na
sam koniec miasta i wrzuciła przez płot do gospodarstwa, które wyglądało na bogate, w nadziei że
będzie miał tam dobrze. Głaskała go jeszcze przez sztachetki. Piesek chyba wyczuł, co się święci,
nerwowo zaczął szukać dziury w płocie. Pożegnała się z nim i biegiem puściła się w kierunku domu.
Czaruś skowyczał w niebogłosy Była już bardzo daleko i nadal słyszała jego płacz. Długo nie
mogłyśmy się uspokoić. Płakałyśmy coraz bardziej. Rodzice wydali mi się okrutni i podli.
Nienawidziłam ich za to, co zrobili. Po jakimś czasie usłyszałyśmy skomlenie i skrobanie do drzwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]