[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak jest, sir.
Hornblowerowi wydało się, że Smiley jest zadowolony, iż w ten sposób uniknie
bezpośredniego nadzoru swego dowódcy, i pospieszył rozwiać to złudzenie.
Smiley powiedział będzie pan miał jako pasażerów dziewięciu admirałów i czterech
kapitanów. W tym admirała floty, Sir Petera Parkera, i lorda St Yincenta.
Na te słowa Smileyowi wydłużyła się twarz.
Panie Jones, niech szalupa z załogą czeka o szóstej przy molo Greenwich.
Tak jest, sir.
A teraz proszę wezwać dla mnie gig.
Tak jest, sir.
Będę u George'a do piątej. Proszę tam przekazywać ewentualne wiadomości.
Tak jest, sir.
Miał jeszcze życie prywatne; czas rozwiązania Marii był bardzo bliski.
Na pokładzie rześki zachodni wiatr porywisty, jak zauważył Hornblower wygrywał w
takielunku swoją melodię. Jeśli nie osłabnie porządnie, trzeba będzie ostrożnie prowadzić barkasy.
Zszedł do gigu.
Do Deptford Hard rzucił sternikowi i owinął się ciaśniej w płaszcz, bo w kabinie
Atroposa było gorąco od stłoczonych w niej ludzi, lamp i świec. Przeszedł nabrzeżem Hard i
zastukał do drzwi George'a ; z bocznego okna padało słabe światło, a położone nad nim okno ich
pokoju było jasno oświetlone. W drzwiach pojawiła się gospodyni.
O, to pan, sir. Myślałam, że akuszerka. Właśnie posłałam po nią Daviego. Pańska
małżonka&
Proszę mnie przepuścić powiedział Hornblower.
Maria w szlafroku chodziła po sypialni oświetlonej dwoma świecami. Gdy Hornblower
otworzył drzwi, cienie baldachimu i innych mebli zatańczyły złowieszczo.
Kochany! ucieszyła się Maria.
Hornblower podszedł do niej z wyciągniętymi rękami.
Mam nadzieję, skarbie, że z tobą wszystko w porządku rzekł.
Chyba tak. Myślę& myślę, że tak. To się dopiero zaczęło odparła Maria.
Pocałowali się.
Kochany powiedziała Maria jaki dobry jesteś, że przyszedłeś. Ja& ja się
spodziewałam, że cię jeszcze zobaczę, zanim& zanim& przyjdzie mój czas.
%7ładne dobry obruszył się Hornblower. Przybyłem, bo chciałem przyjść. Zapragnąłem
cię zobaczyć.
Ale jesteś przecież taki zajęty. To dziś ta procesja, nieprawdaż?
Tak potwierdził Hornblower.
I dziś przyjdzie na świat nasze dziecko. Dziewczynka, mój drogi? Albo drugi chłopczyk?
Niedługo się dowiemy rzekł Hornblower. Wiedział, czego pragnie Maria. Wszystko
jedno, co się urodzi, będziemy kochać ją& albo jego.
Na pewno zgodziła się Maria.
Ostatnią sylabę wypowiedziała głośniej, niżby należało, a na jej twarzy pojawił się wyraz
zaniepokojenia.
Co się stało najdroższa? przestraszył się Hornblower.
To tylko ból odpowiedziała z uśmiechem wymuszonym uśmiechem, o czym wiedział
doskonale. Jeszcze nie są bardzo częste.
Tak chciałbym ci pomóc martwił się Hornblower, jak miliony innych ojców.
Pomogłeś, skarbie, przychodząc tu do mnie uspokajała go Maria.
Hałas za drzwiami i pukanie oznajmiło przybycie akuszerki i gospodyni.
No tak mówiła akuszerka zaczęło się, co?
Hornblower przyjrzał się jej uważnie. Nie wyglądała schludnie, nie można było zresztą
oczekiwać tego od nikogo w takich warunkach ale przynajmniej była trzezwa i uśmiechała się
miło, ukazując dziury po zębach.
Zaraz panią obejrzę, madam powiedziała akuszerka i spojrzawszy ukosem dodała:
Panowie zechcą odejść.
Maria podniosła wzrok na męża. Bardzo starała się udawać spokój.
Przyjdę znowu do ciebie, kochana powiedział Hornblower, równie usilnie jak ona
próbując maskować zdenerwowanie.
Gdy wyszedł z sypialni, gospodyni zaproponowała mu z serdeczną gościnnością:
Może łyk wódki, sir? Albo szklaneczkę rumu, gorącego?
Nie, dziękuję odmówił Hornblower.
Młody panicz śpi teraz u jednej z pokojówek wyjaśniła gospodyni. Nie zapłakał
wcale, ani razu, jakeśmy go przenosiły. Prawdziwy mały mężczyzna, sir.
Tak mruknął Hornblower. Potrafił uśmiechnąć się na myśl o synku.
Niech pan lepiej zajdzie do kawiarni, sir namawiała gospodyni. Pali się tam jeszcze
w kominku.
Dziękuję odparł Hornblower spoglądając na zegarek. Boże, jak ten czas ucieka.
Z pańską małżonką wszystko będzie dobrze powiedziała gospodyni macierzyńskim
tonem. Będzie chłopiec, rzecz pewna. Mogę to powiedzieć na podstawie jej wyglądu w czasie
ciąży.
Możliwe, że będzie tak, jak pani mówi odparł Hornblower i znowu popatrzył na
zegarek. Musi już naprawdę zacząć przygotowania do nadchodzącego dnia.
Proszę posłuchać przemówił i przerwał, bo chciał uwolnić myśli od troski o Marię i
od śmiertelnego zmęczenia. Zaczął wyliczać kolejno gospodyni na palcach ręki rzeczy, których
potrzebował z sypialni na piętrze. Czarne spodnie i pończochy, epolet i najlepszy trójgraniasty
kapelusz, szpada i żałobna opaska.
Wszystko przyniosę, sir. Może się pan tu przebrać nikt nie będzie panu przeszkadzał o
tej porze nocy.
Wróciła za chwilę z naręczem rzeczy, o które prosił Hornblower.
Nie pojmuję, jak mogłam zapomnieć, że to dzień Pogrzebu, sir powiedziała. Od
tygodnia nie mówi się o niczym innym po obu brzegach rzeki, sir. Proszę, sir, tu są pańskie rzeczy.
Przyjrzała się uważnie Hornblowerowi w blasku świec.
Powinien się pan ogolić, sir dodała. Może pan wziąć brzytwę mojego męża, jeżeli
pańska została na okręcie.
Najmniejsza wzmianka o macierzyństwie wydaje się zmieniać każdą kobietę w matkę.
Dobrze zgodził się Hornblower.
Przebrawszy się spojrzał jeszcze raz na zegarek.
Muszę już iść powiedział. Zechciałaby pani dowiedzieć się, czy mogę się zobaczyć z
żoną?
Od razu mogę powiedzieć, sir, że nie odparła gospodyni. Jeżeli słyszy pan to samo co
ja.
To co czuł Hornblower, musiało odmalować się na jego twarzy, bo gospodyni ciągnęła:
Za godzinę będzie po wszystkim, sir; nie mógłby pan trochę poczekać?
Czekać? powtórzył Hornblower, ponownie patrząc na zegarek. Nie, nie mogę. Muszę
iść.
Gospodyni zapaliła świeczkę w jego latarni od świecy na gzymsie nad kominkiem.
Boże zmiłuj się westchnęła. Pan mi na takiego wygląda. Ale na dworze zimno.
Zapięła mu guzik od płaszcza pod szyją.
Nie mogę pozwolić, żeby się pan przeziębił. No, proszę się już nie martwić.
Dobra rada, myślał Hronblower schodząc z powrotem ku rzece, ale tak samo trudna do
wykonania, jak większość dobrych rad. Na skraju wody dojrzał światełko gigu i nagłe poruszenie
majaczących w nim postaci. Załoga gigu musiała wyznaczyć kogoś spośród siebie, żeby wypatrywał
jego latarni, podczas gdy reszta starała się uszczknąć choć trochę snu w wyjątkowo niewygodnym do
tego celu gigu. Mimo tej niewygody i tak lepiej im było niż jemu. Czuł, że zasnąłby na watersztagu
Atroposa , gdyby tylko miał do tego okazję. Wszedł do gigu.
W dół rzeki rzucił sternikowi.
Na molo Greenwich było jeszcze ciemno, nic nie zwiastowało póznego świtu styczniowego. A
wiatr dalej wiał z zachodu w dół rzeki. W ciągu dnia pewnie się nasili. Gdy szedł po molu,
zatrzymało go głośne wezwanie wartownika.
Swój odpowiedział Hornblower, ukazując w świetle swojej latarni mundur pod
płaszczem.
Zbliżyć się i podać hasło!
Pamięć Nieśmiertelna rzucił Hornblower sam wybierał to hasło; jeden szczegół z
tysiąca załatwionych poprzedniego dnia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]