X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mój ulubiony kolor - powiedział Jack, widząc jej niebieską bieliznę.
- Myślałam, że wolisz czarną.
- Myślę, że wyglądałabyś zabójczo w czerwonym - dodał, wyciskając
całusa na jej pępku. A kiedy znalazła się znowu pod kołdrą, upewnił się: -
Jesteśmy zamknięci, czy należy się spodziewać gości?
- Podejrzewam, że połowa mieszkańców Sunstone ma klucz do tego
domu - odparła. - A druga połowa właśnie go sobie dorabia.
- I nie boisz się, że nas przyłapią? - spytał.
Lacy była zajęta całowaniem i niechętnie przerwała:
92
RS
- Sam zdecyduj. Kończymy? - Usiadła prosto. - Tej jednej nocy jestem
gotowa cię posłuchać. Na jutro nie daję ci żadnej gwarancji.
- To znaczy?
- Odpowiedz mi, czego chcesz, bo za parę godzin zacznie się nowy
dzień.
- Niech będzie kawa - odparł. - Czarna.
- Nie mam kawy. Czy to nie wystarczy?
Wiedziała, czego sama chce, chociaż była tym nieco zaszokowana, nie
na tyle jednak, żeby się wycofać. Zaczęła go całować, spokojnie, potem
coraz gwałtowniej, aż krzyknął:
- Uważaj!
A ona poderwała się z przepraszającą miną, pytając:
- Kolano?
- To nie kolano - odparł, przygarniając ją czułym gestem i tym razem
Lacy wylądowała na jego chorym kolanie. Wyprostował się tak gwałtownie,
że znalazła się na podłodze.
- Przepraszam - odezwał się. - Nic ci nie zrobiłem?
Twarz Lacy ocieniał smutny uśmiech. Jej śmiałość rozpłynęła się
gdzieś.
- Nie, ale mało brakowało - odparła. Podniosła z podłogi swój dres i
przeniosła się na stos koców. - Jak ktoś mnie zapyta, co tu robię, powiem, że
to ty kazałeś mi spać na podłodze.
Jack naciągnął kołdrę na głowę, wydając cichy jęk, i spróbował
przewrócić się na bok. Jego kolano zjechało z poduszki. Nie cierpiał jednak
z jego powodu tak dotkliwie, jak z powodu innego dojmującego bólu, który
nie dał mu zasnąć przez wiele godzin.
93
RS
Jack otworzył oczy, czując zapach kawy. Lacy siedziała obok łóżka z
parującym kubkiem.
- Czarna? - spytał sennie.
- Jak węgiel. - Podała mu kubek, kiedy usiadł nie bez kłopotu. - Jak
tam kolano?
Pociągnął łyk kawy, zerkając na Lacy znad kubka. Zdaje się, że serio
mówiła o tej gwarancji - zaczął się nowy dzień i nic nie wskazywało na to,
co o mały włos wydarzyłoby się między nimi w nocy.
- Dobra kawa - mruknął. - A kolano nie najgorzej.
- No to świetnie - powiedziała, wstając raptownie. - Chcesz ćwiczyć
przed myciem?
- Uważasz, że powinienem dziś ćwiczyć? - Chętnie poćwiczyłby z
Willie Pearl czy kimś innym. Ale nie z Lacy.
- Czyli pózniej, tak?
- Chcę wziąć prysznic, przebrać się w czyste ubranie, przeczytać
gazetę, jeśli w tym mieście jest jakaś, i wypić drugą kawę.
- Mogę ci zrobić kawę. Jakiś dobry duch podrzucił mi wczoraj ekspres.
O resztę musisz się postarać sam.
Jack wziął laskę, która stała oparta o wezgłowie łóżka, podniósł się i
ruszył po buty, które zostawił przy kuchennych drzwiach, kiedy wchodził na
palcach.
- Co masz zamiar zrobić ze swoją połówką cielaka? - spytał,
zmieniając temat, żeby nie myśleć dłużej o wczorajszej nocy.
- Nie rozumiem.
- Przecież zapłacili nam Bubbą.
94
RS
Lacy podeszła do drewnianego blatu, na którym stało pudełko pełne
ciepłych jeszcze pączków. Ellis MacNamara, miejscowy piekarz,
zapowiedział się z wizytą na zdjęcie szwów.
- %7łartujesz? Przecież nam go na pewno nie oddadzą.
- Wyjęła lukrowany pączek, zjadła połowę w kilku kęsach i wytarła
usta dłonią. - Co byśmy z nim zrobili?
Jack wzruszył ramionami, wbijając wzrok w buty. Większość kobiet
uznałaby za niezbędne przegadanie tej ich nieszczęsnej nocnej próby, był
więc tym bardziej zaniepokojony, że Lacy nawet o tym nie wspomina. Może
faktycznie traktowała to jako jednorazową przygodę. Szkoda, bo rozmyślał
nawet, jak utrzymać z nią kontakt po powrocie do Chicago. Ale był również
pewien, że nie chce być przedmiotem pożądania tylko na jedną noc.
- Mnie w to nie mieszaj, Lacy. Ben zamierza nam dostarczyć cielaka,
kiedy go odstawi od matki - do tego czasu już mnie tu nie będzie.
Postanowiłem więc przekazać ci moją połówkę Bubby.
- No to ja przekażę go z powrotem Dunbarom - odparła.
- Chcesz ich obrazić? - Jack przyczłapał do niej i zanurkował ręką w
pudełku z pączkami. - Ben powiedział, że Washburnowi zawsze płacił
jakimiś robotami przy domu, ale wszyscy teraz robią coś przy tym domu,
pomyślał więc, że da nam cielaka. Wyobraz sobie po prostu, że to duży
kociak.
Lacy wyjrzała na ulicę. Typowa szarówka. Droga poznaczona była [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.