[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nim, Władem, a Lidią (oczywiście pomijając fakt, że Piękniś stał po niewłaściwej
stronie barykady). Jaki hajduk i w imię czegoś rozciął mu twarz, ktoś stał się
wampirem, kiedy kogoś innego nie było w domu (a przede wszystkim, jak do tego
doszło)... Jasne, to i owo zrozumiałem, ale złożyć tego do kupy nijak nie potrafiłem.
Bohaterowie powieści fantastycznych - ci to mają dobrze! Gdy tylko pojawia się
większy czy mniejszy problem, zza krzaków wyskakuje jakiś mądrala i zwyczajnie
objaśnia, kto winien, a kto nie, i podpowiada, co dalej robić.
W naszym towarzystwie do roli mądrali pretendował jedynie Wład. Problem w
tym, że jakoś nie był skory do zwierzeń. Zawsze można zapytać, ale wątpiłem, by coś
to dało.
No a przede wszystkim kto miałby to zrobić? Ja? Przecież Drakula mnie nie trawi
(oczywiście w przenośni). Ania? Ma tak przerażone oczy, że pewnie najchętniej
wzięłaby nogi za pas. Wowka? Jasssne. Szczególnie po tym, jak zaczął tykać
nerwowego pana Włada.
Krótko mówiąc, znalezliśmy się w sytuacji patowej.
Tak bardzo byłem zaprzątnięty rozmyślaniem, że nie zauważyłem, kiedy
dotarliśmy pod drzwi biblioteki. Jedyny plus całej sytuacji polegał na tym, że nie
zastaliśmy ochroniarzy. Bardzo dobrze, przynajmniej nikt nam nie skopie tyłków.
* * *
Pierwszy wszedł pan Drakula - to znaczy Czarny Płaszcz. Ktoś miał jakieś
wątpliwości? Stukot podkutych butów odbijał się echem od ścian biblioteki. Potem do
środka wśliznęliśmy się ja i Ania, a Wowka osłaniał tyły.
Radu oczekiwał nas jak cywilizowany człowiek. Siedział w fotelu i czytał książkę w
czarnej skórzanej oprawie. (Zacząłem podejrzewać, że śledzi nas ukryta kamera, a
główny sponsor tego reality show to producent skórzanych obwolut, oczywiście
czarnych). Radu Piękny nawet nie podniósł głowy, słysząc szmer i tylko rzucił
chłodno:
- Karl, postaw wino na stole.
- Coś jeszcze? - uprzejmym tonem zapytał Wład. (No już dobrze, wcale nie
uprzejmym, a ordynarnym, i do tego głośno).
Gospodarz podniósł głowę.
- Co jest, do dia...
- To samo, Radu, wciąż to samo - odparł Drakula z uśmiechem. (Trzeba ten dzień
zaznaczyć czerwonym kółeczkiem w kalendarzu!). - Najwyższy czas doprowadzić
sprawy do końca.
Radu leniwie odłożył książkę.
- Na co liczysz, Wład? Sądzisz, że możesz mi coś zrobić w domu, w którym
ochrania mnie kilkudziesięciu ludzi? - Kilkudziesięciu? Jak zdołali się pomieścić w
trzypiętrowym budynku? Warstwami czy jak? - A wkrótce przybędzie drugie tyle. Nie
zdążysz nawet kiwnąć palcem!
- Grozisz mi? - Drakula uniósł brew. - Przecież chcesz tej rozmowy. Pora to
wreszcie zakończyć! - Zwrócił się do nas: - Zamknijcie drzwi!
Co on nam tak rozkazuje, chłopców na posyłki sobie znalazł, psiakrew? A właśnie
że nie zamknę! Nie i już! Chociaż, jak się dobrze zastanowić, kilkadziesiąt
wampirów... Dlaczego ten Wowka jeszcze nie zamknął?!
Sęk w tym, że od środka się nie dało. Nie było zamka ani nawet zwykłej zasuwy. I
co teraz?
Wowka pierwszy wpadł na pomysł.
Rozejrzał się i ruszył w kierunku stojącej obok komputera wersalki. Chwycił ją i
zaczął powoli przesuwać do drzwi, okropnie szurając nóżkami o lakierowany parkiet.
Radu wybałuszył oczy.
- Andriej, długo się będziesz gapić? - wysapał Wowka. - Rusz wreszcie cztery
litery!
Jak na komendę podbiegłem, by mu pomóc. Po chwili kanapa stała pod
drzwiami, skutecznie blokując wejście. Na szczęście drzwi otwierały się do środka,
więc każdy, kto zechciałby nam przeszkodzić, będzie musiał odsunąć mebel.
Radu wciąż jeszcze nie mógł dojść do siebie, za to Wład wyglądał na wyjątkowo
zadowolonego.
Wowka opadł na wersalkę, która żałośnie zaskrzypiała pod jego ciężarem i zaczął
dobrotliwie poklepywać ją po siedzisku.
- Anka, chodz tutaj, czas na kolejny odcinek. Andriej, a ty co tak stoisz jak słup
soli? Miejsca nie braknie!
Dziewczyna posłusznie usiadła i zapytała:
- Jaki odcinek?
Klapnąłem obok Wowki na poręczy wersalki.
- Jak to jaki? - Wowka uniósł brwi. - Brazylijskiej telenoweli, rzecz jasna. Przecież
już mówiłem. Teraz zaczną się wzruszające opowieści w stylu: A ty mi w piaskownicy
łopatkę zabrałeś! A ty mnie uderzyłeś foremką i już cię nie lubię!
Zatkało mnie. Zanim rozmowa, którą próbował odegrać Wowka, doszła do skutku
(Radu wciąż stał bez ruchu, porażony tym, jak nonszalancko potraktowaliśmy jego
majątek, a Wład po prostu czekał), zapytałem cicho:
- Wowa, co ty za głupoty opowiadasz? Czy ty się ani trochę nie boisz?
Wowka westchnął głęboko i po raz pierwszy tego wieczoru odpowiedział
poważnie:
- Pewnie że się boję, ale w takich sytuacjach człowiekowi nie pozostaje nic innego,
jak zaśmiać się strachowi prosto w twarz.
W końcu pan Piękny zrozumiał, że wybałuszanie oczu nic tu nie pomoże - nikogo
w ten sposób nie odstraszy ani nie skłoni do ucieczki (co prawda ja bym skorzystał,
ale wątpię, żeby mi ktoś na to pozwolił), więc kolejny raz zaczął wygłaszać swoje
teorie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl