[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Aye. Troje dzieci. - Szybko zmienił temat. - Zostałem śmiertelnie zraniony pod Flodden
Field w 1513. Roman znalazł mnie tamtej nocy. Ledwie żyłem. Pomyślałem, że śnię, kiedy
usłyszałem, jak męski głos pytał mnie, czy chcę dalej walczyć ze złem. Myślałem, że to
anioł. Przytaknąłem. - Uśmiechnął się. - I to nie tylko dlatego, że chciałem do nieba. Byłem
wściekły, że umieram tak młodo. Naprawdę chciałem robić więcej.
- Zmartwiłeś się, gdy zdałeś sobie sprawę, że jesteś wampirem? Wzruszył ramionami.
- Trochę mnie to zaskoczyło. Nie wiedziałem, że takie istoty w ogóle istnieją. Ale nigdy nie
miałem z tym problemów, w przeciwieństwie do Romana. Szybko zrozumiałem, że śmierć
mnie nie zmieniła. Byłem wciąż taki sam, tylko dużo lepszy.
Rzuciła w niego winogronem. - Wampirza arogancja.
Uśmiechnął się. - Tyle że to prawda. Możemy robić rzeczy, o jakich śmiertelnym się nie
śniło.
- Nie możecie wychodzić na słońce.
- Ale żyjemy wiecznie.
Oderwała kawałek chleba. - Opowiesz mi o przeszłości? O miejscach, w jakich bywałeś, i
ludziach, których spotkałeś?
Angus opowiadał swoje ulubione historie: o spotkaniu Marii Stuart, i o tym, jak ukrywał
Bonniego Prince'a Charliego. Emma miała mnóstwo pytań, a on z przyjemnością
obserwował, jak swobodnie poczuła się jak w jego obecności. Zmiała się z nim i
przekomarzała. Zakorkował butelkę bubbly blood i umieścił w koszu.
- Obawiam się, że słońce niedługo wzejdzie. Musimy wracać.
- W porządku. Ja... Niełatwo mi to przyznać, ale świetnie się bawiłam.
- Na tej randce?
Skarciła go spojrzeniem. - To nie jest randka.
Zachichotał. - Póki nie uważasz mnie za wroga, wszystko w porządku. Zaufaj mi. - On
także świetnie się bawił. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był taki rozluzniony. Wstała i
strząsnęła okruchy z kurtki. Angus złożył koc i schował do kosza.
- Popełniłam błąd. - Skrzyżowała ramiona na piersi i zmarszczyła brwi. - Dałam się
ponieść emocjom, słuchając historii z przeszłości.
- Nie ma w tym nic złego.
Pokręciła głową. - Powinnam zebrać więcej informacji o Malkontentach i dowiedzieć się,
gdzie przetrzymujecie ShannÄ™ Whelan.
- Przetrzymujemy? To szczęśliwa mężatka.
- Mój szef uważa, że poddano ją praniu mózgu. Zrobi wszystko, by ją ocalić.
Angus się żachnął. - Jest jej dobrze tam, gdzie jest. Tak trudno sobie wyobrazić, że
śmiertelniczka może pokochać wampira?
Oczy Emmy powiększyły się. Angus czuł, jak narasta w nim pożądanie. Pragnął tego, co
miał Roman. Miłości śmiertelniczki.
54
- Jak wrócimy na dół? - Emma podniosła kosz.
- Obejmę cię. - Podszedł bliżej. - Złap się mnie.
Uśmiechnęła się nerwowo. - Moglibyśmy ewentualnie zejść schodami.
- To potrwa tylko moment. - Objął ją mocno. Miała smutną minę, gdy obejmowała go za
szyję. Spowił ich mrok, a po chwili stali u stóp wieży Eiffla. Emma puściła go.
- Dziękuję, Angus.
- Nie ma za co.
Szli opustoszałą żwirowaną alejką przez mały park. Miła atmosfera z pikniku zniknęła bez
śladu. Napięcie między nimi było wyczuwalne w powietrzu. Jakby czegoś zabrakło.
Spojrzał na nią, ciekaw, czy też tak to odbiera.
Dziwne odgłosy dobiegły zza krzaków.
Angus się zatrzymał. Emma spojrzała na niego ze zdziwieniem. Pewnie jeszcze nic nie
usłyszała. Podniósł palec do ust i szedł dalej. Trzymała się blisko niego. Z krzaków
dochodziły pochrząkiwania, gwałtowne kobiece dyszenie. Może to francuski Malkontent
atakuje niewinną kobietę. Angus pochylił się, wyciągnął nóż zza skarpety. Skinął na
Emmę - chciał, żeby została za nim. Rozdrażniona, gniewnie pokręciła głową.
Uparta kobieta. Podziwiał jej męstwo. Postawiła kosz na ziemi i wyjęła butelkę po winie.
Trzymając ją odwróconą, poszła w lewo. Angus zachodził zarośla od prawej strony.
Zaatakował.
- Puszczaj ją! Odsuń się!
Emma przyjęła pozycję bojową. Angus się skrzywił. Przeszkodzili parze kochanków.
Emma stała przy ich nogach, właściwie przy stopach mężczyzny, bo kobieta zaplotła nogi
na plecach kochanka. Angus był przy ich głowach; wymierzył sztylet w mężczyznę.
Niefortunny kochanek zerwał się z kobiety, podciągnął spodnie i krzyczał coś po
francusku, voleur.
WyszarpnÄ…Å‚ z kieszeni portfel i cisnÄ…Å‚ go Angusowi pod nogi.
Angus zignorował portfel, bo zauważył, że szyję kobiety owijały ciasno rajstopy. Była
bardzo czerwona na twarzy.
- Flaki powinienem ci wyprać, dusicielu!
Mężczyzna spojrzał na kochankę. Ubierała się pospiesznie. Oboje paplali coś po francusku
tak szybko, że Angus nie mógł zrozumieć. Ale dowody mówiły same za siebie.
- Dusisz ją! - Angus groził kochankowi nożem.
- Wielkie nieba - szepnęła Emma.
- Nie krzywdz nas, proszę! - Kobieta sapała głośno, ściągnęła sobie rajstopy z szyi. Mówiła
po angielsku z silnym akcentem.
- Nie krzywdzić was? - Angus spojrzał na nią skonsternowany. - Chciałem uratować ci
życie. Ten łajdak cię dusił.
- Prosiłam go o to! - krzyknęła, wodząc wzrokiem od Angusa do Emmy.
- Czas na nas. - Emma skinęła na Angusa.
- Nay! Nie zostawiÄ™ bezbronnej kobiety z dusicielem.
Kochankowie zaklęli siarczyście.
- Angus! - Emma złapała go za ramię i szarpnęła.
- Ale... - Spojrzał na francuską parę - kochankowie wciąż obrzucali ich inwektywami. -
Myślisz, że będzie przy nim bezpieczna?
- Tak. - Emma podniosła kosz i poszła alejką wysypaną żwirem. Ciągnęła go za sobą. - Nie
zamierza jej zabić. Przynajmniej mam nadzieję, że nie.
- Dusił ją.
55
- Prosiła go o to. - Emma puściła go i wbiła wzrok w kosz. - Robią to... żeby się podniecić.
Podczas duszenia doznania erotyczne sÄ… bardziej intensywne. Kobieta ma chyba silniejszy
orgazm, tak sądzę. Nie wiem dokładnie, coś o tym czytałam. Zatrzymał się.
- Prosiła go, by zadał jej ból?
- Tak.
Nie wierzył własnym uszom. Wpatrywał się w Emmę z niedowierzaniem. Po chwili
ruszył dalej. Pobiegła za nim.
- I ona się na to zgodziła? Sama? Z własnej woli? - Pokręcił głową i przyspieszył kroku.
- Nic jej nie będzie. To naprawdę działo się za obopólną zgodą.
Cisnął nożem w pień drzewa. - Nie rozumiem. Chyba już za długo żyję. Nie pojmuje tego
świata.
- Wiem, to jest trochÄ™ dziwne, ale ludzie robiÄ… dziwne rzeczy.
- Nay! - Wyrwał nóż z drzewa. - Mężczyzna nie powinien krzywdzić kobiety. Nawet jeżeli
go o to błaga. Sprawianie bólu kobiecie jest niehonorowe!
- Cóż, ja...
- Nie mogę w to uwierzyć. - Pochylił się i wepchnął nóż do pochwy w skarpecie. - Skoro
mężczyzna kocha kobietę, jak może ją krzywdzić? - Poprawił nogawkę dżinsów. - Jak on
może?
Emma wzruszyła ramionami.
- Sama go o to prosiła. Kto czerpie rozkosz z cierpienia ukochanej? Obowiązkiem, nie,
przywilejem mężczyzny jest dawać kobiecie tyle przyjemności, ile tylko może. Ukochana
ma umierać z rozkoszy. - Milczała, wpatrzona w niego. Czyżby mu nie wierzyła?
Podszedł do niej. - Prawdziwy mężczyzna bierze ukochaną przez całą noc, jeśli tego
trzeba, by poczuła się w pełni zaspokojona. Póki nie zacznie krzyczeć, że więcej nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]