[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przed snem musiałem sprawdzić, czy wszystko jest w porządku - wyjaśnił,
jakby czytał jej w myślach. - Czy w ostatniej chwili nie wynikły jakieś problemy.
S
R
Angelica zamrugała i lekko zmarszczyła brwi, a Wolf uśmiechnął się łagod-
nie.
- Na ten wieczór zawarliśmy rozejm, pamiętasz? Zawieszenie broni nadal
obowiązuje - podkreślił, jakby chciał się z nią podroczyć.
Nie wydawała się uspokojona jego zapewnieniami.
- Sądziłam, że robimy to tylko na pokaz przed Stephenem - mruknęła.
- Tak uważałaś? - spytał. - Zatem wolałabyś, abyśmy teraz rzucili się sobie do
gardeł?
- Skąd, oczywiście, że nie - zaprzeczyła gwałtownie. - Po prostu ta sytuacja
jest tak przytłaczająca... - Pokręciła głową i zamknęła oczy, bo ponownie wezbrały
w nich Å‚zy.
Wolf zbliżył się do niej o krok.
- Angel, musisz być silna - szepnął. - Dla dobra Stephena i dla siebie.
- A jeśli on umrze?! - krzyknęła z rozpaczą, a po policzku spłynęła jej łza. -
Jeżeli operacja się nie uda? - Urwała, kiedy Wolf nieoczekiwanie ją przytulił. - Nie
zniosłabym tego - wykrztusiła. - Nawet nie chcę myśleć o tym, że mogłoby go
spotkać coś złego.
Wolf poczuł, że na jego koszuli pojawia się gorąca plama od jej łez. Usiłował
zachować obojętność i nie przejmować się jej bólem, ale nie był w stanie. Jego
włoski honor oraz troska o Stephena nakazywały mu reagować w obliczu cierpienia
Angeli.
Przez kilka minut dał się jej wypłakać i dopiero potem przemówił.
- Stephenowi nic się nie stanie - zapewnił ją łagodnie.
Angel pokręciła głową.
- Nie wiemy tego - chlipnęła.
- To prawda - zgodził się. - Ale mamy pewność, że jest otoczony najlepszą
opiekÄ….
- Tak, wiem - westchnęła.
S
R
- Stephen nie może widzieć cię w takim stanie - zadecydował Wolf i pocią-
gnął Angelicę za rękę do jej sypialni. - Chodz - zachęcił ją, otwierając drzwi. - Mu-
simy przynajmniej zniknąć z korytarza, przecież Stephen może lada moment wejść
na górę, żeby położyć się spać.
Nie był pewien, czy to dobry pomysł, niemniej postanowił wejść do sypialni
Angel.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Gdy drzwi sypialni cicho zaniknęły się za ich plecami, Angelica nagle zrozu-
miała, gdzie się znajduje i w czyim towarzystwie.
Wolf był dla niej wyjątkowo miły, lecz nie zmieniało to faktu, że jej nie ufał i
nieustannie podejrzewał ją o najgorsze intencje. Na dodatek zle się przy nim czuła,
gdyż ją pociągał i niekiedy zapominała o jego uwłaczającym jej godności zacho-
waniu.
Odsunęła ręce Wolfa, które jeszcze na korytarzu znalazły się na jej talii, zro-
biła krok w tył i spojrzała na niego spod opuszczonych rzęs.
- Dziękuję ci, Wolf - oświadczyła niepewnie. - To miło, że okazałeś mi troskę
i zrozumienie, ale jutro czeka nas wszystkich ciężki dzień, więc powinniśmy już się
położyć. Każde w swoim łóżku - dodała pośpiesznie, żeby uniknąć nieporozumień,
ale było już za pózno.
Uniósł kąciki warg w powolnym uśmiechu.
- Miałem dziwne przeczucie, że nie będziesz chciała ugościć mnie w swoich
progach - zauważył.
Nieznacznie uniosła brodę.
- Wobec tego nie jesteś rozczarowany, prawda? - odgryzła się ze świadomo-
ścią, że ich chwilowy rozejm właśnie dobiegł końca.
Ten mężczyzna był stanowczo zbyt grozny, nawet kiedy wydawał się sympa-
tyczny.
Wolf sprawiał wrażenie całkowicie obojętnego na jej słowa, ale nie spuszczał
wzroku z Angeliki. Wyglądała wyjątkowo pięknie w szarej sukience do kolan, któ-
ra doskonale komponowała się z jej cerą i ciemnymi włosami, spływającymi luzno
na plecy. Nagle dostrzegł, że jej szare oczy otworzyły się szeroko, zupełnie tak sa-
mo jak wczoraj rano, kiedy ją pocałował.
Wspomnienie smaku jej ust nie opuszczało go ani na moment.
S
R
Ciągle nie umiał ocenić, jak szczere są jej intencje i uczucia do Stephena,
choć wydawała się naprawdę przejęta stanem zdrowia ojca.
- Mam przeczucie, że pod pewnymi względami wcale nie muszę być rozcza-
rowujący - zapewnił ją gardłowym głosem. - Jeśli chcesz się przekonać, proszę
bardzo, jestem do usług.
Zmrużyła oczy, choć jej policzki wyraznie poczerwieniały.
- Jaka szkoda, że nigdy nie będziesz miał okazji dowieść swoich umiejętności.
- Nie? - spytał cicho. - To zależy, co masz na myśli.
Nie ulegało wątpliwości, że ją prowokuje.
- Nic takiego, co tobie chodzi po głowie - prychnęła. - Podobno mieliśmy być
dla siebie uprzejmi przez wzgląd na Stephena. Najlepiej będzie, jeśli przestaniemy
doszukiwać się niepotrzebnych podtekstów w tej sytuacji.
Wolf wydawał się całkowicie odprężony, kiedy odpowiadał jej lekkim tonem:
- Moja droga, wyobraznia bywa cudowna i inspirująca. Na przykład od
wczorajszego poranka ciągle sobie wyobrażam, jak przyjemnie byłoby...
- Naprawdę zrobiło się pózno, Wolf - przerwała natychmiast. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl