[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Według moich obliczeń Randalla spotkaliśmy pięć
dni temu.
Pozwól przerwał mi nagle Karol i nie czekając na
zgodę opisał bardzo dokładnie wygląd botanika, a nawet
sposób wysławiania się.
Nie, to nie jest Joe Shoes pokiwał głową Mitchell.
Nawet kolor włosów się nie zgadza. Joe ma jasne, wasz
botanik ciemne, no i rzeczywiście wyjątkowy niedołęga.
Nikogo więcej nie spotkaliście?
Owszem odparł Karol przedziwnego typa, który
skarżył się, że go obrabowano. Chociaż ja podejrzewam, że
to on właśnie próbował rabunku. Za co został przykładnie
ukarany.
Brzmi to nieco zagadkowo. Nie bÄ…dz taki skÄ…py w
słowach, Karolu.
To już może ja opowiem powiedziałem. Karol
od początku był uprzedzony do tego nieszczęśnika.
Streściłem, jak mogłem najdokładniej, dziwne spotkanie z
dziwnym eksplorerem. Mitchell wysłuchał mnie uważnie,
zadał kilka pytań związanych z wyglądem uratowanego
przez nas człowieka.
Rzeczywiście dziwna historia stwierdził. Lecz to
nie jest osobnik, za którym gonię. Pan powiedział, doktorze,
że napadło go dwu ludzi?
Tak twierdził, ale jednocześnie wyznał, że widział
tylko jednego i tylko jednego nam opisał. A ten jeden, och
prawda, byłbym zapomniał... nosił półbuty!
Karol zaśmiał się cicho.
Widzisz, Gary? Preria aż roi się od miejskiego obuwia.
I co ty na to?
Opisany napastnik dodałem bardzo mi przy-
pominał doktora Randalla. Mówiliśmy o tym, pamiętasz,
Karolu?
Pamiętam stwierdził krótko.
Chciałbym ujrzeć tego odkrywcę skarbów wyraził
swe życzenie porucznik. Kiedy napotkaliście go?
Przed dwoma dniami.
Daleko stÄ…d?
W tej samej dolinie wyjaśniłem. On bardzo
nawet pragnął nam towarzyszyć, lecz Karol sprzeciwił się
temu.
Dlaczego?
Bo wytłumaczył Karol uznałem tego typa za
kłamcę.
Jaka szkoda westchnął policjant. Ja potrafiłbym
z niego wydobyć prawdę. Kto wie, może to właśnie Joe
Shoes tak go potraktował? Gdyby nie mgła, natychmiast
ruszyłbym w pościg. Prawdziwy pech.
Przypuszczasz, że ten Shoes od dwu tygodni kręci się
po prerii? Nieprawdopodobne. Z pewnością schronił się
gdzieś w mieście.
Może tak, może nie. Postawiliśmy na nogi wszystkich
ludzi, w pobliżu nie ma większych miast, a w osiedlach
każdy przybysz zwraca na siebie uwagę. Jemu pozostaje
tylko jedna droga ratunku: przedostać się przez granicę
Stanów. A Old Gray nie wspominał wam o jakimś
przypadkowym spotkaniu?
Nie odparłem.
Dziwny z niego człowiek. Wygląda na to, że czegoś
tu szuka. A może kogoś? Próbowałem pociągnąć go za
język. To chytra sztuka i nic z tego nie Wyszło.
Old Gray po prostu poluje zauważyłem.
Poluje, to pewne, lecz ile razy go spotkam, tyle razy
odnoszę wrażenie, że nie polowanie jest głównym celem
jego wędrówek.
Przecież nie ambulanse pocztowe zażartowałem.
Och nie! Znam się trochę na ludziach i taką myśl
dawno już wykluczyłem. Spójrzcie zmienił nagle temat
przeciera siÄ™.
Tuman mgieł rzednął. Jeszcze w dole kłębiła się wata,
lecz wyżej białe pasma rozpływały się. Błysnęło słońce. W
jego promieniach dostrzegłem oba brzegi rzeczki, a po
chwili rosnące dalej kępy drzew i krzewów.
No odezwał się Karol wstając chyba już nas
puścisz?
Puszczę, puszczę, stary kpiarzu. Przecież ja was w
ogóle nie zatrzymywałem. Pomyślnych łowów, Karolu,
wielu trofeów, doktorze, a tobie, Wysoki Orle, chociaż
jednej bizoniej skóry. Gdyby jednak... przerwał i
machnął ręką.
Zgaduję, co chciałeś powiedzieć rzekł mój
przyjaciel. Gdybyśmy napotkali twojego eleganta, mamy
go aresztować. Nie tak?
Wspaniale odczytujesz cudze myśli. Lecz nic z tego.
Nie macie niestety prawa go aresztować.
I nie mamy zamiaru. Od czego sÄ… czerwone kurty?
Oczywiście. Jaka szkoda, że nie jedziemy w tym
samym kierunku.
Janie! zawołał Karol komicznie przerażonym
głosem. Wskakuj na siodło. Jeszcze chwila a porucznik
Mitchell zaangażuje nas jako zwiadowców. Bywaj, Gary!
Zagadki
Trzy następne dni upłynęły dość monotonnie. Jedynym
urozmaiceniem naszej wędrówki było upolowanie jelenia z
gatunku wapiti, który niespodziewanie, w samo południe,
wyszedł nam naprzeciw z wysokich traw. Wiatr dął w
naszym kierunku i wspaniały rogacz został chyba równie jak
my zaskoczony spotkaniem. Trofeum przypadło w udziale
Karolowi. Zapowiedz zmiany jadłospisu przyjąłem z wielką
radością, przysmażanego boczku miałem dość jak mi się
zdawało na całe życie. Spotkało mnie gorzkie rozcza-
rowanie. Upolowana sztuka była samcem nie pierwszej już
młodości, a jej mięso okazało się twarde i żyłowate. Po
prostu nie do jedzenia. Karol przyznał, że strzelając do
jelenia strzelił... kapitalne głupstwo. Wiadomo bowiem, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]