[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na małej wysepce Pianosa, gdzie trzymali straż nad twierdzą, a wreszcie przyspieszył
rekrutację i wyszkolenie batalionów strzeleckich, do których przyjmował wyłącznie ludzi z
46
Korsyki i Italii. Na początku stycznia wszystko było przygotowane do wykorzystania
pierwszej pomyślnej okazji, którą by zwiastowały oczekiwane z Francji wiadomości.
Nareszcie wiadomości te nadeszły. Przywiózł je jeden z pułkowników dawnej armii, który
natychmiast wyjechał do Neapolu.
Nieszczęście chciało, że właśnie w tej chwili znajdował się w porcie pułkownik Campbell
ze swą fregatą. Napoleon musiał czekać, nie okazywał jednak najmniejszej niecierpliwości i
odnosił się do pułkownika ze zwykłą uprzejmością aż do końca jego pobytu na wyspie.
Wreszcie, po południu 24 lutego zameldował się pułkownik, by złożyć cesarzowi wyrazy
uszanowania, pożegnać się i odebrać zlecenia do Livorno. Napoleon odprowadził go do
bramy, służba zaś usłyszała następujące słowa, które cesarz skierował do Campbella: Bywaj
pan zdrów, panie pułkowniku, życzę panu szczęśliwej podróży. Do widzenia!
Zaledwie pułkownik pożegnał się, Napoleon rozkazał wezwać do siebie wielkiego
marszałka, z którym zamknął się w pokoju na część dnia i nocy. O godzinie 3 nad ranem
cesarz ułożył się do snu, by już o świcie znowu być na nogach.
Gdy tylko spojrzał w stronę portu, spostrzegł, że fregata angielska zamierza odpłynąć. Od
tej chwili, jakby magiczną siłą przykuty wzrokiem do żaglowca, nie spuszczał zeń oka.
Widział, jak rozpina jeden po drugim wszystkie żagle, jak podnosi kotwicę, rusza z miejsca,
jak wypływa z poru przy pomyślnym wietrze południowo wschodnim i jak pod pełnymi
żaglami steruje w stronę Livorno.
Następnie wyszedł z lunetą na taras, obserwując oddalające się okręty. Około południa
fregata wydawała się białym punktem na morzu, by o godzinie pierwszej zupełnie zniknąć.
Natychmiast Napoleon wydał rozkazy. Jednym z najważniejszych zarządzeń było
zamknięcie wszystkich znajdujących się w porcie okrętów na przeciąg trzech dni.
Zarządzeniu temu, które zaraz wykonano, podlegały również najmniejsze stateczki.
Ponieważ Inconstant i Etoile nie wystarczyły do transportu, wynajęto trzy lub cztery
okręty handlowe. Tego samego wieczoru dobito targu i okręty były do dyspozycji cesarza.
W nocy z 25 na 26 lutego, z soboty na niedzielę, zwołał Napoleon swych mężów zaufania i
najbardziej poważanych mieszkańców wyspy, z których utworzył rodzaj rady rządzącej.
Pułkownik Gwardii Narodowej Capi mianowany został komendantem wyspy. Mieszkańcom
wyspy powierzył Napoleon obronę kraju, oddając im też w opiekę swą matkę i siostrę.
Nie wyjawiając szczegółów swego planu, cesarz z góry zapewnił zgromadzonych o
powodzeniu; na wypadek wojny przyrzekł przysłać pomoc dla obrony kraju i zapowiedział,
by nie oddawali wyspy jakiejkolwiek obcej władzy, chyba że na jego wyrazny rozkaz.
W południe zabrzmiały dzwięki marsza generalskiego.
O godzinie drugiej dano sygnał na zbiórkę. Teraz dopiero Napoleon obwieścił dawnym
towarzyszom broni, do jakich czynów są powołani. Kiedy wymienił Francję, wyrażając
nadzieję rychłego powrotu do ojczyzny, rozległ się okrzyk uniesienia i zachwytu. Ze łzami w
oczach wyłamują się żołnierze z szeregów, padają sobie w ramiona, skaczą z radości, rzucają
się cesarzowi do stóp, jakby był Bogiem.
Płacząc łzami wzruszenia, obserwowały tę scenę z okien pałacu cesarzowa-matka i
księżniczka Paulina.
O godzinie siódmej ukończono załadowanie okrętów. O godzinie ósmej Napoleon
wypłynął z portu na łodzi, w kilka zaś minut potem znalazł się na pokładzie Inconstanta . W
chwili gdy stopa cesarza dotknęła okrętu, rozległ się strzał armatni. Był to sygnał wyjazdu.
Natychmiast niewielka flotylla rozpięła żagle, po czym pędzona świeżym południowo
zachodnim wiatrem opuściła zatokę, kierując się na północny zachód w pewnej odległości od
wybrzeży włoskich. W tejże samej chwili, gdy odpływał Napoleon, odpłynęli też wysłannicy
cesarza do Neapolu i Mediolanu, a jeden z wyższych oficerów popłynął na Korsykę, by
wzniecić tam powstanie, które by zapewniło cesarzowi schronienie na wypadek
niepowodzenia we Francji.
47
Nazajutrz po wyjezdzie, o świcie, udali się wszyscy, na pokład, by obejrzeć drogę, którą
przebyli w ciągu nocy. Jakież było jednak zdumienie, a zarazem jaka zgroza ogarnęła
wszystkich, gdy zauważono, że flotylla miała za sobą najwyżej sześć mil. Zaledwie minęli
Przylądek Zwiętego Andrzeja, wiatr zaczął słabnąć, po czym na morzu nastąpiła rozpaczliwa
cisza.
Gdy słońce rozjaśniło horyzont, po zachodniej stronie u brzegów Korsyki ukazała się
francuska flotylla, złożona z dwóch krążowników Fleur de Lys i Melpomene .
Na ten widok wszystkich ogarnęła nieopisana trwoga, szczególnie wielka na
dwumasztowcu Inconstant , wiozącym cesarza. Sytuacja wydawała się tak krytyczna i
niebezpieczeństwo tak bliskie, że zaczęto rozważać, czy nie należałoby raczej zawrócić do
Portoferraio i czekać tam na pomyślny wiatr. Cesarz jednak natychmiast położył kres
debatom i niezdecydowaniu, wydając rozkaz nie przerywania jazdy, przewidywał bowiem, że
cisza wkrótce ustanie. I rzeczywiście, wiatr jak gdyby był mu uległy, zaczął dąć o godzinie
11, tak iż o godzinie 4 znajdowano się na wysokości Livorno, między Capraja a Gorgone.
Teraz jednak flotyllę ogarnął nowy niepokój, poważniejszy jeszcze od poprzedniego.
Nagle odkryto na północy, w odległości 5 mil, fregatę, po chwili wynurzyła się druga u
wybrzeży korsykańskich, na dobitek zaś zauważono w oddali trzeci okręt wojenny, szybujący
przy pomyślnym wietrze ku naszej flotylli.
Teraz już nie można się było wahać, trzeba było natychmiast coś zdecydować.
Nadchodziła noc i można było pod osłoną ciemności wymknąć się fregatom, okręt wojenny
jednak zbliżał się coraz bardziej i można go było rozpoznać był to francuski
dwumasztowiec. Pierwszą myślą, która opanowała wszystkie umysły, było, iż plan został
wykryty lub zdradzony i że ma się do czynienia z przeważającymi siłami. Jedynie cesarz
utrzymywał, że to czysty przypadek sprowadził wszystkie trzy okręty, które nie mają zresztą z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]