[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na czerwono. Pod nią leżała cała góra
92
prezentów; wszystkie zostały opakowane w złoty papier i opatrzone dużymi
bilecikami, na których widniało tylko jedno imię: Corey.
- Przeze mnie straciłaś bożonarodzeniowy bal i ślub w Boże Narodzenie, chciałem
więc ci to wynagrodzić. Jeśli tylko mi pozwolisz.
Spence przygotowywał się na rozmaite reakcje z jej strony - od wybuchu śmiechu
aż po napad furii, lecz ani przez chwilę nie przyszło mu do głowy, że Corey
odwróci się do niego plecami i zacznie płakać. W tym momencie coś ścisnęło go
za gardło i zrozumiał, że przegrał. W pierwszym odruchu wyciągnął ku niej ręce,
ale natychmiast je opuścił. Nagle usłyszał zduszony szept:
- Zawsze chciałam tylko ciebie.
Poczuł tak wielką ulgę, że gwałtownie pochwycił ją w ramiona i z całej siły
przycisnÄ…Å‚ do siebie.
Jego żona położyła mu głowę na ramieniu i delikatnie zaczęła wodzić palcami po
jego twarzy.
- Tylko ciebie - powtórzyła cicho.
Siedząc w samochodzie, Mary Foster zerknęła raz jeszcze na widoczny w
oświetlonym oknie cień obejmującej się pary. Jej zięć całował jej córkę, jakby
nigdy nie zamierzał przestać.
- Myślę, że nie musimy dłużej czekać - powiedziała do Diany głosem pełnym ulgi.
- Corey nigdzie już dziś nie pójdzie.
- Oczywiście, że pójdzie - oświadczyła stanowczo Diana, włączając silnik. - Przez
Spence'a straciła już jeden bal; dziś wieczorem powinien jej to wynagrodzić.
- Nie chcesz chyba powiedzieć, że zabierze ją na bal? Bilety wyprzedano już wiele
miesięcy temu.
- Spence jednak jakimś cudem zdołał je zdobyć. Będziemy siedzieć przy jednym
stole - oznajmiła Diana. A po chwili dodała z radosnym uśmiechem: -
Odnajdziemy go bez najmniejszego kłopotu. Zamiast tradycyjnych białych
orchidei, na środku będą czerwone sanie, wypełnione ostrokrzewem.
Epilog
Owinięta w wiśniowy, aksamitny szlafrok Corey podeszła do okna chaty i
rozejrzała po zaśnieżonych, oświetlonych księżycem wzgórzach Vermontu, gdzie
postanowili spędzić pierwszą prawdziwą wspólną Gwiazdkę. Spence nalegał, by
potraktowali ten wyjazd jako drugą podróż poślubną - taką, jaką mogłaby się
cieszyć Corey,
93
gdyby wyszła za mąż w dniu Bożego Narodzenia - i z wielkim zapałem odgrywał
rolę zakochanego nowożeńca.
Odwróciła się i podeszła do łóżka, gdzie leżał jej mąż pogrążony we śnie.
Pochyliła się i pocałowała go w czoło. Już niemal świtało. a tej nocy kochali się
jak szaleni, lecz właśnie zaczął się dzień Bożego Narodzenia i Corey nie mogła się
doczekać, kiedy Spence otworzy swoje prezenty.
Wciąż ją czymś obdarowywał, przez wiele miesięcy więc szukała dla niego czegoś
wyjÄ…tkowego.
- Czemu wstałaś? - zapytał z uśmiechem, nie otwierając oczu.
- Dziś Boże Narodzenie. Chcę ci dać prezenty. Czy masz coś przeciwko temu?
- Ani trochę - odrzekł niskim głosem i pociągnął ją na łóżko.
- To nie ja jestem twoim gwiazdkowym prezentem - poinformowała go rzeczowo,
opierając się łokciami o jego tors. - Ten prezent już dostałeś.
- Uwielbiam dostawać dwa identyczne podarki - oświadczył, przesuwając palcem
pomiędzy jej piersiami.
- Dwa Boże Narodzenia, dwie podróże poślubne - i to w jednym roku. Czy
wszystko w naszym życiu będzie zawsze podwójne?
Odpowiedz na to pytanie pojawiła się dziewięć miesięcy pózniej w kolumnie
towarzyskiej magazynu People".
Dwudziestego piątego września Spencerowi Addisonowi i jego żonie Corey,
urodziły się dwie córeczki, bliznięta jednojajo-we. Otrzymały imiona Mary i
Molly.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]