[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pyszne i kiedy pani Wilkins zaproponowała dokładkę, wzięłam z przyjemnością.
Stwierdziłam, że jestem wściekle głodna. Zjadłam nawet trochę tego białego czegoś,
pani Wilkins mi nałożyła. Smakowało jak przysmak śniadaniowy, który tata nam
przyrządzał w zimne dni przed pójściem do szkoły, kiedy byliśmy mali.
Ale to nie był przysmak śniadaniowy. To były, jak poinformował mnie Rob z
leciutkim uśmieszkiem, płatki owsiane - potrawa wieśniaków, coś, czego miastowi
zazwyczaj nie jedzÄ….
Gdyby Ruth mnie teraz zobaczyła!
Potem pomogłam pani Wilkins zmyć naczynia i żarty się skończyły. Nadeszła
pora na poważniejsze sprawy.
- Muszę zadzwonić - powiedziałam.
- Proszę, dzwoń. - Pani Wilkins wskazała telefon wiszący na ścianie, koło
lodówki.
- Nie - odparłam. - Wolałabym skorzystać z publicznego telefonu.
Rob spojrzał na mnie podejrzliwie.
- O co chodzi? - zapytał.
- Ależ o nic - odparłam niedbale. - Po prostu muszę zadzwonić. Czy jest
gdzieÅ› niedaleko budka?
Pani Wilkins zastanowiła się.
- Jest jedna przy szosie.
- Zwietnie.
Zwróciłam się teraz do Roba:
- Możesz mnie tam zawiezć?
Skinął głową i podnieśliśmy się od stołu... Sean wstał również.
- O, nie - powiedziałam. - Mowy nie ma. Ty zostaniesz tutaj. Seanowi szczęka
opadła.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli to, że w najbliższej okolicy z pewnością roi się od glin,
rozglÄ…dajÄ…cych siÄ™ za szesnastoletniÄ… dziewczynÄ… w towarzystwie dwunastoletniego
chłopca. Dopadną nas w pół chwili. Zostaniesz tutaj, dopóki nie wrócę.
- To nie w porządku - oświadczył Sean łamiącym się głosem.
Czułam, jak tracę cierpliwość. Zamiast jednak warknąć, chwyciłam go za
ramię i skierowałam w stronę tylnego wyjścia.
- Posłuchaj - powiedziałam cicho, tak aby Rob i jego mama nie słyszeli. -
Chciałbyś, żeby wszystko było po staremu, tak? Ty i mama, razem, bez tatusia
wysyłającego za wami listy gończe?
- Tak - przyznał Sean.
- Dobrze, więc pozwól mi zrobić to, co muszę. A to jest coś takiego, co muszę
zrobić sama.
Sean miał rację pod pewnym względem: był niski jak na swój wiek, ale nie
był małym dzieckiem. Nie był nawet dużo niższy ode mnie. Dlatego mógł spojrzeć mi
prosto w oczy i zapytać oskarżająco:
- Ten facet jest twoim chłopakiem, tak? Co mu odbiło?
- Nie, Sean. Mówiłam ci. Przyjaznimy się. Sean wyraznie poweselał. Wrócił
do pokoju. Mężczyzni. Słowo daję, czasami nic nie rozumiem. Dziesięć minut pózniej
stałam przed sklepem, przyciskając do ucha słuchawkę aparatu. Starannie wykręciłam
numer.
Poprosiłam Rosemary, a kiedy podeszła do telefonu, powiedziałam:
- Cześć, to ja. Jess.
- Jess? - Rosemary zniżyła głos do szeptu. - O, mój Boże. Czy to naprawdę ty?
- Pewnie - powiedziałam. - A co?
- Skarbie, w wiadomościach mówią strasznie dziwne rzeczy na twój temat.
- Naprawdę? - Zerknęłam na Roba. Napełniał zbiornik indiany z jedynego
dystrybutora przed sklepem. Nie oglądałam jeszcze wiadomości i nie przeglądałam
żadnych gazet, więc byłam ciekawa, co też o mnie mówią. - Jakie rzeczy?
- No cóż. Na przykład, że ostatniej nocy banda Aniołów Piekieł wdarła się do
bazy wojskowej Crane i uprowadziła ciebie oraz małego Seana O'Hanahana.
- Co? - wrzasnęłam tak głośno, że Rob popatrzył w moją stronę. - To wcale
nie tak. Ci ludzie pomogli nam uciec. Seana i mnie przetrzymywano wbrew naszej
woli.
- Cóż, ten człowiek - jak on się nazywa? Zdaje się, Johnson. Agent specjalny
Johnson przedstawia to inaczej. Poza tym wyznaczono nagrodÄ™ za sprowadzenie ciÄ™ z
powrotem do bazy.
Hm, ciekawe.
- Ile?
- Dwadzieścia tysięcy dolarów.
- Za każdego?
- Nie, tylko za ciebie. Tata Seana wyznaczył nagrodę w wysokości stu tysięcy
dolarów za jego odnalezienie.
Byłam taka zdegustowana, że o mało się nie rozłączyłam. Dwadzieścia tysięcy
dolarów? Głupie dwadzieścia tysięcy dolarów? Tylko tyle jestem dla nich warta?
Gnojki. Będą mieli to, na co zasłużyli. Wojnę.
Rosemary odezwała się ponownie:
- Na twoim miejscu byłabym ostrożna, skarbie. Po całym stanie rozesłano
zawiadomienia. SzukajÄ… ciÄ™.
- O, tak, nie wątpię. Posłuchaj, Rosemary - powiedziałam. - Chcę cię prosić o
przysługę.
Rosemary na to:
- Dla ciebie wszystko, skarbie.
- Przekaż agentowi Johnsonowi wiadomość ode mnie... Starannie
podyktowałam Rosemary wiadomość, którą miała przekazać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl