[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skich oczach, które kontrastowały z czarnymi włosami.
Na szczęście dla niej to pierwsze korzystne wrażenie
zostało osłabione kolejną refleksją: że mimo prezencji jest
nadętym osłem, któremu bardzo przydałaby się nauczka.
I właśnie mu ją dała. Uśmiechnęła się, patrząc, jak jej
gość strzepuje kawałki papieru z ramienia. Kilka, bardzo
stosownie, utkwiÅ‚o w jego wÅ‚osach jak rogi. Verena posta­
nowiÅ‚a, że nie zwróci mu na to uwagi. Niech trochÄ™ po­
chodzi z konfetti na gÅ‚owie. Szkoda tylko, że ona nie zo­
baczy, jak ludzie wskazują na niego palcami i się śmieją.
- Na co pani patrzy? - burknął St. John, marszcząc czoło.
- Och, na nic. Dziękuję za wizytę. Zadzwonię po Her-
bertsa, żeby przyniósł pański płaszcz. Podejrzewam, że
w nim teraz paraduje.
47
ZauważyÅ‚a ze skrywanÄ… radoÅ›ciÄ…, że jego irytacja prze­
Gdyby ją puścił, przynajmniej miałaby satysfakcję
radza siÄ™ w gniew. WstaÅ‚a z krzesÅ‚a i ruszyÅ‚a do dzwon­
z wymierzenia mu siarczystego policzka.
ka, ale St. John zÅ‚apaÅ‚ jÄ… za nadgarstek. SpojrzaÅ‚a na nie­
St. John zmrużył oczy.
go z góry, zbyt rozbawiona, żeby się obruszyć.
- Trzy tysiÄ…ce.
-Tak?
Trzy.... tysiÄ…ce... funtów. Nie wiedziaÅ‚a, jakiej sumy po­
St. John zacisnął usta. Jego oczy płonęły.
trzebuje James, ale tyle z pewnością by się przydało.
- Dobrze znam machinacje kobiet pani pokroju.
ZwilżyÅ‚a wargi. Dobrze byÅ‚oby zdobyć dla niego pieniÄ…­
- Pokroju? To znaczy jakich, pańskim zdaniem?
dze. Wspaniale. Zwłaszcza że nie musiałaby nic robić, by
OmiótÅ‚ jÄ… wzrokiem od stóp do głów, bezczelnie za­
je dostać.
trzymując go na piersiach. Zupełnie, jakby mógł dojrzeć
Bowiem odprawiła Chase'a St. Johna dwa dni temu. Jak
je przez materiaÅ‚ sukni. Verenie, nie wiedzieć czemu, zro­
zachowałby się Brandon St. John, gdyby mu powiedziała,
biło się gorąco.
że nie przyjęła propozycji małżeÅ„stwa zÅ‚ożonej przez je­
W końcu wrócił spojrzeniem do jej twarzy.
go brata?
- Mogę mówić bez ogródek?
ObawiaÅ‚a siÄ™ reakcji Chase'a, bo chociaż byÅ‚ wtedy pi­
- Nie jestem pewna, czy zniosÄ™ jeszcze wiÄ™cej bezpo­
jany, mówiÅ‚ szczerze. W rzeczywistoÅ›ci jej odmowa wca­
średniości. Chyba że odwzajemnię się w jakiś sposób.
le nim nie wstrząsnęła. Verena nawet sobie pomyślała,
Ale wtedy będzie pan potrzebował poduszki z sofy dla
że może jego uczucia nie były takie głębokie, jak mu się
obrony.
zdawało.
Jego usta drgnęły, a zaskoczenie na chwilę złagodziło
Zerknęła na gościa spod rzęs, uśmiechając się w duchu.
wyraz oczu.
Najwyrazniej Chase nie zwierzyÅ‚ siÄ™ braciom, skoro my­
- Nie chciałbym pani obrazić, ale oboje wiemy, co się
śleli, że nadal znajduje się pod jej wpływem.
stało.
- Proszę puścić moją rękę - powiedziała miłym tonem. -
Verena miała na końcu języka ciętą ripostę, ale się od
Jest pan bardzo silny.
niej powstrzymała. Musiała w tym celu wykorzystać całą
Trochę rozluznił palce, ale nie na tyle, żeby odzyskała
umiejętność samokontroli, którą w sobie rozwinęła przez
wolność. Uśmiech zniknął z jej twarzy.
ostatnie cztery lata.
- Jest pan niegrzeczny.
- Tak, zaproponował mi pan pieniądze za to, żebym
- Nie chcę, żeby znowu mnie czymś obrzucono. Tym
zerwała wszelkie kontakty z pańskim bratem. Jeszcze nikt
razem mogłoby zaboleć.
mnie tak nie obraził.
Verena nie miałaby nic przeciwko temu, żeby mocno
Uścisk odrobinę zelżał, a ona uświadomiła sobie ciepło
zabolało.
dłoni obejmującej jej nadgarstek.
- Zrobi mi pan siniaki.
- Ile trzeba, żeby pani zostawiła Chase'a w spokoju?
W koÅ„cu zabraÅ‚ rÄ™kÄ™, choć widziaÅ‚a, że jej nie ufa. Pró­
Dwóch tysięcy funtów?
bowała odwzajemnić jego drwiący uśmiech, ale podejrze-
48
49
waÅ‚a, że wyszedÅ‚ jej raczej grymas przypominajÄ…cy obna­ przesunÄ…Å‚ po niej lekceważącym wzrokiem. - Poza tym,
żenie zębów. jaką korzyść można mieć z takiej osoby?
- Wierzy pan w czary, panie St. John? Bo najwyrazniej W Verenie zawrzał gniew. Nigdy nie traciła panowania
pan sÄ…dzi, że rzuciÅ‚am urok na paÅ„skiego brata. nad sobÄ…, nigdy nie rzucaÅ‚a słów niegodnych damy i ni­
- WykorzystaÅ‚a pani swoje wdziÄ™ki, żeby go usidlić. gdy, przenigdy nie pluÅ‚a. Ale teraz z trudem zwalczyÅ‚a im­
Nie dopuścimy do tego. puls, żeby zrobić te trzy rzeczy jednocześnie.
-My? Brandonowi St. Johnowi naprawdÄ™ przydaÅ‚by siÄ™ solid­
- Moi bracia i ja. ny policzek, a po nim głośne tupnięcie nogą. I jeszcze na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl