[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jÄ… na brzeg urwiska.
Podniosła wysoko pochodnię i zobaczyła, że znajduje się w dużej grocie i że stoi na brzegu
przepaści, której dna nie było widać. Wzięła kamień i rzuciła w dół. Usłyszała plusk. Ale to
nie rzeka, chyba jakaś sadzawka. Co dalej? Stała tak rozmyślając dobrą chwilę. Dookoła pust-
ka i głusza, tylko od czasu do czasu plusk kropli kapiącej ze sklepienia do sadzawki. Nagle,
nie wiadomo skąd, nie wiadomo gdzie, rozległ się w tej mrocznej ciszy przeciągły jęk. Strach
chwycił ją za gardło, zadrżała. I oto stała się rzecz straszna: pochodnia wypadła jej z ręki, sto-
czyła się po stoku do przepaści, plusnęła woda i jedyne światło zgasło. Czar-Baba zdrętwiała
z przerażenia.  Piekielna Ziemia  przemknęło jej przez głowę i przez moment zatęskniła do
swej celi, do Rocha, nawet do Madeja. Po pewnym czasie, gdy tak stała nieruchomo w ciem-
ności, usłyszała zgrzyt, a potem, jakby zbliżające się jakieś szmery i szuranie.  Szczury 
pomyślała  albo rzeczywiście duchy. Lecz odgłosy nie powtórzyły się.
Gdy oczy przywykły do ciemności wydało się jej, że rozróżnia zarysy groty i kształt pobli-
skich skał. Cóż to znaczy? Czyżby dochodziło tu jakieś światło? Przecież w całkowitej ciem-
ności absolutnie nic nie widać. Odwróciła się. Skała w ścianie groty, niedaleko miejsca, na
którym stała, jakby promieniowała mglistą poświatą. Z trudem oderwała zdrętwiałe nogi od
ziemi i ruszyła w tamtą stronę. Doszła do ściany i macając posuwała się ostrożnie dalej. Po-
blask stawał się coraz wyrazniejszy. Z nadzieją, ale i z lękiem zbliżyła się jeszcze bardziej.
Teraz zauważyła, że światło przenikało zza skały, która była jakby wysunięta. Obeszła ją i
znalazła się w wąskim przejściu. Przecisnęła się przez nie i o mało nie krzyknęła z radości:
nie, to nie były uwięzione dzieci. Poznała pieczarę, która przed dwoma dniami budziła w niej
grozę, a teraz radość, do której tak uparcie dążyła tej okropnej nocy: pochodnie tkwiące w
ścianie, Czarna Rzeka, śpiący galernik, nieruchome żółwie. Teraz zrozumiała, że to jęczał
galernik i szurały jego łańcuchy, odgłosy, których tak się wystraszyła! Była tak blisko i nie
wiedziała o tym! Nagle zauważyła coś niezwykłego: oto żółwie wyciągnęły szyje w jej stronę
i popatrzyły na nią dziwnym, jakby ludzkim wzrokiem. Potem schowały głowy do swych sko-
rup i znieruchomiały.  To musi coś oznaczać  pomyślała.
Podeszła do łodzi i dotknęła ramienia galernika. Obudził się przerażony.
21
 To ja, Szymonie  galerniku, nie bój się. Miałeś rację, ten Madej to zbój, zamknął mnie
w celi, ale uciekłam  mówiła szybko.
 Uciekłaś? To niemożliwe.
 A jednak, widzisz mnie przecież. Nie musisz mi już zdradzać żadnych tajemnic, sama się
domyśliłam. Powiedz, jak mogę ci pomóc?
 Już mi pomogłaś, wtedy, gdy mnie nie wydałaś. A poza tym... okazałaś mi tyle serca... to
wystarczy... nic nie można więcej zrobić  mówił urywanym głosem.  Musisz teraz ratować
dzieci. Czy wiesz, co masz robić?
 Wiem!
Czar-Baba uścisnęła rękę galernika i siadła na grzbiecie największego żółwia, a one popły-
nęły z biegiem rzeki zagłębiając się w czarną czeluść podziemnego wąwozu.
Czar-Baba jeszcze w celi domyśliła się, gdzie ma szukać podziemnego jeziora, ale sądziła,
że będzie musiała iść brzegiem rzeki. Rozważała też, czy nie namówić galernika, aby razem
uciekli jego łodzią, ale zaniechała tego. Teraz już wiedziała, że żółwie czekały na nią.
22
Rozdział siódmy
Wyspa
Droga była daleka , ale żółwie płynęły niespodziewanie szybko. Czasem wąwóz bardzo się
zwężał, wtedy prąd rzeki stawał się bystry. Czasem sklepienie opadało tak nisko, że Czar-
Baba musiała się schylać, aby nie uderzyć w nie głową. Po pewnym czasie żółwie zbliżyły się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl