[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie wiem. - Po chwili milczenia dodała: - Musiał jakoś wejść, proszę pana. Jeśli został
zastrzelony z mojego rewolweru, musiał tam być, zanim wyszłam - bez względu na to, kto go
zastrzelił. Jego ciało było tam, w sypialni.
- Było rzeczywiście - przyznał prawnik. Potem spytał nagle: - Co z tym numerem
telefonu, który Hines pani dał? Czy powiedział, gdzie znajduje się ten telefon?
- Nie.
- A kiedy pani telefonowała w holu, czy widziałyście - pani albo Ewa - \eby wchodził
do tego domu?
- Nie, nikt nie wchodził w czasie tych paru minut, kiedy byłyśmy na dole.
- Jest tylko jeden sposób na takie wyjaśnienie faktów, \eby pani relacja nie wydawała
się całkiem nieprawdopodobna. Zbadam tę hipotezę - oświadczył Mason.
- Co to znaczy?
- śe Hines mieszkał w innym mieszkaniu w tym samym domu i w tamtym mieszkaniu
był telefon.
- Tak. Pewnie tak. To musiało tak być. To by poprawiło moje szanse, prawda?
Mason przyglądał jej się z uwagą.
- Czy pani jest pewna, \e powiedziała mi pani prawdę?
- To jest prawda, proszę pana - powiedziała. A po chwili dodała: - Ale nie dałabym za
nią złamanego grosza.
11
Z automatu telefonicznego w więziennym pokoju przyjęć Mason zadzwonił do Paula
Drake.
- Jak ci idzie? - zapytał Paul.
- Nie najlepiej - przyznał Mason - ale mam jakiś trop, Paul.
- Co takiego?
- Wez od Delli numer telefonu, pod który te panie miały dzwonić, \eby porozumieć się
z Hinesem. Sprawdz, gdzie znajduje siÄ™ ten telefon. Najbardziej zale\y mi na tym, \eby
dowiedzieć siÄ™, czy Hines miaÅ‚ mieszkanie w bloku Siglet Manor na Ósmej ulicy.
- Mam wra\enie, \e policja wykopała wszystko, czego mo\na było się dowiedzieć o
twoim przyjacielu Hinesie - powiedział Drake. - Nie mieszkał tam... mieszkał w śródmieściu,
w pensjonacie i zajmował ten sam pokój przez pięć lat. Był samotny i raczej mało komunika-
tywny, trochę grał na konikach i wydaje się, \e niekiedy dość wysoko stawiał. Miał wę\a w
kieszeni, kiedy przychodziło do płacenia.
- Sprawdz jednak ten numer telefonu, Paul. To wa\na sprawa. Przeka\ mi wynik
najszybciej, jak będziesz mógł. Czego dowiedziałeś się o mieszkaniu Reedleya? A raczej o
jego sÄ…siadach?
- Tu mo\e dotknęliśmy czułego miejsca, Perry. Ona nazywa się Daphne Gridley. Jest
plastyczką. Pracuje trochę jako dekorator wnętrz. Mieszka w tym bloku od pięciu czy sześciu
lat i to dzięki jej poparciu Reedley dostał swoje obecne mieszkanie.
- Jak ona wyglÄ…da, Paul?
- Klasa.
- Ile ma lat?
- Dwadzieścia sześć, siedem.
- Blondynka czy brunetka?
- Kasztanowe włosy.
- Dobrze sobie radzi?
- Ja myślę.
- Ile zarabia?
- Dostała niezły spadek pięć czy sześć lat temu. Projektuje tylko po to, \eby się czymś
zająć.
- W praktyce nic z tego dla nas nie wynika, Paul, tyle tylko, \e potwierdziliśmy nasze
podejrzenia. PÅ‚ynie z tego trochÄ™ osobistej satysfakcji.
- Twoje podejrzenia - poprawił Drake - nigdy nie mo\na przewidzieć, czy nie przydadzą
nam się wiadomości o Reedleyu, a mogę dowiedzieć się czegoś jeszcze, jeśli się trochę
pokręcę wokół tej pani Gridley. Co ty na to?
- Zostawiam to do twego uznania. Mam wra\enie, \e kleszcze zaciskają się wokół mnie
i \e będę potrzebował wszelkiej mo\liwej pomocy. Sprawdz ten numer od razu, Paul.
Zadzwonię do ciebie za dwadzieścia minut albo za pół godziny.
- Dobrze - powiedział Drake - myślę, \e policja nas w tym wyprzedziła, ale nie zaszko-
dzi zrobić to jeszcze raz. Nie mogą mieć ci za złe tego, \e próbujesz, Perry.
- Trzeba próbować. Muszę dobrać się do sedna sprawy. A jednak coś mi mówi, \e
policja o tym nie wie. Hines był zamieszany w jakieś kombinacje hazardowe, o tym policja
wie wszystko. Ale nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, \e nie zadali sobie trudu, aby
sprawdzić ten numer telefonu. Mo\e nawet nie dostali go od tych kobiet.
No dobrze, zadzwonię do ciebie pózniej. - W porządku - mruknął Drake. - Ale trzymaj
karty przy sobie w tej grze, Perry. To nie najlepiej wyglÄ…da dla tej pani Winters.
- Ty mi to mówisz! - powiedział Mason. - W dodatku nie znasz jeszcze najbardziej
obcią\ającego ją dowodu. No có\, nie jestem jej adwokatem - to jest jedyna pociecha.
Mason odwiesił słuchawkę, poszedł do samochodu i pojechał niedaleko, do skromnego
pensjonatu prowadzonego przez kobietę, która kiedyś była jego klientką. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl