[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zbli\enia dla nas obojga stały się koszmarem. - Dane popatrzył na Tess z rozpaczą. -
Moja chwilowa gwałtowność spowodowała znaczne spustoszenia w twojej psychice,
a zatem mo\esz sobie wyobrazić, jakie zahamowania spowodowało u mnie tamto
cierpienie.
Odwrócił się. Tess wstała z kanapy podeszła do niego.
- Wiele jest powodów, dla których kobieta nie mo\e zajść w cią\ę.
- Jane urodziła dziecko w dziesięć miesięcy po ślubie z drugim mę\em -
stwierdził krótko.
W milczeniu zmierzył taksującym spojrzeniem szczupłą postać dziewczyny w
d\insach i obszernej zielonej koszuli zapiętej pod samą szyję. Wyglądała ślicznie z
włosami niedbale związanymi w koński ogon.
- Nie igraj z ogniem - szepnął Dane, gdy Tess podeszła jeszcze bli\ej. - Jeśli
ciebie dotknę, stracę panowanie nad sobą. Wiesz, czym się to skończy.
- Tak, Dane - odparła cicho, patrząc mu w oczy. Była zarumieniona. Jego
słowa i spojrzenie podniecały ją równie mocno jak pocałunki.
Dane zacisnął zęby. Oddychał nieregularnie.
Tess zmierzyła go spojrzeniem. To wystarczyło, by stracił kontrolę nad
własnym ciałem, chocia\ za wszelką cenę próbował ją zachować. Tess nie odwróciła
wzroku. Z zachwytem obserwowała ukochanego. Zwiadczył o tym wyraz jej twarzy.
Spojrzała mu w oczy, świadoma własnych odczuć i pragnień. Była pewna, \e Dane ją
kocha. Gdyby przekonał się, jak cudowne mo\e być miłosne zbli\enie dwojga
zakochanych, na pewno zapragnąłby trwałego związku.
Dane szybko stracił głowę i poddał się namiętności, która ogarnęła go niczym
płomień. Wziął Tess na ręce i uło\ył na kanapie. Wyciągnięte nad głową ramiona
dziewczyny spoczywały bezwładnie na be\owym obiciu. Usta były rozchylone, oczy
zamglone po\ądaniem, ciało cudownie odprę\one i uległe.
- Będzie trochę bołało - ostrzegł Dane.
- Wiem - szepnęła.
Ręce mu dr\ały, gdy zdejmował bawełnianą koszulkę. Rzucił ją na podłogę.
Na moment zamarł w bezruchu, starając się zapanować nad po\ądaniem.
- Chyba rozumiesz, \e gdy cię dotknę, będzie za pózno, aby się wycofać.
Przestanę nad sobą panować.
- Kocham cię, Richardzie - szepnęła, u\ywając imienia, którym nikt poza nią
się nie posługiwał. - Kocham całym sercem. Nawet lęk nie zniszczył tej miłości.
- Tess& ! - jęknął Dane.
- Bądz moim przewodnikiem i nauczycielem. Kochaj mnie - prosiła szeptem.
- Nie powinienem. - Przymknął oczy, dr\ąc na całym ciele. Zacisnął dłonie w
pięści. - Na miłość boską, przecie\ ty nigdy&
- Kocham cię - szepnęła znowu.
- Nie potrafię odwzajemnić tego uczucia, Tess - wyznał z goryczą, obejmując
dłońmi jej twarz.
Poło\yła mu palec na ustach. Wiedziała, \e to wyznanie podyktowane jest
strachem przed wielką miłością. Wahanie i ostro\ność więcej ni\ słowa mówiły o
jego prawdziwych uczuciach.
Pochylił się, by ją pocałować. Wargi mu dr\ały. Rozchylił je lekko i objął
palcami smukły kark, unosząc głowę Tess, która poddała się pieszczocie ust i języka.
Uśmiechnęła się, czując łagodne dotknięcie. Dane obsypywał pocałunkami jej
twarz, jakby dopiero poznawał delikatne rysy. Tess zrobiło się ciepło na sercu.
Dane poło\ył się obok dziewczyny i przyciągnął ją do siebie. Wsunął kolano
między smukłe uda. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej zaborcze.
Tess wsunęła palce w ciemne włosy. Poczuła, \e męskie dłonie wślizgują się
pod jej koszulę i gładzą nagie plecy. Całował chętne usta tak długo, a\ nabrzmiały od
pocałunków. Bez pośpiechu zdjął dziewczynie koszulę i biustonosz, by pieścić
obna\one piersi. Pocierał dłońmi nabrzmiałe sutki. Tess oddychała nierówno. Była jak
w gorÄ…czce.
- Nie patrzyłem na ciebie, gdy cię po raz pierwszy dotykałem - szepnął Dane. -
Teraz mogę nadrobić zaległości.
Usiedli naprzeciwko siebie. Lassiter obejmował Tess, wolno przesuwając
wierzchem dłoni po jej sutkach. Dziewczyna dr\ała.
- To cudowne uczucie - wykrztusił Dane, patrząc jej w oczy. - Nie wiedziałem,
\e mo\e tak być.
- Ja równie\ - odparła szczerze.
- Chcę całować twoje piersi, Tess - szepnął zdławionym głosem i pochylił
głowę.
Wygięła się w łuk, gdy wilgotne usta objęły jej sutki. Miała wra\enie, \e unosi
się w powietrzu. Płomień trawił jej wnętrzności. Krzyknęła, owładnięta nagłą
rozkoszÄ….
- Tak - powtarzał, całując jej piersi. - Tak, maleńka. Jesteś najpiękniejszą
istotą, jaką kiedykolwiek widziałem.
- Ty równie\ - odparła szeptem.
Rozebrali się pospiesznie. Wkrótce le\eli obok siebie na kanapie. Po latach
dobrowolnego celibatu Dane dygotał z niecierpliwości. Głaskał i okrywał
pocałunkami smukłe ciało.
- Pragnę cię, skarbie - powtarzał raz po raz, czując, jak Tess dr\y z po\ądania,
rozpalona jego pieszczotami.
Wsunął się na nią. Delikatnie całował nabrzmiałe usta i ocierał się o Tess, by
wiedziała, jak bardzo jest podniecony.
- Otwórz usta - szepnął, muskając ustami jej wargi. Oszołomiło ją namiętne
dotknięcie języka. - Teraz!
Wszedł w nią i poczuła ból. Nie zwa\ała na to. Z trudem mieściło jej się w
głowie, \e mo\na tak bardzo pragnąć mę\czyzny&
Silne dłonie objęły uda dziewczyny i uniosły ją nieco.
Ból powrócił, ale nie zwracała na to uwagi, oszołomiona namiętnym
pocałunkiem.
- Wybacz, \e muszę ci sprawić ból - szepnął, muskając oddechem jej usta.
Podniósł głowę i popatrzył na Tess oczyma płonącymi jak w gorączce.
- Chcę widzieć, jak stajesz się kobietą - szepnął, wpatrując się w nią i
poruszajÄ…c rytmicznie biodrami.
Jęknęła. Oczy miała pełne łez. Dane scałował je delikatnie. Nagle ból ustąpił.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]