[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poniżenia. Jest wielkim miłośnikiem historii.
- Doskonale go rozumiem. Oczy Phoebe rozbłysły.
- Bardzo dużo o tobie wie ciągnęła Fina. - Kiedy Jeremiasz przed kilkoma laty
wrócił z Charlestonu, wciąż o tobie mówił. - Tina nagle posmutniała. - To okropne, że
Izaak zginął w ten sposób.
- Czyli jak?
Nim Tina zdążyła odpowiedzieć, drzwi się otworzyły i do pokoju zajrzał
zniecierpliwiony Cortez.
- Jestem umówiony. Nie mogę się spóznić.
- Uchowaj Boże, żebyś miał na mnie czekać! Prowadz do auta. - Phoebe
podbiegła do drzwi.
Tina wybuchnęła śmiechem. Cortez miał ponurą twarz. Nic dziwnego, czekało
go trudne śledztwo, a w dodatku obie panie już utworzyły wspólny front.
Zatrzymał się przed gmachem muzeum i wyłączył silnik. Padał deszcz,
horyzont rozświetlały ogromne błyskawice.
- Nie mam ochoty spuszczać cię z oka - oznajmił zaczepnie.
- Mało prawdopodobne, żeby do mojego gabinetu wtargnął uzbrojony
napastnik - zapewniła. - A skoro już o tym rozmawiamy, nie sądzisz, że łażąc po
budowach, wystawiasz się na poważnie niebezpieczeństwo? Zadajesz pytania, które
dla wielu osób są kłopotliwe.
Myślisz, że naprawdę gdzieś w okolicy można sio natknąć na szkielet
neandertalczyka? zapytał całkiem poważnie.
- Nie - odparła stanowczo. - To by znaczyło, że początki osadnictwa w tym
regionie sięgają czasów na długo przed ostatnim zlodowaceniem, jednak przy
obecnych środkach badawczych musielibyśmy się natknąć na jakieś znaleziska, które
by to potwierdziły, a tak się nie stało.
- W takim razie dlaczego nasz antropolog wygadywał takie bzdury? Co o tym
sÄ…dzisz?
Zamyśliła się, szukając odpowiedzi na pytanie Corteza. Padało coraz bardziej.
Deszcz bębnił głośno o blaszaną karoserię.
- Może chciał zwrócić uwagę organów ścigania na jakieś poważne
przestępstwo. Uznał, że nikt się nie przejmie jego apelami, dlatego postanowił
wywołać sensację. Moim zdaniem rzeczywiście znaleziono tu ludzkie kości, ale nie są
to szczątki neandertalczyka. Ktoś łamie przepisy, żeby nie wstrzymano budowy. Mogę
się założyć. Winowajcy posunęli się do morderstwa, byle tylko kontynuować
inwestycjÄ™.
- Ja również tak sądzę - odparł zamyślony Cortez.
- Na pewno zaskoczyliśmy kogoś wczoraj, kiedy pojechaliśmy na budowę -
zaczęła, uważnie dobierając słowa. - Masz jakieś hipotezy?
W zadumie wodził dłonią po kierownicy.
- Tamtejszy brygadzista pochodzi z Oklahomy i jest Czirokezem. WyglÄ…da na
to, że nasz antropolog także miał czirokeskie korzenie. Moim zdaniom coś ich łączy.
- Zgadzam sio. Poprosisz Drake'a i Marie, żeby ci pomogli ustalić, w czym
rzecz? Znają niemal wszystkich mieszkańców rezerwatu.
- Już to zrobiłem - odparł, spoglądając w błękitne oczy. - Powinienem cię lepiej
pilnować. Przez moje niedbalstwo i głupotę omal nie zostałaś postrzelona.
- Dzięki twojemu ojcu nic mi się nie stało - powiedziała z uśmiechem. - Mam
twarde życie. Zamiast mnie pilnować, złap napastnika.
- Aatwo powiedzieć. - Cortez wybuchnął śmiechem.
- I pewnie jeszcze łatwiej wykonać - oznajmiła. - Sprawdz, kto najwięcej zyska
na umorzeniu śledztwa. Winowajca jest zadłużony po uszy i za wszelką cenę stara się
zachować płynność finansową. Mam rację?
- Owszem.
- Możesz zdobyć nakaz sądowy i uzyskać prawo wglądu w księgi finansowe
inwestorów i wykonawców?
Cortez wybuchnął śmiechem.
- SÅ‚uchaj no, jestem agentem FBI. Moje uprawnienia sÄ… niemal nieograniczone.
- Spoważniał i obrzucił ją karcącym spojrzeniem. - Nie życzę sobie, żebyś zadawała,
komu popadnie, takie kłopotliwe pytania. I tak jesteś zagrożona.
- Traktuj mnie jak swoją asystentkę - oznajmiła z miną niewiniątka.
Ostrożnie pogłaskał ją po głowie.
- Szkoda, że obcięłaś włosy. Uwielbiałem je - szepnął.
- Kiedy dostałam wycinek, całkiem mi odbiło. - Unikała jego spojrzenia. -
Upiłam się i poszłam na wariacką imprezę. Wylądowałam w łóżku z nieznajomym
facetem...
Zacisnął powieki i odwrócił głowę. Przez niego. To przez niego!
Chciała mu powiedzieć wszystko, ale stare rany jeszcze się nie zablizniły.
Utkwiła wzrok w szybie.
- Teraz jestem starsza i mądrzejsza - dodała.
- Wiem, że nie da się uciec przed cierpieniem. Trzeba po prostu zacisnąć zęby i
dalej robić swoje.
Westchnął ciężko. Nie śmiał wypowiedzieć na głos swoich myśli. Na razie
powinien się cieszyć, że w ogóle chciała z nim rozmawiać. Nie miał prawa jej oceniać.
- Nie ty jedna zachowywałaś się po wariacku - oznajmił ponuro. - Ja również
nie mogłem się pozbierać. Poraził mnie ten natłok zdarzeń. Po raz pierwszy w życiu
poczułem się zupełnie bezradny. Uznałem, że mniej będziesz cierpiała, jeśli mnie
znienawidzisz.
- Bzdura - wycedziła z drwiącym uśmiechem i zmrużyła oczy.
- Owszem. Z perspektywy czasu widzę to inaczej. - Popatrzył na nią z czułością i
leciutko pociągnął kosmyk jasnych włosów. - Zniłaś mi się po nocach.
- A ty mnie odparta drżącym głosem. Zrobiło mu się ciężko na sercu, gdy
spojrzał na jej zbolałą twarz.
- Okropnie się za tobą stęskniłem. Chodz do mnie - poprosił. Objął dłonią
smukły kark i przyciągnął ją do siebie.
Całował zachłannie, nie tracąc czasu na wstępne czułości, jakby bał się, że
wkrótce zostaną rozdzieleni na zawsze. Ledwie jej dotknął, zapomniała o przeszłości.
Nie zważając na krępujące ruchy pasy bezpieczeństwa i ból posiniaczonego
brzucha, objęła Corteza za szyję i mocno przytulona chłonęła jego żarliwe pocałunki.
Po omacku odpiął pasy, przeniósł Phoebe na swoje kolana. Ani na moment nie
przerwał namiętnych pieszczot, które stały się łagodniejsze, ale bardziej zmysłowe.
Rozgorączkowani, zajęci sobą, słyszeli tylko bębnienie kropel deszczu o karoserię i
swoje stłumione oddechy.
Cortez jęknął, śmiało kładąc dłoń na jej małej piersi. Zacisnął palce i poczuł
wypukłość sutka.
- Jeremiasz - szepnęła, gdy na moment oderwał wargi od jej ust. Rozpalił ją do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl