[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znasz? To jest handel, synu. Ja za ciebie. Moje życie za twoje. Nie mów, że tego nie
zrobisz. Musisz, nie masz wyjścia, musisz wylizać miskę do czysta, jak ten latający
spodek. Chryste, nie potrafisz nawet prosto rzucać. Teraz już wiesz. Spieprzaj i staw się
na
moje wezwanie. Zagwiżdżę.
Zamilkliśmy ponownie. Miałem czas na refleksję, że prawdziwie męski
mężczyzna o posturze Ricka złapałby mnie i wyrzucił z balkonu, żebym się roztrzaskał.
Ale Rick był mężczyzną papierowym. Nie było w nim żadnej siły. Czułem się bezpieczny,
dałem się zwieść. Nie był wcale silny ani gorący, ani ciepły. Nie był mordercą. Najwyżej
samobójcą, chociaż nawet w to wątpiłem. Samobójstwo to choroba zdrowych, a Rick był
całkowicie poczytalny. Była to jego jedyna... nie, miał przecież skazę Marakesz.
Ale mężczyzna podnosił się właśnie z miejsca. Widziałem, jak nabiera powietrza.
Czy zamierzał postąpić, jak mawiał Johnny,  okrutnie", i zrobić mi krzywdę?
Stwierdziłem ze zdziwieniem, że jest mi to obojętne. Patrzyłem mu prosto w oczy myśląc,
że być może robię to po raz ostatni. Powstrzymałem go mocą, jaką ludzkie spojrzenie
potrafi mieć nad bestią. Na koniec spuścił wzrok i ruszył do drzwi. Ale nie wyszedł, jak
się spodziewałem, tylko odwrócił się nagle, cały rozdęty, jakby napompowany. Zacisnął
pięści i wrzasnął.
- Ty jebany skurwysynu! Dopiero wtedy wyszedł.
No, no, pomyślałem. Są chwile, kiedy nasi czworonożni przyjaciele nas
zaskakują. Potrafią zachowywać się niemal jak ludzie. Można by przysiąc, że wiedzą, o
czym się mówi.
Kochany Reksio! Oczywiście nie ugryzą. Warczą tylko dla zabawy i chwytają
zębami pańską rękę niewinnie. Poza tym dotrzymują towarzystwa.
Usiadłem i rozejrzałem się po pokoju, gdzie odbyła się nasza potyczka na
papierowe lance lub najwyżej przestarzałe pióra kulkowe. Spodek wciąż leżał na
dywanie. Pozwoliłem mu tam leżeć z uczuciem, że przestał być po prostu spodkiem. Stał
się teraz jednym z przedmiotów wyposażonych w rnanę, w moc. Być może rzeczywiście
był to latający spodek, który wpadł tu z wizytą. Co u diabła? A te wilgotne plamy na
stole? Zauważyłem, że niektóre się rozmazały, a inne wysychały w cienkich obwódkach
zawartej w nich soli. W magii takie krople na pewno majÄ… ogromne znaczenie. Dziewicze
łzy? Jeżeli znajdziesz łzy dorosłego mężczyzny, mój synu, zbierz je przy pełni księżyca,
bo są one niezastąpionym środkiem przeciwko nudzie, napuszeniu i zmęczeniu życiem: to
sól w oku staruchy nietolerancji, która dostaje w ten sposób za swoje. Nalałem sobie
Dole. Patrząc na wino odniosłem wrażenie, że nie mam jakoś na nie ochoty, chociaż to
niedorzeczne. Gdy Rick opuścił pokój, zacząłem coraz dotkliwiej odczuwać ucisk
stalowej struny. Zdawało mi się, że nie tylko się napręża, ale wrzyna mi się w pierś.
Zapomniałem o Ricku i skupiłem się na niej. Wtedy poczułem, że za sprawą niepojętej
magii nie jest już długa i cienka, lecz że się rozszerzyła, najpierw w pas, a potem w
obręcz. Obręcz zaciskała się wokół mnie, obejmując nawet głowę, moją głowę. Zacząłem
się trząść, wrzeszczeć i grzebać przy rozporku jak przedszkolak.
ROZDZIAA XIII
Ten fragment nigdzie nie pasuje. Nie potrafiÄ™, po prostu nie potrafiÄ™
przypomnieć sobie kolejności wydarzeń, które nastąpiły po naszym drugim spotkaniu w
Weisswaldzie. Stalowa obręcz zacisnęła się zbyt mocno, zbyt ciasno. Muszę przypominać
sobie poszczególne sceny, jakbym przeglądał taśmy filmowe, pełne ogromnych luk.
Jedna scena ma miejsce w Zurychu, gdzie znalazłem prawnika, chociaż nie pamiętam
jak do tego doszło. Prawnikiem okazała się kobieta, która po zapoznaniu się z treścią
umowy spojrzała na mnie tak jakby miała zamiar mnie kupić, a nie świadczyć mi usługę.
Niskiego wzrostu, pomarszczona, była jedną z tych kobiet, które łączą w sobie skrajną
brzydotę z niezwykłą kobiecością. Nie mann tu na myśli folie laide, ponieważ to
wyrażenie umieszcza opisywaną osobę w seksualnym zamęcie, z którym nie mamy lub
nie mieliśmy do czynienia. Biło od niej coś w rodzaju poczucia bezpieczeństwa,
wynikającego prawdopodobnie stąd, %7łe idzie nam całkiem niezle, mimo braku pewnych
mniej przyjemnych ludzkich cech, jak na przykład potrzeba zemsty potrzeba osiągania
większych niż ront sukcesów, poparcie innych lub obojętność wobec nich. Pamiętam
swoje zadowolenie z powodu rezygnacji z pomysłu napisania kolejnej pięknej książki
Wilfreda Barclaya, ponieważ spotkałem oto znowu prawdziwą osobę, bezużyteczną dla
powieściopisarza, bo jedną z tych, których nie umie opisać, a które nie zajmują się
opisywaniem samych siebie, żyjąc bardziej milczeniem niż mową. Do dziś nie wiem, jak
zdołała mnie przekonać, że taki dokument wcale nie jest mi potrzebny i że na jakiś czas
mogę sobie dać z tym spokój, skoro i tak nie mam zamiaru spotykać się z Rickiem,
dopóki ucisk obręczy nie zelżeje. Pamiętam też, że rozstałem się z nią z gorzkim uczuciem
zazdrości. Bez iluż rzeczy mogła obejść się taka kobieta!
Druga sprawa, druga taśma filmowa z Zurychu, dotyczyła cmentarza. Chodzi o
to, że na płycie nagrobnej widniała data urodzenia i nic ponadto. Przypomniawszy ją
sobie pózniej zorientowałem się, że była to moja data urodzenia. Nie mara co do tego
żadnych wątpliwości. Siedząc `u jednym z tych plastikowych hoteli, jakich pełno w
wielkich miastach miałem tę płytę przed oczami, odczytywałem cyfry jedną po drugiej,
za nimi było wolne miejsce. Wobec tego znowu ruszyłem w drogę wynajętym
samochodem. Zdaje się, Ze zajechałem dość wysoko, chcąc przedostać się na drugą
strono gór, a to dlatego... zdaje się... dlatego że cały czas jechał za mną karawan. Chyba
go zgubiłem skręcając w boczną drogę, użynaną tako przez robotników leśnych. W tym
miej zaczynają się luki, bo przypominam sobie tylko zjazd z g po włoskiej stronie i linię
lasu gdzieś w dole. Bóg raczy wiedzieć, gdzie runie zaniosło. Potem zatrzymałem się, bo
zauważyłem jakiś ruch ziemi. Ale tam, gdzie stanąłem, nie b ziemi, tylko błoto. Droga
składała się z kamieni i żwiru, i ówdzie zdarzały się paskudne wyrwy i sterczące głazy,
które na pewno nie wychodziły na dobre wynajętemu samochodowi. Siedząc za
kierownicą spostrzegłem, że za mną i n mną zaczynaj wynurzać się z błota korzenie,
fragmenty i gałęzie drzew które, co gorsza, też się ruszały. Wówczas pojąłem, że całe to
błoto osuwa się, że jego skóra rozdziera się i zasklepia a patyki i reszta wiją się jakby z
bólu albo machają, jakby wzywały. pomocy, która nie nadchodziła, o nie. Nie przyszło mi
wtedy do głowy, że zdarzają się lawiny błota, a to właśnie była taka lawina. Ominęła
wprawdzie samochód, ale przecięta drogę tak, że nawet czołg nie mógł by Tamtędy
przejść. Musiałem się przez nią przedrzeć ślizgając się, zsuwając, czołgając i pełznąc.
Natknąłem się włoskich robotników, którzy robili coś z tą drogą na dole kiedy im [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl